Wehikuł czasu - kwiecień 2015 (rok 7/74)
Trwa plebiscyt
III
Głogowskiej Nagrody Historycznej „Złoty Bilet Czytelników Wehikułu
czasu”.
Proszę więc o
udział w głosowaniu – szczegóły na stronie TZG – a na głos oddany na
jedna z kandydatur czekamy pod adresem
wehikulczasuglogow@interia.pl
Mija 70 lat od tragicznego dla Głogowa końca wojny. Przez kilkadziesiąt
lat w centrum miasta, pod Pomnikiem Wdzięczności, który stanął na cokole
pomnika 5 batalionu pionierów odbywały się miejskie uroczystości. W 1995
roku po gruntownej modernizacji zrujnowany wcześniej a teraz odnowiony i
zmieniony obelisk otrzymał miano Pomnika Koalicji Antyhitlerowskiej i
spotykali się pod nim min. kombatanci. 4
kwietnia 2013 głogowska dziennikarka Gazety Lubuskiej donosił, ze „…odbyły
się uroczystości upamiętniające zakończenie walk wojennych w Głogowie w
1945 roku. Najprawdopodobniej, taka uroczystość odbyła się po już raz
ostatni.
Do parku przybyli ostatni kombatanci, władze miasta i powiatu, żołnierze
a także delegacje głogowskich szkół. Mieszkańców właściwie nie było….”
Rok później miasto uczciło dzień Zwycięstwa 8 maja,
mieszkańców też nie było. Jak
będzie w roku 70 lecia? Czy zostanie upamiętniony moment przybycia
pierwszych Głogowian? Choć dziś właściwie trwają już przygotowania do
nieodległych świąt Wielkiej Nocy i niewielu zastanawia się co działo się
np. w Wielki Piątek 70 lat temu. A o tym będzie niżej, bo wyjątkowo
Wehikuł kwietniowy zaczynamy wydarzeniami z marca 1945 r., właśnie z
przedświątecznych dni w dogorywającej Festung Glogau.
I jeszcze kilka słów obrachunków z nieodległą
przeszłością na przelomie kadencji samorządów. Bo nie tylko „poeta
pamięta”, pamięta też Wehikuł czasu –
W kwietniu 2013 r. ówcześni Włodarze Głogowa, Lubina
i Polkowic podpisali Deklarację utworzenia AGLOMERACJI MIEDZIOWEJ. Co z
tego pomysłu zostało do dziś? I czy pomysł jest w dalszym ciągu
aktualny? A tekst
deklaracji dalej jest dostępny:
http://www.glogow.pl/images/stories/pliki/deklaracja.pdf
W kwietniu 2014 r. wręczone zostały po raz pierwszy Nagrody Gospodarcze
Starosty Głogowskiego. Otrzymały firmy: spółka Sitech w kategorii „Nowy
inwestor"; Zakład
Ogólnobudowlany
Sobota w kategorii „Uznana firma lokalna"; Top Poligrafia została „Firmą
zaangażowaną społecznie". Nagrodą indywidualną dla osobowości
gospodarczej uhonorowano wójta gminy wiejskiej Głogów Andrzeja
Krzemienia. Jak wiemy sukces ten nie przełożył się na wynik wyborczy.
Czy Nagroda się ostanie i pod czyim patronatem zobaczymy za kilkanaście
dni.
W tym też
kwietniu rozpoczęła się też eksploatacja nowego złoża rudy miedzi Głogów
Głęboki Przemysłowy.
W kwietniu 2015 r. dobiega kres zawołania „tu znajdziesz pieniądze”. Czy
nowy znak
promocyjny
stanie się powszechnie akceptowany? Niebawem się dowiemy.
