10.jpg (173301 bytes)    14.jpg (166168 bytes)    15.jpg (191017 bytes)    19.jpg (173102 bytes)    20.jpg (188269 bytes)    23.jpg (114213 bytes)

Zdjęcia z wykładu - 23.04.2009, foto. D. Czaja

 

Petr Kozák (Opawa)

SZLACHTA KONTRA MIESZCZANIE: KRYZYS LAT 1488 i 1493

Szanowni Państwo.

Zanim razem cofniemy się o kilkaset lat do tyłu, do przeszłości waszego miasta i regionu - proszę mi pozwolić na drobne podziękowania. Jest to zawsze zachęcające ze strony publiczności, co napełnia historyka poczuciem sensu wykonanej pracy oraz daje poczucie spełnienia jego starań i motywuje go w dalszej aktywności badawczej. Dzisiejsze spotkanie nie jest oczywiście wyjątkiem. Wasza obecność w tej oto sali jest dla mnie właśnie tą najlepszą nagrodą, potwierdzeniem, że rezultaty moich starań znajdą słuchaczy i czytelników. Cieszy mnie, że dzieje się to w metropolii dawnego księstwa głogowskiego, w miejscu wydarzeń, które omówię. Fakt ten jest dla mnie podwójnie przyjemnym. Chciałbym dlatego serdecznie podziękować prezesowi i członkom Towarzystwa Ziemi Głogowskiej, że podjęli się technicznej organizacji dzisiejszego spotkania. Bez ich zaangażowania byśmy się chyba nie spotkali.

     Gdy zastanawiałem się nad wyborem tematu swego wystąpienia, szukałem z jednej strony dramatycznych i atrakcyjnych wydarzeń, aby im nie brakowało wyraźnego historycznego wymiaru. Nie może być niespodzianką, że na koniec zdecydowałem się na opisanie krwawych wydarzeń z lat 1488 i 1493. Wpłynęły na ten wybór dwa powody. Po pierwsze, chodzi tutaj o kluczową granicę na drodze Głogowa do bram nowej epoki, ponieważ wynik tamtejszych konfliktów nadał znaczenie politycznemu systemowi na dalsze kilkaset lat. Drugim powodem uczynionego wyboru była chęć popularyzacji tych wydarzeń. Świadczą o tym stosy zapisanych papierów. Przez lata zupełnie zmieniło się rzeczywiste tło konfliktu i zrobiono z niego mit i legendę. Sama ta rzeczywistość powinna być dlatego wystarczającą motywacją do tego abyśmy się przy nich szczególnie zatrzymali, ponieważ niejedna sprawa powinna być przedstawiona inaczej niż czyniono to dotychczas.

     Genezy kryzysu należy szukać w okresie walk o głogowskie dziedzictwo, które w 1476 r. zapoczątkowała śmierć Henryka XI, ostatniego z piastowskiej linii książąt głogowskich. Jan II Żagański zwycięski książę, aczkolwiek pochodzenia piastowskiego, na ziemię głogowską przybył jako obcokrajowiec, utracił system tradycyjnych więzi z lokalnymi elitami i był zmuszony o ich poparcie aktywnie zabiegać. Lata walki spowodowały, że uchodząca konkurencja uwalniała książęcy stolec, przy czym sytuacja ta doprowadziła do znaczącego naruszenia równowagi sił w regionie. Niebawem doszło do dynamicznych zmian nie tylko w składzie społeczeństwa, ale i w również rozłożeniu posiadania władzy pomiędzy pojedynczymi elementami systemu politycznego księstwa. Zaczął powstawać krąg ludzi, który dał policzek politycznym i społecznym stosunkom wschodzącym wczesnym czasom nowożytnym.

     Nastanie obcego księcia i w krótkim czasie, częsta zmiana władców i całych dynastii panujących w Głogowie wywołały niepewność. Naruszenie tradycyjnego rozkładu sił między słabnącymi książętami i rosnącymi w siłę stanami w politycznym systemie wiodło do konfliktu. Na terenie ziemi głogowskiej wzięło górę napięcie pomiędzy szlachtą a miastami. Z początku nic na to nie wskazywało. Jan II musiał, identycznie jak inni drobni śląscy władcy, poświęcać zwiększoną uwagę miastom, które tworzyły podstawy w jego finansach. Czas wojny, jednak przypomniał wojskowe i polityczne znaczenie szlachty. Specyficzna pozycja Jana, najwięcej wychodziła z konieczności poszukiwania poparcia w ramach obcych stanów i miała być skorą do kompromisów. Książę musiał uważniej, niż inni słuchać życzeń swych wpływowych poddanych. Czas pokazywał jednak, jak stają się one coraz bardziej przeciwstawne. Do pierwszej poważnej próby sił we wnętrzu głogowskich stanów doszło już pod koniec panowania księcia Jana II. Powodem stał się kryzys, jaki ogarnął Śląsk w roku 1488. Król Maciej Korwin pokusił się pozbyć śląskich książąt i uczynić z ich ziem mocarstwową podstawę dla nieślubnego syna Jana. Kryzys znalazł ujście w zbrojnym starciu króla i opozycji, jego jądro tworzyli według głogowskiego księcia przede wszystkim książęta z Ziębic. Poszukiwanym punktem zapalnym stały się przy tym śluby córek Jana II i synów Henryka Ziębickiego. Głogowski władca w trakcie wesela od stanów zażądał złożenia hołdu przed nowo poślubionymi. Ten oto czyn był wymierzony przeciw Korwinowi, a stany odmówiły spełnienia woli swojego pana. Po niepowodzeniach wzajemnego pojednania Jan II pokusił się złamać opozycję za pomocą siły.

