Dolny Śląsk - dziedzictwo przeszłości utrwalone w zabytkach
Niederschlesien - die Erbschaft der Vergangenheit in Denkmälern verewigt
Lower Silesia - inheritance of the past in remains
Książ Śląski - powiat nowosolski
vor 1945 Fürstenau - Kreis Freystadt
KSIĄŻ ŚLĄSKI
gm. Kożuchów
Furstinow (1305)
Fürstenau (1791)
Książenice (1945)
Pierwsze informacje o wsi pochodzą z 1305 r., należy jednak przypuszczać, że
metryka miejscowości jest znacznie wcześniejsza i sięga połowy XIII w. W końcu
XIV w. wzmiankowany jest miejscowy kościół parafialny p.w. Wniebowzięcia NMP,
który w końcu XV stulecia otrzymał dzwonnicę i dwa dzwony (jeden ufundowano w
1484 r., drugi w 1518 r.). Parafia w Książu istniała do I poł. XIX w., kiedy to
kościół uległ zniszczeniu (przed 1844 r. - prawdopodobnie pożar). Drewnianą
dzwonnicę rozebrano dopiero po II wojnie światowej.
W końcu XV w. wieś stanowiła własność rycerską i należała do braci Nickela i
Hansa von Ebersbachów, potem kolejno do rodziny von Dyherrn, braci Cyrusa i
Ludwiga von Rothenburg i Sebastiana von Schwarza. W czasie wojny
trzydziestoletniej miejscowość została splądrowana przez żołnierzy
brandenburskich, którzy zabili miejscowego wójta, Hansa Arnolda. Na początku
XVII w. majątek dzierżawił Georg Schönborn z Podbrzezia Dolnego. U schyłku XVII
w. Książ był podzielony, jedną z części władał Balzer von Unruh z Zatonia, drugą
Helena von Schlichting. Od 1701 r. cały majątek znajdował się w rękach Siegmunda
Wilhelma von Schicka, potem (ok. 1728 r.) Balthazara Friedricha v. Lüttwitza z
Długiego. Po jego śmierci nastąpił ponowny podział wsi. W 1791 r. Książ liczył
270 mieszkańców, we wsi wzmiankowano kościół parafialny z domem parafialnym,
szkołę, gospodę, 15 wolnych chłopów, 9 gospodarstw komorników, wiatrak – łącznie
33 zabudowania. Około 1800 r. wybudowano we wsi okazały klasycystyczny dwór,
później adaptowany na karczmę. W końcu XVIII w. do znaczenia doszło miejscowe
sołectwo. W 1844 r. wymienia się sołtysa Edermana, który był także właścicielem
majątku szlacheckiego. W tym czasie wieś liczyła 45 domów, 372 mieszkańców (11
katolików), posiadała szkołę ewangelicką (50 uczniów), w skład majątku wchodziły
2 gorzelnie, olejarnia, wiatrak i kuźnia. W pobliżu wsi pozyskiwano rudę
darniową. Około 1873 r. cały majątek przeszedł na własność grafów Schack von
Wittenau z Dziadoszyc, potem Heinricha Werdta i Maxa Greulicha. W latach 20. XX
w. majątek został ponownie podzielony. W latach 1933 – 44 właścicielem części
dóbr był Herman Waltzer, folwark natomiast znajdował się w rękach Fritza Kurza.
Po 1945 r. w zabudowaniach folwarcznych zorganizowano Państwowe Gospodarstwo
Rolne, które później włączono do Kombinatu PGR Kożuchów, we dworze sołtysim
mieściły się mieszkania i biura gospodarstwa. Zakład rolny zlikwidowano na
początku lat 90. XX w. W latach 80. wzniesiono we wsi kilka nowych zabudowań
mieszkalnych. Do celów sakralnych adaptowano jeden z budynków mieszkalnych,
któremu nadano kształt kaplicy (dwuspadowy dach, niewielka kruchta i sygnaturka
– wieża). Kaplicę p.w. św. Jana Chrzciciela poświęcono w 1990 r., obecnie jest
filią parafii w Ługach. W 2002 r. Książ Śląski zamieszkiwało 324 osoby, we wsi
znajdowały się 44 gospodarstwa rolne, punkt handlowy i oddział przedszkolny
Szkoły Podstawowej w Mirocinie Dolnym.
Tekst za zgodą wydawcy z publikacji: Tomasz Andrzejewski, Miejscowości powiatu nowosolskiego. Rys historyczny, Nowa Sól 2004.
Kaplica p.w. św. Jana Chrzciciela.