Z lektur Wehikułu
Dziś lektura specjalna
- obszerny fragment wspomnień kapitana Ottona Strebera, dowódcy jednej z
grup bojowych w Festung Glogau. Po zakończeniu wojny spisał swoje
wrażenia, które
opublikowane zostały
po raz pierwszy w roku 1954. Tłumaczenia dokonano w oparciu o wersję
tekstu zamieszczonego w „Neue
Glogauer Anzeiger”, nr 4/1996 (tłum. Antoni Bok – 29.03.2000.). Jak
tłumacz zauważa, fragmenty wspomnień znajdują się również w książce „Das
war Glogau” (Stadt
und Land an der Oder 1913-1945,
Hannover 1991).
W innym tłumaczeniu tekst znajduje się również w wydanej przez TZG
książce P. Lewickiego, Festung
Glogau, kalendarium wydarzeń, Głogów 2008.
Ostatnia noc w Hotelu Hindenburg
Sprawozdanie dowódcy
1445 fortecznego batalionu piechoty (Festungs-Infanterie-Bataillon
1445), Kapitana (Hauptmann) Otto Strebera,
30
marca 1945,
Wielki Piątek (...) Kiedy dniał
poranek, zobaczyłem w Lasku Pionierów (Pionierwäldchen obecnie Park
Słowiański) poległych
Volksszturmanów. Przy Szkole Pestalozziego (Pestalozzischule,
obecnie gmach I LO przy ul. Jedności Robotniczej)
stały gotowe do ataku czołgi
wroga.
Obok mojego
stanowiska bojowego rzeźnik sprzedawał jeszcze ludności cywilnej
mięso. Kiedy jednak spostrzegł, że wróg znalazł się o 50 metrów od jego
witryny sklepowej, zniknął z wypełnioną po brzegi kasetką we wnętrzu
zabudowań. Od 8 rano do 16 wróg ograniczał się zaledwie do wypadów
piechoty, które jednak rozkładał ogień moich obrońców.
Jest godzina 16.00 na
mojej kwaterze bojowej, rogu ulic Weissenburg-
(ul. Sybiraków) i Sedanstrasse
(ul. Łużycka). Telegrafista
melduje, że od godziny nie otrzymuje żadnego sygnału z komendantury i
pozostałych stanowisk dowodzenia. Wróg stoi między dworcem kolejowym, a
Szkołą Pestalozziego. Poprzez Hermann-Göring-Strasse (obecnie ul.
Obrońców Pokoju) przebił się już
prawie do budynku Flemminga
(w okolicach ul. Poczdamskiej i pl. Saperów). Wszystkie łącza są
przerwane. Walka rozgorzała teraz o kwartał wokół hotelu „Hindenburg”.

Przy Szkole Pestalozziego
stały gotowe do ataku czołgi
wroga.
Godzina 16.30. Oficer
dyżurny twierdzy przekazuje mi krótki meldunek:
-
Twierdza jest otwarta, każdy
działa według własnego uznania. Eulenburg.
Krótko
po nadejściu tego wiele, a jednocześnie nic mi nie mówiącego meldunku,
musiałem wycofać się z moim stanowiskiem dowodzenia do piwnic hotelu
„Hindenburg”
(były hotel Odra przy rogu ul. Jedności Robotniczej i ul. Poczdamskiej).
Po tym jak wszystko za
Sedanstrasse (ul. Łużycka)
zostało wymiecione, wróg wtargnął na [tę]
ulicę, i wypierał moje bohatersko
walczące wojsko do ruin wokół hotelu. Sam
byłem już odcięty od oddziału i zostałem w ostatnim momencie
odbity przez mojego dzielnego feldwebela R.
W międzyczasie zapadła
wieczorna ciemność. Od 24 godzin nie mieliśmy żadnej wody do picia i
gotowania. Oprócz amunicji dla piechoty i pancerfaustów, pozostało nam
jedynie kilka granatów 12 cm. Ranni transportowani byli do kręgielni w
podziemiach hotelu. Z okolicznych domów, nieustannie, na rozkaz Rosjan,
bez przerwy krzyczeli niemieccy jeńcy:
-
Kapitanie Streber, poddajcie się,
inaczej wszyscy zostaniecie rozstrzelani!.