     Niespodziewanie jednak zaczął postępować selektywnie i swój gniew obrócił przeciw przedstawicielom mieszczan. Doszło do usunięcia rajców we wszystkich miastach. Największe represje wprawdzie miały miejsce w przypadku miasta Głogowa, jego rada miejska została oskarżona o zdradę i kolaborację z wrogiem. Nie chodziło jedynie o usunięcie, ale i uwięzienia wszystkich rajców, a miastu zajęto skarbiec i wszystkie przywileje. Przytoczony przypadek uwięzienia kożuchowskiego burmistrza Johanna Schultzego ukazuje twardszą kontynuację książęcego aparatu we wszystkich miastach. Nasuwa się tutaj pytanie, co kierowało Janem II do tak radykalnych i jednostronnych kroków. Szczególnie, że głogowska elita musiała zapłacić najwyższą cenę, ponieważ rajcy byli wraz z postępem walk zostawieni w niewoli na pastwę śmierci głodowej.

     Motywy, które kierowały księciem mogą się wydawać na pierwszy rzut oka jasne. Nadchodząca wojna musiała być dzięki jego możliwościom jedynie obronna, a miasto Głogów był jedną z najważniejszych twierdzy na Śląsku. Od początku było wiadome, że operacja wojskowa armii królewskich będzie wymierzona i skierowana przede wszystkim w celu obsadzenia miasta. Dlatego należało na miejscu dążyć do uzyskania bezwarunkowej lojalności. Energiczne zdławienie opozycyjnych nastrojów teraz najprawdopodobniej było dla samotnego władcy rzeczą pierwszorzędnej wagi. Głogów był także jednym z największych śląskich miast i w księstwie grał pomiędzy innymi ośrodkami rolę dominującą. Upadek ich wpływu zdecydowanie sparaliżował całą miejską politykę. Wzgląd na to, że szlachta natychmiast na początku lat dziewięćdziesiątych przystąpiła do celowej likwidacji pozycji swojego osłabionego rywala, będziemy oczywiście szukać motywów postępowania księcia gdzie indziej.

     Jednym z wziętych do niewoli mieszczan, który o swym losie i losie swych uwięzionych druhów zostawił porywające pisemne świadectwo był Johann Köppel. Znakomity dyplomata, wierny zwolennik księcia i tutejszy burmistrz miał się jeszcze w roku 1488 bezskutecznie starać się przekonać swych mieszczańskich kolegów i nakłonić ich do złożenia żądanego hołdu. Ciężko uwierzyć, że nagrodą za jego usiłowania było więzienie i lansowanie mitu o tyrańskich skłonnościach okrutnego władcy. Dziennik autorstwa Köppela, trwale zaciemnił wspomnienia związane z ostatnim gowskim Piastowczyku. Były burmistrz odebrał to jako oskarżenie swojego pana o tyranię. Dlatego musimy się wszak zapytać o pobudki, które kierowały autorem. O wiele bardziej niż przykładem woli władcy chodzi bardziej o wymowne świadectwo o wewnętrznym konflikcie, który wybuchł między stanami głogowskimi. Miasta było łatwiej zmusić do posłuszeństwa niż szlachtę. To właśnie Janowi II, w czasie konfliktu zmniejszały się możliwości do znalezienia kompromisu, o czym doskonale wiedział. Zwrócenie się przeciw reprezentacji mieszczan temu odpowiadało. Szlachtę było przeciw temu trudno pozyskać, podobnie jak indywidualne okazywanie przychylności. Przykładowo w tym aby wyszedł na przeciw ich pragnieniom po ukorzeniu się nisko urodzonych konkurentów. Książę pod presją króla uległ podszeptom szlachetnie urodzonych doradców i wybrał łatwiejsze i w tej chwili i bardziej efektywniejsze postępowanie. Dlatego ofiarą skonstruowanego spisku musiał stać się i jego bliski współpracownik i mieszczański polityk Johann Köppel. We swoich żądaniach zadowolona szlachta skutecznie stała za swym panami i swoimi zastępcami, na czele z Ernstem Tschammerem, Hansem Ebersbachem, Bernardem Przemykem i Kasperem Braunem odznaczyli się niezwykłą wierność w trakcie i po jego kapitulacji.

