Wehikuł czasu - grudzień 2013 (rok 5/58)

Grudzień w Głogowie jak zwykle rozpoczyna się obchodami ku czci patronki górników i artylerzystów – dla pierwszych Barbórki dla drugich Barbarki. Kilkanaście lat temu z grudniowej okazji lokalna prasa donosiła: „w kopalni soli w Sieroszowicach, prawie kilometr pod ziemią, powstaną: kościół, muzeum i trasa turystyczna”. Wszystko tam miało być jak w Wieliczce tylko większe. Nawet kamień węgielny został poświęcony przez papieża Jana Pawła II w czasie jego pobytu i mszy w Legnicy.

Zaraz potem, czy nawet równolegle, bo piwne obchody rozciągnięte są w czasie, święto patronalne miasta – św. Mikołaja. Już wieża ratusza ubrana w czerwoną czapkę, szykuje się otwarcie kontrowersyjnej zabudowy odkopanej kondygnacji zrujnowanych Sukiennic. Czy da się dotknąć początków
 miasta? Wehikuł kibicuje konsekwencji władz miasta.
I dalej -  w ramach grudniowych  remanentów i przypomnień o latarni nad Odrą, odnowionej i ustawionej w grudniu 2011 roku. Miała świecić a tak nie jest. Wehikuł dziękuje red. K. Zawickiemu za monitoring i przypominanie, a swoim wysłannikom i spacerowiczom za stałe relacje z ul. Nadbrzeżnej.  

Wehikuł przez okno

Jesienne spojrzenie na miasto z budynku administracyjnego Szpitala Powiatowego stanowiło zagadkę listopadową. Natomiast w grudniu spojrzyjmy na nowy Głogów z połowy siedemdziesiątych XX wieku. Choć wsród nowych bloków ślady przeszłości dobrze widoczne. Skąd zostało zrobione to zdjęcie?

 

Z lektur Wehikułu

Za najlepszą książkę historyczną roku 2013 została uznana prezentowana już przez Wehikuł, wydana przez Znak "Wielka trwoga. Polska 1944-1947". Jej autor  Marcin Zaremba odebrał nagrodę im. Kazimierza Moczarskiego. To - jak mówiono w trakcie uroczystości wręczenia nagrody - pierwsza książka o tym czasie, która wykracza poza schematy. To nie jest historia polityczna, gospodarcza, społeczna, ale ludzka. To historia ludzi. Dlatego ustawia horyzont, skąd przychodzimy. W dodatku jest to książka paradoksalnie aktualna. Opowiada o społeczeństwie podejrzliwości i strachu.

           Wehikuł przypomina opinię recenzenta - „Czerwonoarmiści, sprzedajni milicjanci, dezerterzy, bandyci, setki tysięcy kalek, sierot i żebraków. To oni tworzyli prawdziwy krajobraz powojennej Polski. Zaremba zabiera czytelnika w szokującą podróż po czasie, który zniknął z pamięci Polaków. Po spustoszonym przez wojnę państwie strachu, biedy i niepewności. Ta książka to odarta z mitów i komunistycznych naleciałości historia pierwszych lat po II wojnie światowej.”       

 

Ilustracja z książki mówi o wielkim problemie tamtych czasów – alkoholizmie i bimbrownictwie.

 


1298, 2.12., książę Henryk III Głogowski przekazał mieszczanom głogowskim za 50 marek zagajnik rozciągający się od Odry do miasta, na granicy z wsią Obora. Dokument ten potwierdzili następnie książęta głogowsko-żagańscy Henryk IV Wierny i Przemko. Ten sam Henryk III Głogowski przekazał głogowskim klaryskom m.in. wieś Oborę z młynem, należała ona do klasztoru Klarysek aż do 1810 roku. Została zniszczona w czasie kampanii napoleońskiej. Odbudowana ale w ramach rozbudowy twierdzy Głogów powstał tu fort Ober Redoute. Później (do 1945 roku) funkcjonowała nazwa Oberau. W 1946 roku miejscowość nosiła nazwę Wysoki Gaj.

1309, 9.12., zmarł książę Henryk III głogowski znany też jako Głogowczyk, używający też tytułu Dziedzica Królestwa Polskiego (heres regni Polonie). Został pochowany w Opactwie Cystersów w Lubiążu. Znalazł miejsce wśród książąt piastowskich w krypcie pod gotycką bazyliką. W sąsiedztwie znajduje się też zachowanych w niezłym stanie blisko 100 mumii opatów cysterskich i zakonników.