Współczesny cmentarz w pobliżu kaplicy został założony na miejscu wcześniejszego niemieckich mieszkańców miejscowości. Na ostatnim zdjęciu brama na stary cmentarz - po przeciwnej stronie dworu.
Kiedyś gospoda i szkoła a obecnie sklep i dom mieszkalny.
Dwór oraz fragment zabudowy dawnego folwarku.
"Pomnik poległych" 1914/1918.
Książ Śląski - Dwór
Założenie
dworskie w Książu Śląskim usytuowane zostało pośrodku wsi, u styku dwóch dróg,
głównej Zielona Góra – Kożuchów oraz prostopadłej do niej, prowadzącej do wsi
Jeleniów. Naprzeciwko założenia, po drugiej stronie głównej drogi, znajduje się
otoczone kamienno-ceglanym murem miejsce, gdzie dawniej wznosił się kościół o
średniowiecznej metryce. Dwór zwrócony jest tylną elewacją do drogi głównej, od
której oddziela go murowane ogrodzenie. Na teren założenia folwarcznego
prowadziła od strony północno-wschodniej dwuskrzydłowa brama wjazdowa, której
pozostałością są dwa ceglane, otynkowane filary. Podwórze gospodarcze założone
jest na planie prostokąta, którego wschodnią pierzeję zamyka dwór. Nie istnieją
już budynki gospodarcze, które niegdyś znajdowały się w południowej części
założenia. Obecnie w zabytku znajduje się sześć lokali mieszkalnych. Część z
nich jest w posiadaniu Gminy Kożuchów, pozostałe wykupili mieszkańcy.
Pierwsza wiadomość o należących do sołectwa zabudowaniach pochodzi z roku 1836,
kiedy to piorun uderzył w należącą do sołtysa stodołę. Mimo iż, jak zaznaczono,
wszystkie budynki były murowane i zaopatrzone w piorunochrony, stodoła spłonęła.
Właścicielem sołectwa był wówczas Erdmann. Z roku 1873 pochodzi informacja o
kolejnym właścicielu majątku – był nim hrabia Schack von Wittenau z Dziadoszyc.
W 1886 roku wieś przechodzi w ręce Heinricha Werndt. W latach 1902-1917 władał
nim Max Greulich. W 1921 roku majątek został podzielony na dwie części, z
których część określana jako Freygut – dawne sołectwo, należała do Kurta Ihssena,
od 1926 roku do Otto Haussmana, a od 1933 do 1944 do Hermanna Walzera.
Dwór powstał prawdopodobnie ok. 1800 roku. Rozwiązania architektoniczne
zastosowane w obiekcie, mimo tradycyjnej bryły nawiązującej do barokowych dworów
bądź plebani z przełomu XVII i XVIII wieku, zostały zaczerpnięte z obiektów
wznoszonych ok. 1800 roku przez Christiana Valentego Schultza. Był to architekt
wykształcony i działający w środowisku poczdamskim, związany z Dolnym Śląskiem,
w latach 1784-1804 dyrektor urzędu budowlanego w Głogowie. Jednym ze
wzniesionych przez niego obiektów jest pałac w Stypułowie Dolnym, pochodzący z
1800 roku. Architekt zastosował w nim te same rozwiązania, które występują w
Książu Śląskim. Jest to sposób rozczłonkowania fasady, trójkątny naczółek oraz
portal z hemisferycznie przesklepioną niszą ozdobioną rozetami.
Dwór założony jest na planie prostokąta, zwrócony elewacją frontową w stronę
podwórza gospodarczego. Jest to podpiwniczony, dwukondygnacyjny budynek kryty
wysokim dachem czterospadowym. Fasada obiektu jest siedmioosiowa. Jej środkowa
partia o trzech osiach, zaakcentowana została pozornym ryzalitem, zwieńczonym
trójkątnym tympanonem. Otwory okienne ryzalitu ujęte czterema lizenami,
biegnącymi przez całą wysokość budynku, umieszczone są w trzech wydłużonych,
cofniętych względem lica muru płaszczyznach. Między oknami przyziemia a piętra
umieszczone są prostokątne płyciny o szerokości otworów okiennych. Główne
wejście do budynku mieści się w konchowo przesklepionej wnęce. Pierwotnie
podniebie konchy podzielone było listwami na zmniejszające się pola, z których
każde wypełniała rozeta. Obecnie brakuje listew oraz kilku rozet. Drzwi
wejściowe są drewniane, dwuskrzydłowe, płycinowe, zdobione u góry girlandami.