     Jakkolwiek wtedy jeszcze nikt nie mógł przypuszczać, że faktem dokonanym stanie się fizyczna likwidacja elity mieszczańskiej. Momentem ich porażki w zmaganiach o udział w nowo rodzącym się rozłożeniu sił wewnątrz stanów księstwa, doszło dopiero w ciągu walk, które w księstwie głogowskim zamknęły erę piastowską. Wyrok nastąpił w oblężonym Głogowie - wydany tajnie, a jego brutalnej realizacji podjęły się warstwy miejscowych możnowładców.

     Prawdziwych reżyserów tych wydarzeń można identyfikować, poprzez trzy fakty. Przede wszystkim chodzi o podobieństwo między sposobem prowadzenia polityki podczas kryzysu w latach 1488 i 1493. Ważnym czynnikiem, który miał wpływ na decyzje o losie uwięzionych była również nieobecność księcia w oblężonym mieście. Trzecim kluczem do zrozumienia kulis tragedii głogowskich rajców jest zagadkowa postać wzmiankowana w źródłach pod określeniem: „Busch“, „Nenne“, czy „Herzogs Vater“. Tajemnicza osoba nabrała niebawem po przycichnięciu wydarzeń połączonych z końcem piastowskiej władzy niemal demonicznych rysów, umocnionych postępem czasu, zyskała pogłębiającą anonimowość. Curriculum vitae Buscha owszem to w znacznej mierze oprawił w ramki wzmiankowany dziennik Johanna Köppela. Spisek uwięzionego burmistrza z niego (tutaj według księcia) uczynił zbrodniarza odpowiedzialnego za śmierć uwięzionych mieszczan.

     Rzeczywistość była jednak bardziej barwna. Wpierw należy uświadomić, że autor pisał swoją rozprawę aż na końcu swojego życia, kiedy warunki w więzieniu były doprawdy już nie do zniesienia. Należy się zapytać, czy tak było od początku. Fakt, że miał w więzieniu na czym pisać, wskazuje, że warunki w niewoli mogły być tym sposobem ponadstandardowe. Na początku do uwięzionych mieli dostęp przyjaciele oraz rodzina, którzy też dostarczali im pożywienia. Cela była oświetlona przy pomocy świec, a z wypalonych knotów Köppel wykonał sobie atrament. Warunki gwałtownie pogorszyły się w więzieniu dopiero po całych pięciu miesiącach. Jeden z uwięzionych umarł i można sądzić, że to nie była dobra wiadomość dla osoby, z której rozkazu zostali uwięzieni. Wszak książę nie życzył sobie śmierci rajców. Mieli oni jedynie zostać ukarani i odsunięci z oczu głogowskich mieszczan. Świadczyłby o tym też fakt odmowy udzielenia ostatniego sakramentu i wypuszczenie jednego z uwięzionych z uwagi na pogorszenie się jego stanu zdrowia. Bardziej w prozaicki sposób niż tylko okrutność władcy można w końcu objaśnić i główny punkt oskarżenia, a więc nie udzielenia wystarczających ilości pożywienia i płynów. Głogów był od połowy maja oblegany przez wojska Macieja Korwina, a w połowie czerwca miasto opuścił i książę Jan, który potem dążył do zgromadzenia posiłków w Szprotawie i wyjednania pomocy u sąsiednich władców. Sytuacja obrońców dalej wyraźnie pogorszyła się na początku sierpnia, kiedy była stale czytelna przewaga wojskowa Korwina. Głogów został ogrodzony systemem rowów i hermetycznie zamknięty. W mieście zaczęły kończyć zasoby pożywienia, a sytuacja załogi stała się krytyczna na początku września. Od sierpnia dostarczano więźniom w wieży zamkowej jedzenie, jednak już z dłuższymi przerwami, sytuacja znacznie pogorszyła się z początkiem kolejnego miesiąca. Na końcu października, gdy już rajcy byli martwi, uciekli z Głogowa znaczniejsi dowódcy a 18 listopada wyczerpane miasto skapitulowało.

     Sporna jest także wskazywana wina nieobecnego księcia Jana za śmierć rajców. Powstaje także pytaniem, czy decyzję pozostawienia więźniów bez jedzenia i picia, tym samym własnemu losowi, uczynili jego wojskowi dowódcy. Obok nich mieli swój znaczący wpływ także przedstawiciele szlachty, którzy nie byli przyjacielsko nastawieni wobec mieszczan, tak jak np. wspomniany Bernard Przymke i na koniec końców tajemniczy Busch. Według świadectwa Köppela najpewniej miał to być on, ten który wyniósł z zamku klucze od celi i tym samym skazał osadzonych nieszczęśników na śmierć. Kim w takim razie on był?