Moi
ludzie strzelali jak gdyby znajdowali się
na placu ćwiczeń w czasie pokoju. Wróg miał bardzo wielkie
straty, ale również u mnie padł niejeden żołnierz.
Dla mnie i dla mojego
wojska było jasne, że dalsza walka ma niewielkie widoki na militarny
sukces. Chciałem jednak, bez względu na wszystko, uniknąć tego, żeby
choć jeden z moich dzielnych ludzi dostał się z podniesionymi rękami w
ręce wroga i został zlikwidowany strzałem w tył głowy. Po 7-tygodniowych
ciężkich walkach na pardon żaden z nas nie liczył.

Widok na ulicę Królewską do
Hotelu „Odra” i przejścia podziemnego od strony I LO (ówczesnej szkoły
Pestalozziego).
Wtedy wydarzyło się
coś niezwykłego – jedno po drugim
Około 19.30 powietrze
stało się tak gęste od dymu, że nie można było pozostawać na pozycjach
bojowych – przy czym brak było tam wody do picia. Podoficer zameldował:
-
wystrzelono ostatnie granaty,
wyrzutnik eksplodował.
Pozostało nam tylko
coś ze 20 nabojów karabinowych na człowieka oraz kilka panzerfaustów. W
tym samym czasie Rosjanie posłali do mnie niemiecką kobietę z zapaloną
świecą, która prosiła mnie na kolanach, abym zaprzestał walki. W
przeciwnym razie w twierdzy nikt nie pozostanie przy życiu. W obecności
mojego sztabu dałem tylko tej odważnej kobiecie taką odpowiedź:
-
Proszę powiedzieć Rosjanom, że
nie pertraktuję z kobietami, lecz z żołnierzami.
Cała we łzach opuściła
moją kwaterę. W interesie moich ludzi
zdecydowałem się rozpocząć pertraktacje z Rosjanami. Młody sierżant
artylerii i dwóch innych ludzi wyraziło gotowość pójścia jako
parlamentariusze do wroga. Kiedy miało do tego dojść, w trakcie
[podejmowania] jednej z
najtrudniejszych decyzji w moim życiu nastąpił zaskakujący zwrot. Ze
stanowiska obserwacyjnego doszło wołanie:
-
Cztery ciężkie czołgi nadjeżdżają
z kierunku dworca.
Mieliśmy jeszcze
panzerfausty, czołgi zatrzymały się jednak poza ich zasięgiem. Z czołgu
znajdującego się w szpicy, wysiadł rosyjski oficer z dwoma ludźmi i
białą flagą, i krzycząc bez przerwy:
-
Chcę do komendanta Strebera!
zbliżał
się do hotelu Hindenburg.
Kiedy
przez małe boczne drzwi hotelu wyszedłem z opuszczonym karabinem na
Bahnhofstrasse (ul. Poczdamska), Rosjanin zatrzymał się jak skamieniały.
Zapytałem parlamentariuszy:
-
Do kogo?
-
Do komendanta Strebera.
-
Ja nim jestem, proszę za mną.
Rosjanin zbliżył się do mnie, zasalutował i
powiedział dobrą niemczyzną:
-
Przychodzę na
polecenie rosyjskiego dowództwa, aby żądać poddania
się, inaczej będę musiał ostrzelać hotel i zostaniecie tu wszyscy
pogrzebani.
Mimo całej powagi
ciężkiej sytuacji musiałem się mimowolnie zasmiać i powiedziałem:
-
Czy Pan wie, że wszystkie 4
czołgi zostaną w ciągu 5 minut załatwione jeśli tak rozkażę?
-
Tak, ale mam rozkaz.
Na to odpowiedziałem:
-
Natychmiastowej decyzji nie mogę
powziąć. Niech Pan zamelduje swojemu dowództwu, że proszę o godzinę
zawieszenia broni, że jestem gotów do pertraktowania i że swoją decyzję
przekażę.
Parlamentariusz uścisnął moją dłoń tak jak byśmy
byli starymi przyjaciółmi i odszedł.