Otwory okienne fasady umieszczone są w cofniętych płaszczyznach obejmujących po
dwa okna.
Pozostałe elewacje są gładko opracowane z zaznaczoną jedynie partią niskiego
cokołu i gzymsem podokapowym. We wschodniej elewacji, w dwóch środkowych osiach,
pomiędzy oknami parteru i piętra znajdują się prostokątne płyciny, analogiczne
do fasady. W zachodniej części elewacji południowej znajduje się dobudówka w
formie murowanego ganku, krytego daszkiem dwuspadowym. W ganku umieszczone jest
boczne wejście do obiektu. Do elewacji południowej, w latach 90. XIX wieku,
dostawiono przybudówkę, sięgającą połowy wysokości pierwszej kondygnacji,
nakrytą dachem pulpitowym.
Układ wnętrz jest dwutraktowy. Główne wejście prowadzi do przesuniętej z osi
sieni, mieszczącej prowadzącą na piętro klatkę schodową. W przyziemiu budynku są
zlokalizowane pomieszczenia o dwojakim charakterze. Północna, przesklepiona
część, stanowiła pomieszczenia gospodarcze wraz z „czarną kuchnią” i zejściem do
piwnicy. W części południowej znajdowały się dwa znacznych rozmiarów wnętrza,
mieszczące pierwotnie wyszynk i sołecką salę rozpraw. Po roku 1945 pomieszczenia
te zostały podzielone ścianami działowymi, tworząc w sumie w dwóch traktach po
trzy amfiladowo ułożone lokale. Piętro mieściło mieszkanie sołtysa. Układ piętra
budynku jest również dwutraktowy, podobnie jak w przyziemiu, w trakcie frontowym
sień przesunięta jest z osi. We wnętrzu ocalała, pochodząca z czasów budowy,
klasycystyczna stolarka. Główną ozdobą drewnianej klatki schodowej jest
balustrada schodów. Składa się ona z umieszczonych naprzemian odcinków prostych
tralek oraz przenikających się elips.
Po roku 1945 obiekt znajdował się w posiadaniu PGR. Wówczas podzielono wnętrza
na mniejsze lokale mieszkalne. Pomieszczenia znajdujące się w północnej części
przyziemia użytkowane były jako biura, które po likwidacji PGR zamieniono na
mieszkanie. Podczas remontu elewacji w 1968 roku, obejmującego położenie nowego
tynku, częściowo zatarto dawne podziały elewacji, wstawiono nową stolarkę
okienną, nie zachowującą historycznych podziałów, usunięto kute kraty
zabezpieczające otwory okienne.
Mirosława Kochańska
Źródło:
"Zamki, dwory i pałace województwa lubuskiego"
Cmentarz w Książu Śląskim. Trudne życie z pamięcią.
Gdyby nie pamięć
świadków, nikt nie dałby wiary, że stąpa się po grobach. Ponad trzydzieści lat
temu istniał tu niemiecki cmentarz. Zdewastowali go Polacy, nowi osadnicy.
Przypominało to mroczne epizody z Alfreda Hitchcocka.
Uczynili zniszczenia fachowo i z nie do pozazdroszczenia dokładnością. Gdyby nie
żyjący jeszcze świadkowie tego aktu barbarzyństwa, byłoby dziś trudno wskazać
dokładnie miejsce nekropolii w lesie. Kto niszczy groby ten szybko umiera
powiedziano nam. I to się, po części, sprawdziło.
Byliśmy w tym miejscu.
Przywitała nas niczym niezmącona cisza, chociaż miejsce to, we wsi Książ Śląski
(lubuskie), nie jest tak daleko oddalone od ruchliwej drogi Kożuchów - Nowa Sól
- Zielona Góra. Las sąsiaduje z boku z terenem, gdzie dwadzieścia lat temu
założono polski cmentarz i zaadoptowano budynek mieszkalny na miejscowy
kościółek.
Spacerujemy po leśnych, łączących się w całość (obszar prostokąta) dróżkach,
najprawdopodobniej alejkach cmentarnych. Pokryte są mchem, podobnie jak pobliski
teren. Jest kilkanaście dość sporych rozmiarów zagłębień, w których rosną
wysokie, smukłe sosny i karłowate samosiejki dębów. Gdzieniegdzie przywiezione
tu ludzką ręką śmiecie. Uczynili już to mieszkańcy stąd. Nieco dalej wysokie
wzniesienie, mała leśna górka. Też z rosnącymi drzewami. Najzwyklejszy las,
gdzie można jesienną porą zbierać grzyby. Przyjemna leśna woń, z domieszką
wilgoci. Spokój, jak makiem zasiał. Jedynie mój pies Morus, tu i ówdzie biega,
wącha wzniesienia i zapadliny, i od czasu do czasu poszczekuje.
