1291,
26.03,
Henryk III, książę głogowski, wraz z
dworem i kancelarią, rozlokował się wreszcie w Ścinawie. Udał się tam po wielkim
pożarze Głogowa, który miał miejsce na początku roku. Dziś już w nowym miejscu
podjął decyzję o ułatwieniu mieszkańcom zniszczonego Głogowa odbudowę miasta. „Darował
mieszczanom głogowskim poszkodowanym przez pożar dochody z promu, który
uruchomiono wskutek uszkodzenia mostu. Zagwarantował miastu w całym swoim
księstwie wolność cła...” Do odbudowującej się stolicy księstwa Henryk
III wróci wiosną, za rok.
1474,
22.03.,
do
kolegium wikariuszy głogowskich wstąpił Kaspar Borgeni, autor słynnego Rocznika
Głogowskiego (Annales Glogovienses). Jak pisał autor przekładu prof. Wojciech
Mrozowicz - Zajął
w nim dawne miejsce wikariusza Henryka Braunego. W kolegium Kaspar Borgeni był
prokuratorem (zarządcą) wikariuszy. W instytucjach kościelnych prokuratorzy to
najczęściej również osoby odpowiedzialne za sprawy gospodarcze. Zapewne właśnie
jako taki Kaspar Borgeni był zobowiązany do prowadzenia rejestru. „Ego Caspar
Borgeni procurator vocariorum” („Ja Kaspar Borgeni, prokurator wikariuszy”).
Borgeni najprawdopodobniej był głogowianinem lub pochodził z najbliższych okolic
i tym badacze uzasadniają jego zainteresowanie spisywaniem przeszłości tej
ziemi. Stanowisko prokuratora wikariuszy zajmować miał przez ok. dwadzieścia
lat. O opuszczeniu przez niego tej funkcji świadczyć ma zapis o ponownym
obsadzeniu stanowiska 25 października 1495 roku. Więc przed tą datą musiał
odejść. Najpewniej z powodu śmierci.
1582.19.03.
[cd. dla notki 3/2015],
Marcin Kasper Schöffer otworzył pierwszą w Głogowie księgarnię. Ten swojsko
brzmiący w XXI wieku zwrot „otworzył księgarnię” jest
bardzo na wyrost bo wtedy i podaż książek była zupełnie inna i sama
książka wyglądała inaczej.
Głogowski kupiec otrzymał przywilej wyłączności na handel książkami na 5 lat ale
ceny sprowadzanych przez niego dzieł miały być identyczne jak w księgarniach
wrocławskich. Nie wiemy jak wywiązywał się z przyjętych obowiązków i jakie było
zainteresowanie Głogowian słowem pisanym i drukowanym. Jednak jeszcze w XVI
wieku w mieście powstała (1598) kolejna księgarnia – Stephana Buchnera.

A na ilustracji miniaturowa
(11x7,5 cm, oprawa twarda, 96 str.)
książeczka głogowskiej Oficyny Wydawniczej Grupy Cives Glogoviae 1253:
"Arithmetica Linearis - wykład z
komentarzem". Jak informuje Wydawca zawiera ona wykład arytmetyki
średniowiecznej w wersji oryginalnej oraz uwspółcześnioną jego wersję i krótki
komentarz. [Ilustracja Wydawcy]
1651,
7.03.,
po
zakończeniu wojny trzydziestoletniej, wyjściu wojsk okupacyjnych (szwedzkich) i
w Głogowie trwa intensywna rekatolizacja przestrzeni religijnej. Mimo oporu
wiernych ewangelików przejmowane są kościoły, usuwane ruchomości ewangelickie.
Nakazano opuszczenie miasta przez dwóch duchownych. W dniu dzisiejszym proboszcz
katolicki ogłasza, że jest jedynym, który może udzielać chrztów czy ślubów oraz
celebrować i prowadzić msze pogrzebowe i pochówki.
1741,
21.03.,
gubernatorem Głogowa, według zapisu Juliusza Blaschkego opartego na dokumentach
z archiwum rodzinnego marszałka, został mianowany znamienity wódz pruski -
Christoph Wilhelm von Kalckstein.