Hotel Hindenburg od strony
dworca kolejowego, skąd podjechały czołgi, z których wysiadł
parlamentariusz.
Poszedłem
do mojej kwatery, wydałem rozkaz, aby każdego Rosjanina, który się
pokaże, natychmiast położyć
[strzałem], z wyjątkiem
parlamentariuszy. Nie minęło 10 minut, kiedy moi żołnierze zawołali mnie
do parlamentariusza, który w międzyczasie zdążył powrócić. Rosyjski
oficer znowu oczekiwał mnie na ulicy. Promieniując radością powiadomił
mnie, że po telefonicznym zapytaniu w dowództwie,
zgadza się ono na moją propozycję godzinnego zawieszenia broni i
oczekuje ode mnie następnie [rozstrzygającej]
decyzji.
Rosjanin szczególnie prosił mnie o wydanie moim żołnierzom rozkazu, żeby
nie strzelali w czasie zawieszenia broni.
Po krótkim w te i we w
te, doszliśmy do porozumienia. Żadnemu żołnierzowi obu stron nie wolno w
czasie zawieszenia broni się pokazywać. Ustaliliśmy odliczanie godziny
poprzez jednakowe ustawienie zegarków.
Salutem, godnym w każdym calu pruskiego szlifu, parlamentariusz
pozegnał się, a ja powróciłem natychmiast do hotelu. /…/ Panowała tam
śmiertelna cisza, słychać było jedynie ciche jęki leżących pokotem
rannych. Co mógł niejeden z tych dzielnych ludzi myśleć! Dla mnie była
to najcięższa do przetrwania próba nerwów.
Szło o los ok. 600
zdrowych żołnierzy i okrągły tysiąc rannych, jak również
2000 osób cywilnych w
twierdzy – w większości kobiet i dzieci. /…/
Po krótkim
zastanowieniu wydałem następujący rozkaz: spożywanie alkoholu jest
zabronione. Kto się do tego nie zastosuje, niech nie oczekuje ode mnie
żadnej pomocy. Grupie bojowej natychmiast mają być wydane prowiant i
tytoń - w dodatku tyle, ile każdy może zabrać. Wszystko inne jest do
oddania cywilom, pozostałą resztę należy natychmiast zniszczyć.
Przyrządy techniczne i optyczne należy doprowadzić do stanu
nieużyteczności. Osobom cywilnym wypisze się na maszynach zaświadczenia
o mniej więcej następującej treści:
-
Pani X zaangażowana została z
mojego rozkazu do opieki nad rannymi i nie brała udziału w walce.

Most Hindenburga
miał stanowić osłonę dla przechowywanej łodzi motorowej, którą mogli
wyrwać się z dobijanego miasta niektórzy jego obrońcy. Jak widać
przyczółek mostowy na lewym brzegu osłaniany był przez masywny,
żelbetonowy wiadukt kolejowy.
/…/ W tym
samym czasie dotarło do mnie krótkie pismo od generała Schade. Prosił
mnie o przyjęcie kierownictwa sztabu grupy przebicia się z twierdzy. Ten
sztab (komendanta twierdzy) do dyspozycji posiadał łódź motorową,
oczekującą pod mostem Hindenburga. Odmówiłem
ze słowami:
-
Przez siedem tygodni, w
najcięższych godzinach, moi żołnierze okazywali mi ślepe posłuszeństwo i
dotrzymywali żołnierskiej wierności. Byłbym zbrodniarzem, gdybym oddał
tych dzielnych ludzi bez przywództwa wrogowi.
(Dowodzenie
twierdzą podzieliło się na 3 części).
Gdy goniec od generała
Schade odszedł, usiadłem przy maszynie do pisania i napisałem świadectwo
[dla] historii odrzańskiej
twierdzy Głogów:
Otto Streber dowódca 2)
Festung Glogau, 30 marca 1945.