To tu.
Zagłębienia to miejsca, gdzie były okazałe grobowce. Górka to miejsce, gdzie
spychano elementy grobowców. Potem wszystko okryto warstwą ziemi.
Gdy zaczniemy chodzić między drzewami najprawdopodobniej będziemy stąpać po
grobach pochowanych tu osób. Bo groby te, po prostu, rozjechano i zniwelowano po
nich teren. Żadnych ekshumacji nie było. Żadnych śladów nie powinno także
pozostać.
Hierarchia kościelna milczała.
Czy tego wyrugowania stąd śladów niemieckości towarzyszył tu śmiech i gwar osób?
Najprawdopodobniej. Ale tego nie uczynili miejscowi, czyli mieszkańcy Książa.
Jedynie dwie osoby: ludowy działacz M.B., i pierwszy, powojenny sołtys, o nieco
niemieckim nazwisku J. Sz. towarzyszyli dewastacji. Ówczesny kierownik Zakładu
Rolnego PGR, Stanisław Maciąg, (jest nadal mieszkańcem Książa i cieszy się
szacunkiem), mimo stosownych nalegań, ani sprzętu mechanicznego, ani pracowników
nie użyczył do tego procederu. Sołtys wsi, Marian Miśków (umarł nie tak dawno),
również zignorował urzędnicze nakazy - i na miejscu niszczenia cmentarza, nie
pojawił się. Oprzęd, jak i ludzi, ściągnięto z Mirocina Średniego, ale
spychaczem kierował mieszkaniec Czasławia, J. Całą akcją kierował i nadzorował
przewodniczący ówczesnej Rady Narodowej, Stanisław Momot. Większość wszystkich
tych ludzi, uczestników niszczenia poniemieckiego cmentarza - wcześnie zmarła.
Prześledźmy, co udało się nam ustalić. Z pewnością wiemy jedno: cała akcja
wyrugowania stąd grobów przypominała mroczne epizody z filmów Hitchcocka.
Widziałam walające się kości ludzkie z rozjeżdżanych spychaczem trumien wspomina
świadek. Obserwowała ten makabryczny widok z daleka z ukrycia. Znajdowały się
tutaj przepiękne grobowce, zadbane z metalowym ogrodzeniem, dodaje jeden z
mieszkańców.
Bywał na tej nekropoli. Ale to było ponad 35 lat temu, kiedy wśród osiadłych tu
osadników, nikt absolutnie nie myślał, aby cmentarz zniszczyć. Kiedyśmy tu
osiadli, trochę było strachu, że zaraz tu Niemiec powróci mówi jeden spośród
nich. Lecz lata biegły, zakładano tylko Państwowe Gospodarstwa Rolne i
spółdzielnie, były przymusowe dostawy. Dobrze, że do roboty w polu mieliśmy tu
pozostawiony przez Niemców sprzęt, to i nikt nie myślał, aby coś burzyć.
Choć żyło się jakby na walizkach. Nikt nic nie remontował a władza przychylna
nie była, aby coś tu nowego stawiać jeszcze po chwili dorzuca.
Ale osiadli tu Polacy chcieli zrazu mieć własny cmentarz ustaliliśmy. Tak
przecież było w innych miejscowościach, gdzie na byłym niemieckim cmentarzu
zaczęto grzebać wcześnie zmarłych osadników. Stąd nie było tam wyrugowania
niemieckich mogił, jedynie dopuszczono do dewastacji ornamentów i tablic z
czarnego grubego szkła.
Zaraz po wojnie było chyba trzy pogrzeby noworodków dokładnie nie może sobie
przypomnieć jeden ze starszych mieszkańców Książa. Jedne już pod koniec
wojny było tu pogrzebane, to pierwsze dziecko mieszkanki, nie - Niemki.
Cztery, malutkie groby, odnawiane na Wszystkich Świętych zachowały się.
Na cmentarz we wsi, podobno, nie zgodziła się kościelna hierarchia z
zielonogórskiej diecezji, po zasięgnięciu opinii ówczesnego księdza proboszcza
parafii Ługi. - Tam kazano nam swoich chować, abyśmy czasami do innej parafii
nie dołączyli – wyjaśnia jedna z kobiet, ale nie jest pewna, czy rzeczywiście
tak było.