Nad grobem zmarłego umieszczono jakiś nieodległy czas potem epitafium. Jak pisze biograf Głogowczyka, poznański profesor Tomasz Jurek, utwór powstał ok. połowy XIV wieku. Pisany był łaciną kunsztownym heksametrem. Przetłumaczony na język polski przez dr Michała Rzepielę jest kolejnym źródłem do badania odległej głogowskiej i polskiej przeszłości.  Poniżej dwa niewielkie fragmenty, które pochodzą z książki T. Jurka, gdzie Wehikuł odsyła ciekawych dalszego ciągu czytelników (Dziedzic Królestwa Polskiego, książę głogowski Henryk (1274-1309), Kraków 2006). 

W pokoju trwałaś, Polsko, bezpieczna byłaś

Pod księcia Henryka tarczą ….

… odszedł  za smutną namową

ciała z dziewiątym brzaskiem grudnia

Wielki książę Śląska, czcigodny Głogowa,

Kalisza, Poznania a także Gniezna pan,

Przesławny Henryk, władca i pokoju przyjaciel ….”

Jako rocznikarską ciekawostkę należy odnotować, że średniowieczny annalista głogowski napisał natomiast, że „… w Idy grudniowe zmarł sławny książę Henryk”.

 

Wieże klasztornego kościoła w Lubiążu widziane z dziedzińca Pałacu Opatów w 704 lata po śmierci ks. Henryka. 2013 r.

 

1503, grudzień,  król Czech i Węgier Władysław, po raz kolejny zabronił sędziemu bolesławieckiemu Schellnedorfowi poboru cła na Śląsku. Szykanował on również głogowian żądając przekazywania rzekomo należnych opłat do Bolesławca.

Magistrat głogowski już wcześniej, bo 11 listopada 1504 roku wysłał pismo do swojego księcia, Zygmunta Jagiellończyka, z prośbą by interweniował u króla. Królewicz przebywał wówczas na posiedzeniu sejmu we Wrocławiu. Interwencje odniosły sukces. Poselstwo odniosło sukces. Władysław zabronił komukolwiek z poddanych pobierać cła.

1651, 10.12. na placu budowy Kościoła Pokoju, w prowizorycznej szopie z desek, pastorzy Puerscher i C. Knorr odprawiają pierwsze nabożeństwo. Grudzień dla miejscowych wiernych rozpoczął się budową oczekiwanej świątyni ewangelickiej.

Miejsce zgodnie z postanowieniem cesarskim wyznaczono 300 kroków od obwałowań. Skrupulatnie wyliczyła je komisja w skład której wchodzili m.in. : burmistrz, namiestnik cesarski, dwóch rajców, miejski pisarz, oraz oficer z komendy twierdzy. We wskazanym miejscu oznaczono plac o wymiarach około 54 na 30 metrów. Mogła zacząć się budowa. Projektantem kościoła był wrocławski inżynier Albrecht Sabisch.

I w tym miejscu, jeszcze pewnie nie ogrodzonym, w prowizorycznej szopie, w jesiennej szarudze rozpoczyna się dzisiejsza, podniosła uroczystość głogowskich ewangelików. Głos zabiera syndyk ziemstwa Andreas Gryphius. W porywającym wystąpieniu wypowiada się na temat obrony praw i wolności sumienia współwyznawców. Potem odprawiana jest liturgia, prowadzona przez pastorów, którzy przyjechali z Grębocic. Zaczyna się czas Kościoła Pokoju. Warunki, które określiło państwo były dość surowe. Obiekt mógł powstać z łatwo rozbieralnych, nie trwałych  materiałów. W przypadku potrzeby wojennej, czyli zagrożenia twierdzy miał być zburzony.