     Köppel charakteryzuje go powszechnie jako szlachetnego książęcego ulubieńca, który swojego pana wyniósł z palącego się domu i uratował mu tym samym życie. Były burmistrz więcej dodawać nie musiał, ponieważ szło o osobę wszystkim dobrze znaną. W czasie oblężenia Głogowa został wysłany z żądaniem posiłków do Szprotawy, doświadczony wojskowy hetman Bernard Przymke i Anzold Buschko Ebersbach, więc krewny jednego ze szlacheckich prominentów Hansa Ebersbacha. Bernard Przymke powrócił do miasta później, jako jeden z dowódców rekwirował głogowskim obywatelom zapasy żywności. Byłoby logiczne, że razem z nim wrócił się drugi z wymienionych Anzold Buschko, którego można identyfikować z postacią tajemniczego Busche. Był to również przedstawiciel jednego z wpływowych szlacheckich rodów, Ebersbachów. Kto więc zdecydował o losie uwięzionych rajców? Niewątpliwie negocjował jednak o swą wolę. Jego czyn miał być poza tym jedynie pierwszą fazą rozliczenia głogowskich prominentów z niewygodnymi mocarstwowymi konkurentami z rzesz mieszczaństwa. Porażka Jana II zakończyła władzę starej piastowskiej dynastii w Głogowie. W ciągu krótkiego okresu mierzonego latami 1489 i 1508 na miejscowym książęcym tronie zmieniła się cała plejada władców: Maciej Korwin i jego syn Jan, Władysław Jagiellończyk (kolejno trzykrotnie) i jego bracia Jan Olbracht i Zygmunt. Oprócz tego wymienianego na końcu żaden z nich w Głogowie nie zasiadał, a władza była sprawowana za pomocą nowej instytucji, jaką był urząd starosty ziemskiego, która się tutaj dopiero kształtowała i potrzebowała dogodnego miejsca w ramach sprawnego systemu władzy w kraju. Trwałe naruszenie mocarstwowych związków przedstawicieli stanów zmuszało do przejmowania zdecydowanej odpowiedzialności władzy i naturalnie dalej ostro zaogniło dotychczasowe wewnętrzne konflikty. Zdecydowany był przy tym spór o kontrolę systemu sądowniczego księstwa, jego zawładnięcie było kluczem do umocnienia się i legalizacji przewagi jednej, bądź drugiej strony.

     Celowy atak na reprezentację mieszczańskiej polityki z roku 1488, dominacja warstwy szlacheckiej, wewnętrznie zjednoczył i wyraźnie podkreślił jego autorytet. Na czoło wysuwał się coraz więcej Ernst Tschammer, który się między latami 1489-1492 stał w ramach całej społeczności stanowej człowiekiem numer jeden. Z jego nazwiskiem wiąże się końcowe zwycięstwo szlachty w rywalizacji o przewagę we wnętrzu księstwa. Dzięki umiejętnie prowadzonej polityce, Tschammer potrafił zachować twarz i w odniesieniu do pokonanych rywalów i stał sie na ziemi głogowskiej wszechobecnie poważaną osobowością. Szlachta była od początku pod jego przywództwem aktywniejsza, a w stosunku do zdezorientowanej miejskiej opozycji agresywniejsza. Już w ciągu roku 1490 na czeskim królu i nowym księciu wymogła rozporządzenie, w którym zakazywano mieszczanom więzić i sądzić ich członków. W niedługim czasie na ziemi głogowskiej rozpoczął rządy brat króla Jan Olbracht, i ziemski starosta Jan Karnkowski zwany w Głogowie „Polakiem”. Nowy namiestnik znalazł się we wnętrzu politycznych konfliktów, szybko zorientował się i wsparł silniejszego, czyli szlachtę. Udało mu się w ten sposób wzmocnić swoją pozycję. W kontekście wewnątrz politycznych sporów było jednak ważniejsze, że pozyskano Ernsta Tschammera i jego ludzi na swą stronę (sprzyjającą księciu) i mogli sobie pozwolić, aby przejść na decydującą ofensywę przeciw miastu. Sytuacja mieszczan komplikowała się i stała się ważnym wewnętrznym problemem samej głogowskiej rady miejskiej. Szło o osobę wpływowego Melchiora Dreissigmarcka, jego rodzina przez dłuższy czas należała do elity głogowskiej metropolii. Jego krewny Bernard był jednym z męczenników roku 1488, a on sam zasiadł w pierwszej, ustanowionej po walkach radzie. Wdał się jednak szybko w spór z ostatnimi głogowskimi przedstawicielami, ponieważ starał się wzmocnić majątek po zamordowanym krewnym. Konflikt był o tyle silniejszy, że Melchior stanął w 1491 r. jako burmistrz na czele całej miejskiej społeczności i szukał tym sposobem drogi do wpływowych szlachciców i starosty „Polaka”. Starosta także ochraniał do ostatniej chwili pozycję Melchiora i pozwolił upaść mu dopiero pod silnym naciskiem jego przeciwników na czele z najstarszym z rajców Martinem Arnoldem. Na czele miasta potem naturalnie nie stanął nikt inny niż sam energiczny Arnold. Konsolidacja miejskiej polityki nastąpiła jednak za późno. Niezgoda na najwyższych stanowiskach nie tylko podważała jej zdolność do działania, ale umożliwiła wpływowej klice szlachty działać bardziej śmiało. Nie chodziło jedynie o wzajemną niechęć między starostą ziemskim a najważniejszymi mieszczańskimi politykami. Wszystkim widoczna i trudna do pokonania komunikacyjna bariera oddzielała od siebie miasta i szlachtę, jako całe warstwy społeczne. Było symboliczne, że tym razem już nieskrywany konflikt był znów połączony z dostojnikiem Buschem.