W Książu przybywało nowych mieszkańców, nie rolników, bo w większości najmowali
się do pracy do „kołchozu”: spółdzielni i miejscowego Zakładu Rolnego PGR. Dla
księży był to niepewny element, wpływowy na komunistyczną propagandę, dlatego
proboszczowie, kiedy nie było księdza w danej miejscowości, woleli parafian mieć
pod swoim okiem mówi jeden z regionalnych historyków. A cmentarz, a do tego
jeszcze nie mający na miejscu kościoła, mógł być kolebką szerzenia ateizmu
dodaje historyk. Pamiętajmy, że już wtedy głośno mówiono o tzw. świeckich
pochówkach.
Dewastacja poniemieckich cmentarzy na terenach tzw. ziem odzyskanych, rozpoczęła
się paradoksalnie po unormowaniu stosunków polsko-niemieckich i uznaniu przez
ówczesną Federalną Republikę Niemiec granicy na Odrze i Nysie. Aktywnie w akcji
wyrugowania śladów po osadnictwie niemieckim, uczestniczył aktyw Polskiej
Zjednoczonej Partii Robotniczej i Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego. Do tej
pory nie mogę się pogodzić z tym, dlaczego nasi księża trzymali język za zębami
i wtedy nie protestowali mówi jeden ze starszych parafian kościoła
katolickiego.
I jak co roku, zapali znicz na zdewastowanych, niemieckich grobach.
MODLITWA, PAMIĘĆ, HOŁD...
Jesteśmy w okresie szczególnej zadumy nad naszym codziennym życiem. Oto Święto
Zmarłych, i zaraz potem, Dzień Zadusznych. Pochylając się nad prochami zmarłych,
wiemy, że to nie są tylko prochy, że jest jeszcze duch, który trwa i jest
nieśmiertelny.
Pochylmy się też nad nieistniejącymi, zlikwidowanymi i zniszczonymi cmentarzami.
Na cmentarzach odprawiane będą uroczyste Msze św. w intencji zmarłych, na
mogiłach pojawią się kwiaty, płonąć będą znicze. Odwiedzając gromadnie groby
naszych bliskich, groby „naszych ojców i ich ojców, matek i ich matek” - to
także nasza pamięć o trudach ich życia, to również płynąca nauka o tym, co nam
pozostawili.
Potrzebujemy tego dnia bardziej niż ci, którzy odeszli. Oni zaznali już
wiecznego szczęścia i odpoczynku. Teraz możemy ofiarować im jedynie naszą
modlitwę oraz pamięć.
Życie ziemskie jest wstępem do tego, co nas czeka w wieczności i nie da się go
przejść, nie spotykając się z krzyżem cierpienia i smutku. Ale na ten krzyż
należy spoglądać z nadzieją. Krzyż jest bowiem znakiem nadziei na nasze
zmartwychwstanie. Dla człowieka wiary, nie ma smutnego przemijania, a droga do
nieba prowadzi tylko przez nas samych.
Zapalając znicz, zapalmy również znicz symbol za wszystkie nieistniejące już
miejsca pochówków, zniszczone, zdewastowane, wyrugowane, nie tylko przez
burzliwe dzieje i zawieruchy wojenne, lecz jeszcze nie tak dawne naleciałości
szowinistyczne, zwłaszcza na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Upamiętnijmy pokolenia,
które w przeszłości także i tu tworzyły lokalną społeczność.
Czas na pojednanie się z przeszłością. To konieczność oczyszczenia pamięci.
Miłość do własnego narodu i własnej wspólnoty nie może przeszkadzać, czy stać na
drodze do poznania i dochodzenia do prawdy. Bo tu właśnie rozpoczyna się proces
oczyszczania pamięci. Troska o prawdę nie oznacza przecież rezygnacji ze swej
własnej tożsamości.
Najpierw trzeba bowiem pojednać się z przeszłością. Potem dopiero można
rozpocząć proces pojednania z innymi ludźmi czy wspólnotami.
Autor tekstu - Zbigniew
Jelinek
Śląsk - Dolny Śląsk - Schlesien - Niederschlesien - Silesia - Zabytki Dolnego Śląska
Będę wdzięczny za wszelkie informacje o historii miejscowości, ciekawych miejscach oraz za skany archiwalnych widokówek lub zdjęć.
Wenn Sie weitere Bilder oder Ortsbeschreibungen zu dem oben gezeigten Ort haben sollten, wäre ich Ihnen über eine Kopie oder einen Scan sehr dankbar.
Tomasz Mietlicki e-mail - itkkm@o2.pl