 

Przed 1698 Kościół był już budowlą skończoną, a jego okolice zagospodarowane. Nie był osiągnięciem architektury sakralnej, jednak przez wiele lat spełniał swoja rolę. [za: J. Blaschke, Geschichte…, s. 294]

1740, 19.12., dziś w poniedziałek, do dworu Schonaichów w Miłakowie (Milkau) w okolice głogowskiej twierdzy przybywa młody król pruski Fryderyk II. Jego oddziały, które znienacka przekroczyły granice docierają już pod głogowskie wały. Pruski król będzie w bezpiecznym dworze przebywał kilka dni, do środy. Kiedy otrzymał wiadomość, że regimenty skoncentrowały się pod Bytomiem Odrzańskim, przeniósł się do Żukowic. Tu w polowej siedzibie prowadzi korespondencję z doradcami i dowódcami. Intensyfikuje działalność dyplomatyczną by uzasadnić napaść na sąsiada.

 

Wehikuł znalazł się w 2009 roku w sąsiedztwie miłakowskiego dworu, który czekał właśnie na nowego właściciela.

           Wcześniej jak już Wehikuł donosił po kryjomu z twierdzy wymknęła się delegacja mieszczan głogowskich. Hrabia von Logau i starszy cechu rzeźników Kasper Mueller przede wszystkim zwrócili uwagę królowi na sytuację wyznaniową protestanckiej większości miasta. Czy przekazali informacje na temat umocnień, nie wiemy.

 

Tak spotkanie delegacji głogowian z Fryderykiem II  przedstawił Adolf Menzel. [„Geschichte Friedrichs des Grossen”]

1757, 5.12.,  Wehikuł wspominał już, że po bitwie wrocławskiej, w końcu listopada, twierdza głogowska była jednym z centrów koncentracji resztek armii Fryderyka II. Zbiera tu rezerwy i rozbitków, generał Hans von Ziethen. Uciekinierzy z Wrocławia szli prawym brzegiem Odry. A twierdza miała zapewnić im osłonę przed ewentualnym pościgiem, do którego na szczęście dla zdemoralizowanych batalionów nie doszło. W Głogowie bezpiecznie przeszli na lewy brzeg rzeki. Twierdza stała się operacyjnym centrum logistycznym armii pruskiej. Z jej magazynów zabierano uzupełnienie – żywność i uzbrojenie. Siły tworzonego korpusu wzmocniły trzy głogowskie bataliony forteczne. Gromadzonych od jakiegoś czasu rekrutów, których zebrano aż trzy tysiące rozdzielono po liniowych jednostkach. Na rozkaz króla generał zabiera też będące na fortecznym wyposażeniu działa i moździerze. Pospiesznie, mimo obciążenia niewygodną do transportu artylerią, maszeruje na południe. 2 grudnia jego oddziały spotkały się z armią króla Fryderyka pod Prochowicami.

           Dziś rano pod Lutynią (Leuthen), niedaleko Wrocławia, rozpoczyna się bitwa, która wejdzie do kanonu historii wojen. Nomen omen porównywana będzie z bitwą pod Kannami. Szyk ukośny i atak zmasowanymi silami na słabe prawe skrzydło, zastosowane przez Fryderyka będzie przedmiotem studiów we wszystkich akademiach wojennych świata. A w zwycięstwie swój udział miała tez głogowska artyleria, która na wyraźny królewski rozkaz była z kłopotami wleczona do Prochowic. Działa nazywane później przez króla „Brummerami” (czyli np. Wyjcami, od charakterystycznego dźwięku oddawanego przy każdej salwie) pustoszyły szeregi austriackich wojsk. Zmrożona ziemia pozwoliła na dość sprawne manewrowanie fortecznymi lufami. Ponieważ w trakcie zwrotów, wbrew regulaminom austriackie szyki stały się głębokie i na 100 szeregów, brummery zbierały krwawe żniwo. Wspomagały o połowę mniej liczne pruskie oddziały w walce o zwycięstwo.

 

Friedrich Bernhard Werner (1690-1776) śląski rysownik panoram pozostawił również widoki Głogowa z epoki. Na tym rysunku na pierwszym planie, przed umocnieniami,  szubienica a z prawej strony Kościół Pokoju.

 

1775, 11.12., do twierdzy przybywa inżynier Johann Anton von Freud, który przez najbliższy rok, będzie osobiście nadzorował prace ziemne przy modernizacji i rozbudowie fortyfikacji. On był bowiem autorem zatwierdzonych kilka lat wcześniej przez króla planów.

