Wehikuł czasu - luty 2013 (rok 5/48)

 

Idzie do nas strąpacz. Kto rozpoznał co kryje się za tą staropolską nazwą? Tak określano dzisiejszy miesiąc luty. Strąpaczyć oznaczało dawniej ścinanie lodem i szronem. I po raz kolejny Polskę zasypało i zmroziło. A w przeszłości jak zobaczymy poniżej nie zawsze tak bywało. A przynajmniej o mrozie nie mówiono.

Kiedy 13 lutego 1706 (3 lutego wg ówczesnego kalendarza szwedzkiego), Szwedzi ruszali do ataku na stojących naprzeciwko Sasów i Rosjan, „niebo zasłoniły płatki padającego śniegu … zaczęła się zadymka śnieżna”. Jak wspominał szwedzki żołnierz – wiatr wiał przeciwnikowi w oczy. Rozpoczynała się bitwa pod Wschową. Obserwowano ją z nieodległego Głogowa, bowiem korpus sasko-rosyjski już kilka dni operował w Sławie i okolicach…

 

 Wehikuł przez okno

Styczniowe pytanie brzmiało:

Na zdjęciu zrobionym z okna domu przy ul. 10 Maja brakuje obiektów przy ulicy …? – chodziło oczywiście o ulicę Wincentego Kadłubka.

Zobaczmy więc jaki był widok z tego samego okna w 2011 r.

Zdjęcie z miejsca jak w styczniu, tylko prawie 40 lat później

 

Z lektur Wehikułu - w 2008 ukazała się książka Alana Fursta, Szpiedzy w Warszawie. Już dwa lata później przełożona została na język polski i wydana przez wydawnictwo Sonia Draga. Po kolejnych dwóch powstał pod tym tytułem serial TVP w koprodukcji z BBC i z reklamowym huczkiem zagościł w telewizorach. Co ma wspólnego z Głogowem? Serial TV może nic ale w książce występuje miasto graniczne Glogau. Jeden z bohaterów przemieszcza się w 1938 roku na trasie kolejowej Warszawa - Breslau przez Glogau.

"Gloooo-gau! – na korytarzu zabrzmiał donośny głos konduktora. Po chwili dobiegł z większej odległości: - Glooo-gau!

Pociąg ze stukotem przejeżdżał przed przedmieścia, zwolnił na moście nad Odrą, długie przęsła, woda pieniąca się nad kamiennym blokiem. Pradawna granica. Jakkolwiek swoje granice wykreślą politycy, „na wschód od Odry” oznaczało Europe słowiańską, inną Europę.

- Glogau, wszyscy wysiadać!

Kontrolę paszportową przeprowadzano przy wejściu na dworzec, pod wielką flagą ze swastyką…..”

"W centrum miasta, nieopodal mostu kolejowego, na parterze ceglanego budynku pod numerem 35 na Heimerstrasse znajdował się sklep z zabawkami.”  W nim to, po wysiedleniu żydowskiego właściciela na 1 piętrze mieścić się miała głogowska, zakamuflowana siedziba hitlerowskiej służby bezpieczeństwa, osławionej SD. Prawie wszystko to literacka fikcja, a wiedza ogólna czerpana z encyklopedii i atlasu. Sturmbannfuhrer Voss jest postacią fikcyjną, takiej ulicy jak wyżej, nie było jak i wzmiankowanych tramwajów. Ale mieści się Glogau w konwencji książki. Książki napisanej przez amerykańskiego pisarza, której główny bohater jest Francuzem, a rzecz się dzieje głównie w Polsce ale trochę jak widać w Rzeszy i później w Czechach. Jest również sekwencja kolejowej podróży do Belgradu. Ponieważ ukazało się II wydanie, więc można polecić lekturę.

Okładka książki, I wyd. 2008 r.