Do
Dowódcy rosyjskich wojsk oblężniczych
W celu uniknięcia
dalszego rozlewu krwi, jestem gotów złożyć broń, jeśli zaakceptowane
zostaną bezwarunkowo następujące punkty:
1. przejęcie moich
żołnierzy jako jeńców wojennych z poszanowaniem ich życia i prywatnej
własności, z zachowaniem wymogów praw człowieka.
2. przejęcie rannych,
z zachowaniem wymogów Konwencji Genewskiej.
3. poszanowanie
ludności cywilnej, która znajduje się lub znajdowała w
moim obszarze [dowodzenia] ponieważ nie brała ona udziału w
walkach.
4. proszę o dalsze
zawieszenie broni, do czasu dalszych uzgodnień.
5. broń złożę jedynie
wtedy, jeżeli wszystkie wymienione wszystkie punkty zostaną
zaakceptowane, w przeciwnym razie będziemy się bić aż do ostatniego
człowieka.
podpisano: Streber
/…/
W międzyczasie rozdane
zostały przez szefa żywność i tytoń. Wszyscy się trochę uspokoili,
niemniej patrząc na każdego osobno, widziało się, że nastaje
trudna godzina.
Oficerów posłałem do
swoich ludzi z rozkazem, aby przekazali im, że powinni
zachować największy
spokój, po to bym mógł dalej prowadzić rokowania. Najgorzej było z
rannymi w kręgielni i cywilami; jednych zdjął strach, ze
zostaną bezbronni,
zamordowani, zaś kobiety bały się, że zostaną zgwałcone.
Kilka minut przed
upływem zawieszenia broni, przybył rosyjski parlamentariusz,
z wyższym oficerem
sztabowym. Po krótkim powitaniu, zacząłem w poprzednim miejscu
pertraktacje. Mimo, że zapadła noc, było zupełnie jasno od łuny
płonącego kwartału domów przy dworcu. Zapytałem parlamentariusza czy
potrafi czytać po niemiecku, co potwierdził, po czym przekazałem mu moje
pismo do armii oblężniczej.
/…/ Uzgodniliśmy
następne zawieszenie broni do czasu decyzji rosyjskiego dowództwa.
Parlamentariusze wyjaśnili, że nie potrwa to długo, gdyż i oni będą
zadowoleni, jeśli
zakończy się rozlew krwi.
Kiedy Rosjanie
odeszli, udałem się do swojej kwatery. W piwnicach, znów było
śmiertelnie cicho;wszyscy zastanawiali się co się z nim stanie. Jedynie
pojedyncze strzały, którymi niektórzy oficerowie i szeregowi żołnierze
odbierali sobie życie, przerywały martwą ciszę tej strasznej nocy w
podziemiach hotelu Hindenburg. Moi żołnierze nieustannie prosili mnie,
abym ich nie opuścił.
Kiedy widziałem tę
udrękę i zrozpaczonych ludzi, wydałem mojej grupie bojowej rozkaz:
-
Od tej chwili zwalniam wszystkich
uczestników grupy bojowej od danej przysiegi wojskowej.
Kto powierza się mojemu dalszemu kierownictwu, może zostać, kto
jednak uważa, że w czasie zawieszenia broni uda mu się
przedostać przez front wroga, może tego próbować.
W międzyczasie nastała
godzina 23.00. Pewien major rosyjski przyniósł odpowiedź wyrażoną mniej
więcej tymi słowami:
-
Rosyjskie dowództwo zgadza się z
propozycjami i będzie respektować wszystkie punkty.
Major prosił mnie, bym
zażądał od swoich ludziom pozostawienia broni w miejscach gdzie się
znajdują, a następnie wyjścia z ręcznym ekwipunkiem przed hotel.
Zarządzenie przekazałem adiutantowi. Kobiety i dzieci zgodnie z
ustaleniami musiały pozostać przy rannych. Rozgrywały się wtedy
rozdzierające serce sceny.
O godzinie 0.30 w
Wielką Sobotę 31 marca 1945 roku nie było już grupy bojowej Strebera.
Wehikuł dziękuje A. Bokowi za zgodę na publikację.
|