     Ten został w 1491 r. uwięziony w Kożuchowie i z polecenia przedstawicieli Głogowa poddany ciężkim torturom. W ich takcie przyznał się do wszystkiego, co chcieli jego oprawcy, a na koniec wydał także personalia swoich współtowarzyszy. Więcej nie było potrzebne. Wyrok brzmiał śmierć przez ścięcie mieczem i został wykonany na kożuchowskim rynku. Według słów kronikarza to mieli być właśnie oni, bliżej nieznani kompani, którzy za jakiś czas pomówieniami podjudzili szlachtę przeciwko miastu, co miało być na rękę przede wszystkim staroście Karnkowskiemu. Nie miałoby zbyt dużego sensu zajmować się analizą, której zadaniem byłoby wytłumaczenie niezgodności wewnątrz stanów i dokreślenie namiestnikowi podobno jego tyrańskich rysów. Bardzo interesujące jest owszem niechcące stwierdzenie, że polityka Buscha wytworzyła w efekcie całą grupę szlachciców, która miała znaczący wpływ na swych szlachetnie urodzonych kolegów. Mamy tutaj znów kolejny dowód, który utożsamia twórców tej przeciw miejskiej polityki ze środowiskiem szlacheckim.

     Egzekucja szlachcica ukierunkowanego na najbardziej wpływową warstwę dostojników, spowodowała naturalny punkt zapalny i paradoksalnie decydująca część dostojników zgromadzona wokół Tschammera usunęła się. Styl konfrontacji musiał być i ze strony czołowych mieszczańskich polityków rozumiany jako celowy. Można sądzić, że przyśpieszona egzekucja miała być przede wszystkim wyrazem zastraszenia. Zarówno wszak nie chodziło o nic innego jak o absolutne poparcie królewskiego przywileju z 1490 roku, w którym mieszczanom zakazano sądzenia i karania szlachciców. Było to przecież jawne nieposłuszeństwo, co miało w niedługim czasie mieszczanom bardzo zaszkodzić.

     Do decydującej próby sił doszło na początku roku 1493. Melchior Dreissigmarck spróbował we swym sporze z burmistrzem Arnoldem i innymi rajcami odwołać się do osamotnionego księcia i polskiego króla Jana Olbrachta, co owszem głogowscy dostojnicy dosadnie odrzucili. Przeciągający się spór osłabiał pozycję miejskiej reprezentacji i tym samym podkopywał legalność pozycji burmistrza, wskazując, że na urząd dostał się on za sprawą usunięcia Dreissigmarcka. Odpowiednią sytuację wykorzystała druga strona i jej atak był gwałtowny. Starosta odmówił respektowania wolnego wyboru rady miejskiej i osadził na ratuszu sobie wiernych ludzi. Pozbył się w ten sposób niepokornej opozycji, ale przede wszystkim uderzył w najczulszy punkt reprezentacji mieszczan w całym księstwie. Dalszym krokiem ukierunkowanym do całkowitego zniszczenia opozycji było aresztowanie dnia 16 marca dawnego burmistrza Martina Arnolda i członka rady miejskiej Nikolasa Linckego. Uwięzienie popularnych przywódców stanu mieszczańskiego musiało obywatelom Głogowa mocno przypomnieć wydarzenia roku 1488, wszak natychmiast następny dzień wywołał otwartą rebelię. Mieszkańców zwołano za pomocą dźwięków dzwonów i uzbrojeni wtargnęli do ratusza w celu uwolnienia aresztowanych siłą. Sytuacja stała się nieprzewidywalna dla przywódcy szlachty Ernsta Tschammera, któremu udało się zbiec z miasta. Jego przykładem poszedł bez wahania obawiający sie reakcji tłumu Melchior Dreissigmarck.

     Powstańcy nie znaleźli na ratuszu sukcesu swych działań, ponieważ aresztowani byli przetrzymywani na zamku głogowskim pod czujnym okiem starosty Karnkowskiego. Na zdobycie tego umocnionego budynku nie mieli buntownicy dostatecznych sił i spróbowali jedynie rokowania z panującym. Jedynym namacalnym efektem ich wysiłków była hetmańska wymijająca odpowiedź, że aresztowani są niebezpiecznymi spiskowcami przeciw władzy księcia, który jako jedyny ma prawo decydować o ich losie. Król Jan Olbracht w tym czasie z całym dworem przebywał w pobliżu Poznania, gdzie miało być wysłane poselstwo. Źródła o dalszym rozwoju sytuacji we wzburzonym mieście milczą. Bowiem wszak utrzymała się mianowana rada miejska i w maju doszło do nowej fali aresztowań, należy zaznaczyć, że starosta mając poparcie szlachty powstanie spacyfikował. Atmosfera niezmiennie pozostawała napięta i relatywnym sposobem na załatwienie sytuacji mogła być obiecana audiencja u księcia. Do polskiego Poznania pielgrzymowało niejedno poselstwo, jak i ze strony mieszczan, tak i starosty broniącego swojego postępowania i szlacheckich sprzymierzeńców. Władca owszem słuchał przede wszystkim rady swojego ulubieńca a mieszczanie w jego oczach nie byli zdolni pozbyć się wizerunku rebeliantów.