1312, 29.02., ponad dwa lata po śmierci Henryka III, jego synowie sygnują dokument sankcjonujący podział dziedzictwa ojca miedzy siebie. … Henricus, Iohannes et Primko duces Silesie etc. Fratrem suos Conradum et Bolconem … Actum in Glogovia…” Tym samym przez rozdrobnienie doprowadzili do upadku znaczenia jeszcze niedawno potężnego państwa Głogowczyka. Mimo, ze jeden z jego synów, Konrad używał tytułu dziedzica królestwa polskiego to jego znaczenie jako księcia  namysłowskiego i kaliskiego miało tylko wymiar lokalny.

Dzielnicę głogowską otrzymał książę Przemko, ostatni obrońca polskości księstwa. Dokument zachował się w Kodeksie Dyplomatycznym Wielkopolskim (t. 2, nr 952, s. 292-296).

 

1636, luty, Starosta Jerzy Oppersdorff powrócił wraz z oddziałami katolickimi do starostwa i Głogowa. W tym miesiącu zażądał też by luterańscy kaznodzieje opuścili teren księstwa. Kontrreformacja zatoczyła koło i rozpoczął się jej kolejny etap.

Herb von Oppersdorffów  [za Herbarzem  Siebmachera 065]

 

1706, 13.02., w godzinach porannych za Wschową miała miejsce jedna z większych bitew Wojny Północnej.

Po porannej mszy, o godzinie 7.00 gen szwedzki Rehnskiold ruszył spod Święciechowej na Wschowę prowadząc blisko 13 000 pieszych i konnych. Drogę mu zastąpił miedzy wsiami Dębowa Łęka i Osowa Sień liczący ponad 18 000 żołnierzy korpus sasko-rosyjski pod dowództwem gen. Johanna von der Schulenburga. Do krwawego spotkania doszło tuż przed południem. Gwałtowny atak Szwedów przełamał obronę saskiej piechoty, której z pomocą nie przyszła stojąca obok konnica. Błędy w dowodzeniu i słaba odporność psychiczna doprowadziły do klęski. Występowały masowo dezercje z pola walki i plądrowanie magazynów polowych i taborów. Poddający się żołnierze rosyjscy byli wyrzynani przez rozgrzanych triumfem zwycięzców. Straty korpusu rosyjsko-saskiego to ok. 6000 zabitych i 7000 jeńców.

Ci, którzy zdołali uciec, kierowali się na Zabór i na Głogów. Do tego ostatniego próbowały dotrzeć resztki prawego skrzydła szyku.

Ale wieść o niechlubnej klęsce wyprzedzała przegranych. Szybko dotarła też nad Odrę, do Głogowa. Komendant głogowskiej twierdzy, generał broni (Feldzeugmeister) Johann baron von Hasslingen, wojenny radca dworu, meldował wieczorem swoim przełożonym, że „uciekinierzy z pola bitwy przechodzili tu przez cały dzień; cała armia saska została unicestwiona”. Generał nie wyraził zgody na ich wejście do miasta, zamknął - jak pisze głogowski oficer Hans Zechlin - bramy. Nie wpuszczono nawet rannych błagających o pomoc. W ocenie oficerów twierdzy „… ich żałosna walka na to nie zasługiwała”. Tak zwracano uwagę na waleczność i honorową porażkę. Autor tych słów, oficer – instruktor głogowskiej Szkoły Wojennej umieścił je w swoim artykule o bitwie umieszczonym w poznańskim roczniku w 1897 r. (Zeitschrift der Historischer Gesellschaft fur die Provinz Posen, bd. II.) 100 lat później z tego materiału będzie garściami czerpał szwedzki autor najnowszej i najobszerniejszej pracy  (Oskar Sjöström, Bitwa pod Wschową 1706, a potem pole bitwy zabarwiło się na czerwono, Warszawa 2012). Z kolei pracę Zechlina przetłumaczono i wydano w 2010 roku we Wschowie. (Hans Zechlin, Bitwa pod Wschową, tłum. Ks. Adam Kalbarczyk, Wschowa 2010). Przy okazji – Wehikuł dziękuje Muzeum Ziemi Wschowskiej za materiały wydane na obchody 300 rocznicy bitwy.