Jednak od razu należy się czytelnikowi wyjaśnienie. Miasto i twierdza
Głogów nie były w czasach pruskich siedzibą gubernatora. Na Śląsku taki
status miały: Wrocław, Nysa i Świdnica (Gouvernement
und Kommendantur). Pozostałe pięć twierdz: Brzeg (Brieg), Koźle (Cosel),
Kłodzko (Glatz), Głogów (Glogau) i Srebrna Góra (Silberberg) posiadały
komendantury.
Dwóch znanych z literatury gubernatorów
Głogowa – Christoph von Kalckstein i
książę Eugen Friedrich Württemberg
otrzymało te urzędy jako tytularne, za zasługi. Nie wiemy nawet czy odwiedzili
kiedyś miasto, w którym mieli sprawować urząd.
W
biogramach pojawia się zaledwie lakoniczny zapis o
gubernatorstwie twierdzy Głogów. Wzmianka w tomie 15
Allgemeine Deutsche Biographie
informuje, że
– „Król
Fryderyk nadał mu za szturm Brzegu w 1741r wysoki order i gubernatorstwo Głogowa”.
To odznaczenie to Order Czarnego Orła (najwyższe pruskie odznaczenie dla
arystokracji chlubiącej sie
pochodzeniem rodu od pokoleń).
Wspomniany Kalckstein to jeden z trzech o tym nazwisku związanych z twierdzą na
przestrzeni jej dziejów. Pierwszym miał być generał von Kalckstein w służbie
Sasów biorący udział w zdobyciu twierdzy na Habsburgach w sierpniu 1632 r.
Trzecim był natomiast komendant twierdzy w 1912 r. - generał major Friedrich von
Kalckstein. Tu można też wspomnieć, że nazwisko to nosił szlachcic – pierwowzór
pułkownika Dowgirda z filmu „Czarne chmury” jak i
również (w XX wieku) zdrajca, który wydał Niemcom w okupacyjnej Warszawie
generała Stefana Grota-Roweckiego.

Christoph Wilhelm von Kalckstein,
feldmarszałek we fraku orderowym Orderu Orła Czarnego [HOSA] z
pomarańczowa szarfą i Gwiazdą na prawej piersi, które otrzymał za zdobycie
Brzegu.
1945,
14.03.,
w
nocy został zgarnięty przez rosyjskich „razwiedczyków”
w Koszarach Luttich lekarz grupy bojowej „Biehl” Alfred Jackowski.
Przesłuchiwany przez oficerów oddziału wywiadowczego zeznawał, że według niego
nastroje wśród kadry oficerskiej były kiepskie. Nie wierzyli w sukces obrony i
znikąd nie dochodziły sygnały o szykowanej i zbliżającej się odsieczy. Ale
dowódca twierdzy hrabia Eulenburg nakazywał walczyć do ostatniego człowieka. Jak
meldował Zarząd Wywiadowczy 3 Armii Gwardii - upadała wśród obrońców
wiara w możliwość ratunku. Część młodych żołnierzy, szczególnie
niszczycieli
czołgów,
(nastolatków z Hitlerjugend wyposażonych w osławione pięści pancerne – „panzerfaust”)
posiada jeszcze odrobiny entuzjazmu, żyjąc nadzieją na nadejście posiłków.
(Настроение
офицерского состава плохое, хотя высказывать свои мысли вслух они боятся и не
имеют никакой веры в возможность спасения.
Полковник граф Ойленбург всех офицеров призывал к борьбе до последнего человека.
Часть молодых солдат (особенно танкоистребителей) желают воевать, надеясь на
подход свежих сил.)
1946,
21.03.,
Kronika Miejska nieznanego sławskiego autora donosi: „Powiatowy
Urząd Bezpieczeństwa Publicznego przeniósł swą siedzibę z Głogowa do Sławy.
Urząd wziął do swej dyspozycji dwa bloki mieszkalne przy [ul.] Roli Żymierskiego
nr 47/48. W związku z powyższym dotychczasowi lokatorzy znaleźli się w przykrej
sytuacji gdyż tak mieszkań jak i środków przetranslokowania odczuwa się brak, a
sprawa usunięcia była paląca”.