     Rozwiązanie kryzysu przeciągało się, przy czym czas grał na niekorzyść mieszczan. Dopiero po całych czterech miesiącach wysłał król do Głogowa komisję z misją, aby cały spór zakończyła. W tym czasie miał już starosta Jan Karnkowski całą sytuację pod swoją kontrolą i oprzeć się mógł o rozstrzygnięcie ze strony władcy, który bez wzglądu na stare przywileje pozbawił mieszczan prawa uwięzienia i sądzenia szlachty. Komisarze to rozstrzygnięcie teraz potwierdzili. Szczególną serię przesłuchań poświęcili i uwięzionym na czele z byłym burmistrzem Arnoldem. Ten tłumaczył się tym, że jedynie bronił miasta z tytułu swojego urzędu przed atakami szlachty i niesprawiedliwością starosty. Pod naciskiem Karnowskiego, który mieszczan oskarżył o nieposłuszeństwo, nikt wszak zdecydowany nie wystąpił w jego obronie. Dokładnie wyreżyserowany proces skończył się patem, ponieważ komisja nie wydała w sprawie uwięzionych żadnego rozstrzygnięcia i udała się z powrotem do polskiego króla. Wyjątkiem była jedynie osoba Melchiora Dreissigmarcka, który został oczyszczony z zarzutów i uwolniony. Jego aresztowanie było jedynie elementem gry politycznej i oskarżeń pod adresem jego osoby i tak nikt nie brał poważnie.

     Po opuszczeniu miasta przez komisarzy, starosta podjął próbę ugłaskania opozycji poprzez ułaskawienie dalszych dwóch więźniów mianowicie Nicklasa Linckego, którego aresztowanie razem z byłym burmistrzem Arnoldem stało się powodem całego buntu. Mieszczanie dzięki temu spróbowali raz jeszcze wyjednać u króla łaskę uzyskać korzystny wyrok komisarzy. Ich dążenia w sposób oczywisty naraziły się na otwarte niezadowolenie panującego i były pretekstem do zaostrzenia się represji ze strony książęcego aparatu. Ten nabrał pewniejszego charakteru na początku sierpnia, kiedy władca dał staroście wolną rękę w sprawach uwięzionych mieszczan, zarówno potwierdzając ustalenia swych komisarzy. Mieszczanom kategorycznie zakazano sądowego ścigania szlachty. Rozporządzenie polepszało położenie szlacheckich dłużników i zapewniało szlachcie ochronę przed zapędami  niechętnych nimsił. Oznaczało to polityczną porażkę miast na ziemi głogowskiej oraz pieczętowało pełne zwycięstwo szlachty w konflikcie rozstrzygającym przewagę wewnątrz księstwa.

     Koniecznym było jednak rozwiązać sporny fakt i przymusić mieszczan do przyjęcia winy na drodze prawa, tym samym zalegalizować zwycięstwo. Wielką nadzieją, w której pokładali swoje roszczenia starosta i głogowska szlachta, było wypuszczenie z więzienia mieszczańskiego przywódcy Linckego, otworzyło na nowo drzwi pokusy, aby rozwiązać przeciągający się konflikt na drodze gwałtu i użycia siły. Jeszcze na początku września dostali niektórzy z uwięzionych możliwość audiencji u panującego. Król Jan Olbracht jednak odmówił ich przyjęcia i nakazał swojemu staroście, aby uporczywy konflikt rozwiązał i buntowników przymusił do posłuszeństwa. Karnkowskiemu i jego szlacheckim sprzymierzeńcom tym samym dano wolną rękę.

     O wiele bardziej i z opóźnieniem starosta i ludzie z jego kręgu zaczęli sobie uświadamiać, że istnienie konkretnych wyników (bez oglądania się na realność ich przewinień) otwiera im nowe możliwości. Samym mieszczanom było również jasne, że doszło do wyczerpania wszelkich możliwości skutecznej obrony. Niepewność tej sytuacji musiał czuć i starosta ziemski, który nie był przez pół roku w stanie doprowadzić do zakończenia głogowskiego kryzysu, a jego reputacja na polskim dworze królewskim mogła nabawić się poważnych rys. To obie strony konfliktu zmusiło do zmiany taktyki i dokładnego i uważnego przemyślenia wariantów dalszych działań. Mieszczanie w tym czasie byli raczej nie podmiotem a obiektem polityki. Ani pozycja ich przeciwników nie była jednostronna, lecz zostali okolicznościami przymuszeni do aktywności, która poza tym nie przynosiła pożądanych wyników. Z intensywnych konsultacji wyłonił się przemyślany plan, który rozpoczęli wprowadzać w życie już od początku października jego dwaj główni aktorzy, starosta Jan Karnkowski i przywódca szlachty Ernst Tschammer.