 

 

Plan bitwy pod Wschową [Muzeum Ziemi Wschowskiej]

 

1791, luty, będąc przejazdem z Zielonej Góry, na nocleg w Głogowie staje poseł turecki.

Asmin Saib Effendi podróżuje z wystawnym orszakiem. Jak notuje Kronika Zielonej Góry obok karocy orszak tworzy 5 wozów bagażowych i 4 wozy metres.

 

1825, 5.02., zmarł w Głogowie, nagle na udar, właściciel sławskiego fideikomisu czyli niepodzielnej ordynacji opartej o senioralną zasadę dziedziczenia, Karl Johann Freiherr von Barwitz Graf von Fernemont (ur. w 1770 r.).

Był m.in. landratem w Kłodzku (w latach 1813-1816). Jego następcą został starszy syn, hrabia Franz, który nad jezioro Sławskie dotarł dopiero w lipcu. Pogrzeb niespodziewanie zmarłego w Głogowie arystokraty odbył się w sławskim kościele parafialnym 10 lutego. Dzień wcześniej orszak żałobny dotarł do Sławy.

1946, 18.02., Wehikuł już donosił, że w tym dniu nawiązano dość przypadkowo kontakt telefoniczny z Wrocławiem. Dokładny opis przekazał w swoich wspomnieniach p. Józef Marczak, który trafił do Głogowa 14 sierpnia 1945 r., na polecenie Dolnośląskiej Dyrekcji Poczt i Telegrafów z Wrocławia. Miał za zadanie uruchomić w Głogowie Urząd Poczt i Telefonów. Tak opisywał to niecodzienne wydarzenie:  … mieliśmy wówczas zatrudnionych trzech monterów telefonicznych, którzy mieli za zadanie ściągać z gruzów i okolicznych wiosek aparaty telefoniczne i części składowe central automatycznych – przy pracy nad wyszukaniem studzienek kabli telefonicznych jeden z monterów przy pomocy aparatu telefonicznego polowego uzyskał połączenie z Wrocławiem, ale tam zgłosił się telefonista radziecki więc zawołał mnie żebym się z nim rozmówił. Przyszedłem na miejsce i dowiedziałem się od telefonisty radzieckiego, że chce uzyskać połączenie z Berlinem (mnie nużno Berlin) powiedziałem mu, że na tej parze kabla telefonicznego nie wywoła Berlina, ażeby był łaskaw powiadomić personel techniczny Urzędu pocztowego Wrocław 1, po kilkunastu minutach zgłosił się telemonter z Wrocławia i od tej chwili mieliśmy bezpośrednie połączenie telefoniczne z Wrocławiem.

 

1947, 14.02., sporządzone w tym dniu zestawienie zasiedlenia powiatów, dla głogowskiego przedstawia takie dane:

Ludność  ogółem - 29.700

Ludność wiejska  - 25.236

Na 1 kilometr kwadratowy w pow. głogowskim przypadały 23 osoby. Średnia 15 powiatów Ziemi Lubuskiej wynosiła wtedy 24 osoby. Ale w powiecie jeleniogórskim 140, wałbrzyskim 300; szprotawskim 19.

 

1948, luty, zakończył pracę sfatygowany prom, przewożący przez Odrę ludzi i pojazdy. Był on od sierpnia 1945 częścią drogi publicznej łączącej lewobrzeżny Głogów z Ostrowem Tumskim i Polską. Oddano bowiem do już do użytku prowizoryczny most na Odrze żeglownej.