[Wehikuł dziękuje Panu Arturowi Pacydze za podpowiedź]

Na Rynku w
Sławie tuz po wojnie miesciły sie też biura i mieszkania Komendy Powiatowej MO
|
|
1957, 14.03.,
do Głogowa, po dwudniowej podróży koleją, przyjeżdża ekspatriowana ze Lwowa
rodzina tamtejszych Polaków. W niej jest maturzysta, który musi podjąć kilka
ważnych dla swojej przyszłości decyzji. Staje z nimi w obliczu nowego, ale
pożądanego świata. Trzeba też zwrócić uwagę, że w ówczesnym Związku Radzieckim
była szkoła średnia 10-letnia. Natomiast w Polsce maturę ogólnokształcącą
zdawano po 11 latach nauki (7+4).
Autor znajduje się w oczekiwanej Polsce. Swoje wspomnienia zaczyna jednak od
początku:
Wspomnienia głogowianina - ekspatrianta z Lwowa
Jest rok 1956, Władysław Gomułka zostaje pierwszym sekretarzem Partii. W Polsce
postępuje tzw. odwilż.
To Gomułka spowodował drugą repatriację Polaków ze wschodu. Wracały rodziny
polskie z Ukrainy i innych republik radzieckich i ci z Syberii. Codziennie ze
Lwowa wyruszał pociąg do granicy Mościska-Medyka. To samo było w Brześciu.
We
Lwowie wśród Polaków krąży wiadomość, że pojawiła się możliwość wyjazdu na stałe
do Polski. Dyskutują koledzy w klasie, jeden drugiemu przekazuje, jakie należy
przedstawiać dokumenty w tzw. pasportnym uczrezdeniju (biurze dowodów
osobistych). Chodzę do polskiej średniej szkoły nr 10 przy ul. Puszkina 1, przed
wojną ul. Potockiego, obecnie gen. Tarasa Czuprynki (pseudonim Roman Szuchewycza
z UPA)
Jestem w 10 klasie, w przyszłym roku (1957), czeka mnie w maju matura (atestat
zrełosti). We Lwowie w tym czasie były jeszcze 2 średnie polskie szkoły: nr 24 i
30, położone bliżej centrum. Przed wojną szkoła nasza miała patronkę św.
Magdaleny, bo tuż przez ulicę był kościół św. Magdaleny a do Politechniki
Lwowskiej było około 100 metrów.
Już
we wrześniu z klasy do Polski wyjeżdżają 4 rodziny, w tym dyrektor szkoły i
nauczyciel matematyki. Rodzice po otrzymaniu zaproszenia od rodziny z Polski
składają wniosek o wyjazd. Do dokumentów trzeba było dołączyć różne
zaświadczenia. Aby złożyć „teczkę” musieliśmy stać w kolejce od wieczora i przed
urzędnikiem stawić się z całą rodziną. Czekamy. W lutym dostajemy zezwolenie z
poleceniem opuszczenia terytorium
ZSRR do 15 marca 1957 r. Przed wyjazdem wymieniamy obligacje państwowe na ruble
i czynimy zakupy. Pakujemy się. Wyjeżdżamy 12 marca pociągiem osobowym do
Mościsk [ostatnia
stacja kolejowa po wschodniej stronie granicy - Wehikuł].
Razem z nami wyjeżdża jeszcze jedna rodzina, koleżanka z klasy z rodzicami.
W
Mościskach byliśmy koło południa. Trzeba było odszukać w stercie skrzyń
ładunkowych nasze bagaże a następnie poprosić celnika aby dał raspiskę (zgodę na
wywóz). Każe otworzyć jedną skrzynię. Dobrze, że mieliśmy ze sobą gwoździe,
młotek i siekierę. Po przeglądzie trzeba było skrzynie przenieść we wskazane
miejsce. Po tym wszystkim wraz z dokumentami, paszportami rosyjskimi udaliśmy
się w kierunku pociągu osobowego, który stał na bocznicy. Szliśmy wśród szpaleru
wojskowych, cały skład pociągu był obstawiony przez żołnierzy. Przestrzeń
otwarta, mysz by się nie prześlizgnęła. Przy wejściu do wagonu kontrola
dokumentów przez oficera. Polecenie - zająć określony przedział. Przed samym
odjazdem ponowna kontrola dokumentów, zabrano nam paszporty. Oddano nam
zaproszenia. Kontrola w przedziale, słychać jak po dachu wagonu ktoś biegnie.