     Jego meritum zaplanowane było z rozmachem, został przygotowany spektakl, który miał za zadanie stworzenie atmosfery zastraszania i sytuacji bez wyjścia przygotować podstawy do następnego udzielenia aktu litości. Uwięzionym zaostrzono warunki, w więzieniu byli konfrontowani z „widokiem” rychłej śmierci i ułatwiono im możliwości przygotowania do wyrażenia ostatniej woli. Fakt przygotowania testamentu był potem w mieście szeroko rozpowiadany, aby mieszczanie nie wątpili, że chodzi jedynie o groźby, po czterech dniach na rynku przed ratuszem doszło do pierwszej egzekucji, gdzie pierwszą ofiarą został Nikolaus Ackermann. Wybór jego osoby nie był przypadkowy, podobnie jak fakt, że nie zostali straceni wszyscy uwięzieni. Ackermann był jedynym oskarżonym za konkretne czyny. Przypisywano mu, że to on rozdzwonił dzwon podczas ataku na ratusz. Chodziło tutaj o zbrodniarza występującego przeciw władzy książęcej. Jego egzekucja była niczym innym jak demonstracją siły, miała zszokować i sparaliżować mieszczan, jak również zmusić do refleksji. Wydarzenie musiało także wstrząsnąć i wolą uwięzionych, zwłaszcza, że bezpośrednio do kolejnej egzekucji byli przygotowywani dalsi dwaj z uwięzionych.

     Gdy było wiadome, że całe miasto zostało porażone wydarzeniami, tydzień później do siebie na zamek starosta Karnkowski wezwał głogowskich rajców i stanowczo nakazał im w imieniu króla w tym samym dniu stracić wszystkich pozostałych przy życiu dostojników. Następnie opuścił miasto i udał się do Polkowic. Jego rozkaz szybko dostał się do wiadomości publicznej w Głogowie, szczególnie, że wystraszona miejska rada rozpoczęła pośpieszne przygotowania do egzekucji. Uwięzieni zostali przygotowani na śmierć, dostąpili sakramentów, pomimo to ich zaufani krewni i przyjaciele spróbowali odroczyć wykonania wyroku. Rajcy jednak bali się wziąć na siebie odpowiedzialność za niespełnienie woli starosty i tutaj pojawiła się na scenie druga kluczowa osoba. Ernst Tschammer, człowiek, który był według słów kronikarza twórcą mających nastąpić wydarzeń. Wzgląd na jego dalsze postępowanie wydaje się prawdopodobne, że rozkaz starosty i następny szybki wyjazd był jedynie niczym innym jak dalszym etapem dokładnie wyreżyserowanego dramatu. Tschammer został w mieście jedyną osobą, w której mogli petenci pokładać swoje ostatnie nadzieje.

     Obecnie to mieszczanie prosili go o interwencję kierując się dobrem swych najbliższych. Tschammer i jego pozytywny stosunek do mieszczan był wszechobecnie znany, oczywiście z podjęciem działań i tym samym spełnienia błagań ociągał się i prawie odmówił. Jednakże wszak dał się nalegającym zmiękczyć i obiecał, że będzie u starosty pośredniczyć. Również udał się na ratusz, gdzie zażądał opóźnienia egzekucji o jeden dzień. Rajcy jednak bali się sprzeciwić woli starosty i uspokoili się dopiero, gdy Tschammer obiecał im wziąć całą odpowiedzialność na siebie. Gdy wieczorem wrócił starosta Karnkowski i zainteresował się przebiegiem egzekucji, Tschammer wyjednał u niego nie tylko jej zawieszenia, ale i również i obietnicę uwolnienia więźniów. Ten to nagły szczęśliwy zwrot, który mieszczanie przypisali jego umiejętnościom elokwencji, mógł być uważany za jeden z dowodów dokładnego przygotowania całego przedstawienia.