  

1953, 14.02., funkcjonujący niespełna dwa lata garnizon Wojska Polskiego nie posiadał jeszcze w pełni rozwiniętej bazy szkoleniowej i kwatermistrzowskiej. Trudno więc mówić o socjalnej. Klub garnizonowy to śpiew przyszłości. Ledwo stało możliwości na uruchomienie kasyna. Jednak dowódcy, wiedząc, że w zrujnowanym mieście trudno też o obiekty kultury, wyrażali zgodę na urządzanie imprez towarzyskich – zabaw i bali w budynku kasyna. Dziś w trakcie jednej z zabaw karnawałowych doszło do anegdotycznego incydentu, który mógł skończyć się nieszczęściem. Rozbawieni i rozochoceni goście zabawy tanecznej wyszli „na papierosa” z budynku. W ciemnościach wartownik znajdującego się obok chronionego obiektu nie pozwolił na zbytnie zbliżanie się do posterunku. Lekceważony przez podchmielonych gości, wydał rozkaz „padnij” w regulaminowych komendach. Kiedy wezwanie nie poskutkowało, oddał dwie serie nad oniemiałym podporucznikiem Józefem Kubkiem, położył również kolejnych oficerów.

Dowódca garnizonu przypomniał, więc, że w kasynie znajdują się obszerne toalety, a rodziny powinny zostać zaznajomione z porządkiem wojskowym. Natomiast żołnierzom zawodowym rozkazał przypomnieć Regulamin Służby Garnizonowej. Wydał przy okazji zakaz chodzenia na skróty, „przez dziury” i nieoficjalne przejścia w ogrodzeniu. Do 14 marca dowódcy jednostek mieli poprawić ogrodzenie i zamknąć boczne wejścia.

Spotkanie w męskim gronie na terenie garnizonu w latach 50, XX wieku.

 

1981, 15.02, ukazał się pierwszy numer biuletynu „Solidarność Środkowego Nadodrza Głogów – Zielona Góra”. Znaleźć w nim można m.in. artykuł o skażeniu środowiska przez Hutę Miedzi. Pisemko jest już obecne w zasobach biblioteki cyfrowej Uniwersytetu Zielonogórskiego. [http://zbc.uz.zgora.pl]

 

1991, 27.02., na odbywającym się zebraniu oficerskim w Brygadzie (jak popularnie się mówiło w Głogowie), po raz pierwszy wręczono odznaki honorowe w ówczesnej 5 Pomorskiej Brygadzie Artylerii Armat. Dowodzący jednostką od połowy 1990 r. płk Andrzej Marciniak duży nacisk położył na przywracanie tradycji żołnierskich. Jedną z inicjatyw w tym kierunku było ustanowienie Odznaki Honorowej 5 PBAA. Odbywało się to na wyraźne zapotrzebowanie wojskowej społeczności. Projektanci – Henryk Stan, Zbigniew Mazurek i Eryka Stolarska za wzór przyjęli odznakę 5 Lwowskiego Pułku Artylerii Ciężkiej. Na pokrytym zieloną emalią krzyżu kawalerskim umieszczono wieniec laurowy ze skrzyżowanymi lufami armat. Dołączono  też godło państwowe i rok powstania 5 PBAC – 1943. Pierwsze egzemplarze wykonano w Mennicy Państwowej w Warszawie. Bito tam wersje złotą i srebrną.

Odznakę z numerem 1 zadedykowano wszystkim artylerzystom 5 PBAC poległym w trakcie II wojny światowej i została zdeponowana w Sali Tradycji. W trakcie kolejnych okazji, zebrań i obchodów świąt i rocznic wręczano te integrujące środowisko znaki szerokiej rzeszy byłych i ówczesnych żołnierzy a także przyjaciół Brygady. Wraz ze zmianą nazwy Oddziału umieszczono aktualny skrót, jak 5 BAA czy 5 BA. Zmieniano też grawera i mincerza. W 1994 r. był to np. Piotr Podkowiński z Warszawy.

W 2013 roku odznaka jest już tylko poszukiwanym rarytasem kolekcjonerskim. Czasami zazieleni się na mundurze rezerwisty czy kombatanta…

 

Odznaka honorowa 5 PBAA

 




Wykonanie: ŁUKASZ JEDYNAK FOTOGRAFIKA