Pociąg rusza, na stopniach każdego wagonu z jednej i drugiej strony żołnierze,
widać to na łuku. Dojeżdżamy do granicy, pociąg zatrzymuje się. Dostrzegam słup
graniczny.
Żołnierze zeskakują ze stopni i biegną do samochodów ciężarowych
stojących na drodze. Odjeżdżają w kierunku Mościsk.
Do
wagonów wchodzą żołnierze WOP-u. 0ficerowie witają wszystkich słowami "Witamy w
Polsce". Niektórzy płaczą, inna atmosfera. Sprawdzanie dokumentów pobieżnie,
nikt nam się nie przypatruje podejrzliwie, uśmiechy. Ruszamy, dojeżdżamy do
Przemyśla. W Przemyślu na dworcu dużo ludzi z miasta. Jest późne popołudnie.
Jest czerwony krzyż, podstawione samochody rozwożą przybyłych do różnych punktów
pobytu w mieście. Nocujemy w obszernej sali, wcześniej fotograf robi zdjęcia do
dokumentu. Rano dostajemy dokument podróżny ze zdjęciem (karta repatriacyjna).
Na dworcu towarowym sprawdzamy, czy przyszły nasze bagaże, odnajdujemy je,
ładowane są do wagonów towarowych. Dwa tygodnie później odebraliśmy je na dworcu
w Głogowie.
Wieczorem wyjeżdżamy do Wrocławia, gdzie docieramy rano. Z okien wagonu widać
gruzy, wypalone domy. Tu mamy szybką przesiadkę. W Głogowie jesteśmy około 10
godz. Ruiny widać wszędzie. Zatrzymujemy się u mamy brata w Moszowicach, gdzie
jest sołtysem.
Po
kilkudniowym odpoczynku ruszam do Głogowa załatwić sobie szkołę. Przyjmuje mnie
ówczesny dyrektor szkoły Pan Piwoński. Na podstawie świadectw i rozmowy
proponuje mi 11 klasę. Ja oponuję, mówiąc, że nie znam historii Polski a ona
jest na maturze, która będzie za 2-3 m-ce. Deklaruję do klasy 10-tej. Dyrektor
się zgadza.
Dojeżdżam z Moszowic, we wsi nie ma prądu elektrycznego. Po tygodniu Dyrektor
umieszcza mnie w internacie przy ulicy Jedności Robotniczej 10
(budynek naprzeciw apteki). Internat mam bezpłatnie do końca roku. Po
kilku tygodniach do budynku internatu sprowadzają się rodzice. Mama podejmuje
w nim pracę. Otrzymują pokój z kuchnią a ja nadal mieszkam z kolegami. Ojciec
zatrudniony zostaje na PKP w Głogowie. W roku 1958 zdaję maturę jako jedyny
z przybyszy. W klasie oprócz mnie był jeszcze jeden kolega, przyjechał z Brodów
koło Lwowa ale zrezygnował w klasie 10-tej, może dlatego, że tam uczęszczał do
ukraińskiej szkoły.
W
ogólniaku w tym czasie były tylko 3 osoby (dwoje w klasie 10-tej i jeden w
11-tej ale on matury nie zdawał bo miał rosyjską). W szkole podstawowej, która
mieściła się na parterze budynku ogólniaka też były dzieci repatriantów, ale ilu
ich było - nie wiem.
Rodzice po przyjeździe otrzymali 5 tysięcy złotych zapomogi bezzwrotnej na
zagospodarowanie się. Wspomnę, że ojca pensja wynosiła 900 zł a matki 600zl.