     Na drugi dzień rano Ernst Tschammer stanął na czele pochodu głogowskich rajców, z którymi udał się na zamek do starosty Karnkowskiego. Powaga postępowania delegacji miała oficjalny charakter i nie ulega wątpliwości o tym, że główne punkty były przy tym uzgodnione. Tschammer poprosił starostę o uwolnienie aresztowanych. Ten ogłosił warunek, że miasto przystąpi do rozwiązania konfliktu formą tradycyjnej pokory uległości wobec woli panującego. Mieszczanie uroczyście zgodzili się, czym była droga do łaski definitywnie rozpoczęta. Również było ogłoszone, że do aktu wspólnej pokory dojdzie jeszcze tego samego dnia. Skazańców przyprowadzono na ratusz, gdzie zdjęli swoje odzienie, następnie w stroju pokutników, boso i z odkrytymi głowami udali się w kierunku zamku, jedynie rajcy miejscy kroczyli w kapeluszach na głowach. Droga pochodu zakończyła się przy zamkowym moście, gdzie stał Jan Karnkowski w towarzystwie Ernsta Tschammera i innych szlachciców. Tutaj obnażyli głowy i rajcy, jak również zdjęli buty. Jak tylko procesja dotarła do mostu wiodącego do zamku padli wszyscy jej uczestnicy na kolana na ziemię, a dotychczasowi skazańcy rzucili się do nóg starosty. Jedynie rajcom nakazano wstać, ponieważ jako jedyni nie zawinili i następnie swojej roli podjął się Tschammer. Obrócił się do klęczących mieszczan i surowo rzekł, że oni są uznani za buntowników czemu dali dowód, mając czelność sprzeciwić się swemu z woli Boga obranemu panu. Książę i panujący król Polski wszak dzięki swojemu miłosierdziu daruje im życie i wolność. Głogowianie mieli wyciągnąć z całego zajścia nauczkę i w przyszłości musieli zachowywać się tak, jak posłusznym mieszczanom przystoi. Następnie pozwolono im wstać i zostali uroczyście uwolnieni. Dalsza droga ku okazaniu litości wiodła na cmenatrz pod wezwaniem świętego Jana, gdzie zebrani podziękowali za pomoc Bogu i św. Mikołajowi. Byli więźniowie udali się następnie na ratusz, gdzie zostali zobowiązani do dyspozycyjności w przyszłości i na koniec mogli powrócić do swoich domów.

     Akt litości nie dotyczył jednak wszystkich. Został z niego wyłączony burmistrz a zarazem przywódca mieszczańskiej opozycji Martin Arnold, jak również i z dalszych bardziej zaangażowanych mieszczanin Piotr Gloger. I on na koniec otrzymał odpuszczenie swoich win. Jego tradycyjna pokora miała jednak ostrzejszy przebieg i odegrała się dopiero po 14 dniach. Piotr musiał boso, w stroju pokutnika pełzać na kolanach z więzienia aż na ratusz i stąd w pochodzie z rajcami i mieszczanami na zamek, gdzie cały wyczerpany, ubrudzony i z krwawiącymi kolanami upadł na ziemię. Następnie i on otrzymał litość ze strony swojego księcia. Ostatnią ofiarą konfliktu był dawny burmistrz, który został ścięty 8 listopada na zamkowym dziedzińcu. Jego śmierć wszak już paradoksalnie nie miała znaczenia w załagodzeniu konfliktu, czego wyrazem było publiczne, wspólne śpiewanie pieśni żałobnych. Znakomity teatr sił doskonale spełnił swój cel. Spokojni mogli być już wszyscy, przede wszystkim szlachta, której udało się wyeliminować z gry i zobowiązać do wdzięczności swojego głównego konkurenta. Nie można wątpić w to, że starosta i dostojnicy od początku nie chcieli wykorzystać represje do ekstremum i przystąpić do egzekucji wszystkich uwięzionych.

     W ocenie domysłów o samej brutalności wydarzeń wypowiada na koniec przeciągający się proces rozwiązania konfliktu. Otwarte wysiłki byłyby nie tylko niewystarczające, ale wymownie niebezpieczne, albo zapędziłyby mieszczan do ślepej uliczki. Symboliczne świadectwo dokładnie wyreżyserowanego spektaklu daje akt, który miał miejsce w 1494 r., kiedy na urząd burmistrza został wyniesiony Melchior Dreissigmarck, u którego możemy zaobserwować elementy kolaboracji ze stroną zwycięzców. W oczach mieszkańców Głogowa także doszło i do rehabilitacji pozycji miejskiej warstwy rządzącej. Stare schematy rozkładu sił wewnątrz księstwa nigdy nie miały być odnowione. Po tym, jak mieszczanie uznali swoją porażkę i przyjęli końcowy wynik, przestała istnieć ich wolna polityka na około dwadzieścia lat. Ten stan był w praktyce podyktowany tym, że do roku 1511 nie doszło do przywrócenia wolnego wyboru rady miejskiej. Burmistrza i rajców wskazywał nadal starosta (i tu zachował sie wpływ szlachty). Szlachetnie urodzeni zyskali tym samym dość czasu i możliwości do umocnienia nowego mocarstwowego statusu quo. Wydarzenia roku 1493 przy tym dalej podkreśliły i osobiste zwycięstwo Ernsta Tschammera. Stał się on bezsprzecznie autorytetem nie tylko w ramach swojego stanu, ale i między mieszczaństwem, które miało względem jego osoby dług wdzięczności. Właśnie pod jego przywództwem wstąpił Głogów do ery wczesnych czasów nowożytnych.