To
tyle, jeżeli chodzi o historię naszego powrotu do Polski. Taką historię ma wielu
Polaków, którzy wówczas wracali. Wracali z Sybiru, z Litwy, Ukrainy i innych
republik.
W tym okresie do Głogowa trafiają i inne rodziny ekspatriowane ze Wschodu. W
sumie na terenie powiatu zarejestrowano 522 osoby. Miasto otrzymało fundusze na
remont mieszkań dla przesiedleńców.

Nauczyciele Liceum Ogólnokształcącego w 1957 ( ze zbiorów p. Mecner)
1959,
marzec.,
powstaje
Klub Motorowy LPŻ Głogów. Ten skrót LPŻ to Liga Przyjaciół Żołnierza, obecna
Liga Obrony Kraju, organizacja paramilitarna prowadząca wtedy m.in. kursy na
prawo jazdy, rozwijająca umiejętności i specjalności przydatne w przypadku
potrzeby mobilizacji wojennej.
Zainteresowanie motoryzacją i sportami motorowymi po wojnie wybuchło
natychmiast. Z pozyskiwanych egzemplarzy z demobilu, z zapomnianych garaży i
złomowisk „złote rączki” zestawiały motory, które pozawalały czuć sie wolnymi.
Jak pisze historyk sportu z istniejących klubów rajdowych (jak np. w Stoczni)
i motocyklowych powstała sekcja motocyklowa przy Klubie Sportowym „Chrobry”
Głogów.
Powstały Klub występował przez kilka lat w tzw. grupie Małego Żużla. Była to,
obok żużla profesjonalnego, grupa zrzeszająca lokalne kluby motorowe. W
ówczesnych siermiężnych czasach rozgrywki przeprowadzane były na
nieskomplikowanych torach dostępnych w wielu małych miejscowościach. Miejscem
zawodów w Głogowie była żużlowa bieżnia okalająca boisko klubowe
-
„Tor, po którym my się ścigaliśmy, trzeba było wraz z kolegami przygotować.
Trzeba było pożyczyć wały, kolczatki i traktory z Państwowego Ośrodka
Maszynowego i dużo pracy włożyć w to, aby to pobojowisko bombowe zaczęło
przypominać tor żużlowy”. Zawodnicy ścigali się na „na motocyklach WFM i WSK,
które zostały w LOK-u po klubie motocrossowym i kiedy zawiązała się sekcja
żużlowa to dostaliśmy ten przydział. Musieliśmy sami sobie te maszyny przerabiać
i przystosowywać do tego sportu, wiele czasu spędzaliśmy w warsztacie. Już wtedy
z tych motocykli usuwaliśmy hamulce”
Pierwszym prezesem Klubu był członek LPŻ Jerzy Komar.
Drugim kierownikiem zespołu był Stefan Burchart.
[w oparciu o tekst -
www.przegladzuzlowy.pl/2014/glogowski-zuzel/]

Klub motocyklowy w końcu lat czterdziestych (zdjęcie z archiwum rodzinnego
Marka Szatkowskiego, którego ojciec był członkiem klubu),
[patrz -
http://www.glogow.pl/tzg/galeria/klub_motocyklowy/klub_motocyklowy.htm
]
1984,
15.03.,
podjęto decyzję o rozszerzeniu granic miasta o dotychczasowe wsie: Brzostów,
Krzepów, Nosocice oraz fragmenty obrębów innych wsi. Powierzchnia miasta wzrosła
o 788 ha (łącznie 20,8 km2). W 1986 r. przyłączono resztę Widziszowa i Biechów.
Uchwałą WRN w Legnicy z dnia 20 kwietnia 1989 r. z dniem 1 stycznia 1990 roku w
granice administracyjne miasta Głogowa włączono część wsi z gminy Żukowice:
Słone, Żukowice i Wróblin Głogowski
W
roku 2012 gmina Żukowice rozpoczęła walkę o odzyskanie terenów huty i wokół niej
– chodziło o 30 mln podatku od nieruchomości odprowadzanych do kasy...
Powierzchnia miasta wynosi 35,11 km², co plasuje Głogów pod koniec drugiej setki
miast w Polsce.
|