1944, 31.12., do Głogowa pociągiem z Kostrzyna przybywa grupa holenderskich robotników1) przymusowych. Dla nich podróż rozpoczęła się dwa tygodnie wcześniej. 16 grudnia dla holenderskiego miasteczka Krommenie na północny zachód od Amsterdamu, stanie się pamiętny. Niemiecka żandarmeria polowa wyłapuje mężczyzn w wieku 17 a 40 rokiem życia celem wywiezienia do fabryk zbrojeniowych w Niemczech. Ujęto ich 58 i z miejsca wsadzono do pociągów. Dziewięciu z nich po kilkudniowym pobycie w okolicach Hamburga. trafiło do nieznanego sobie, niemieckiego Glogau. Jedną z ofiar był Kees Borstlap, który po powrocie do domu spisał swoje wspomnienia. Dzięki współpracy syna autora z Katedrą Filologii Niderlandzkiej Uniwersytetu Wrocławskiego, powstało polskie tłumaczenie Dziennika.

 Pod koniec grudnia rozpoczyna się podróż autora z Hamburga na wschód.  – „… Kolejką docieramy na dworzec główny, zaraz potem rusza pociąg do Berlina. Całą noc jedziemy na stojąco w lodowatym wagonie, a o siódmej dojeżdżamy do Bahnhoff Am Zoo. Straszliwie zniszczony. Wszędzie przeciąg. Z Berlina do Głogowa (Glogau) jest już niedaleko. Kolejką podmiejską udajemy się do Schlesiches Bahnhoff i stamtąd rozkosznie ogrzewanym pociągiem do Żagania (Sagan). Wspaniały pagórkowaty krajobraz z wieloma lasami. Przejeżdżamy przez Frankfurt nad Odrą, mijamy Sassnitz oraz Bleniów (Benau) i docieramy do Żagania. Prawdziwe miasto bogatych chłopów. Wokół pola żyta i pszenicy. W poczekalni dokładnie nam się przyglądają; jak się coś zamówi udają, że nie słyszą. Po dwóch godzinach czekania wyruszamy okropnym pociągiem osobowym do Głogowa. Docieramy tam o wpół do szóstej i musimy jeszcze półtorej godziny iść. Zapadamy się po kolana w śniegu. Przemarznięci i śmiertelnie zmęczeni dochodzimy do Nosocic (Urstetten), gdzie mamy pracować w stoczni. Obozu pracy, ogrodzonego drutem kolczastym, pilnuje tzw. Werkschutz, straż zakładowa, najczęściej częściowo niepełnosprawni i niezdatni do służby wojskowej żołnierze.

Spodziewano się nas dopiero 3 stycznia. Dostajemy nieogrzewany i niemal pusty barak. Czujemy się śmiertelnie nieszczęśliwi.

Teraz  jednak do głosu dochodzi międzynarodowa solidarność. Włosi przynoszą wiadro piwa, Francuzi przychodzą z wiadrem zupy, od Serbów dostajemy trochę soli. Zewsząd pomocne dłonie. Rozpalamy w piecu i układamy siano na pryczach, co pozwala nam szybko poczuć się tu nieco lepiej. Jest wieczór sylwestrowy i moje urodziny. Koniecznie chcą wytrzymać do północy, ale o wpół do jedenastej dosłownie padam ze zmęczenia i zasypiam.”

[1944-45. Z dziennika holenderskiego robotnika przymusowego. Historia podróży dziewięciu Holendrów przez znaczną część Europy opowiedziana przez Keesa Borstlapa]

Wehikuł będzie powracał do interesujących opisów młodego Holendra.

 

Ratusz i kościół w holenderskim Krommenie w końcu XX w. [wiki]

1945, grudzień, pierwszy miesiąc grudzień na polskiej ziemi głogowskiej. Jednym ze świadectw, nie udostępnianych do dziś, choć wykorzystywanych (rzadko), są raporty sytuacyjne  Komendanta Powiatowego MO. Wehikuł prezentuje obszerne fragmenty raportu sytuacyjnego za czas od 5.12.45 r. do 5.1.46 r., skierowany ze Sławy do Wydziału Polityczno-Wychowawczego KWMO we Wrocławiu. Zachowany został język, styl i ortografia oryginału. Poprawiono oczywiste lapsusy językowe.

Ludność powiatu Głogowa jest na wskroś rolnicza. Ponieważ na terenie  powiatu Głogów znajdują się repatrianci za wszystkich stron Polski, istnieją na niektórych gminach wyróżnienia, np. sołtys czy wójt zza Buga wyróżnia mieszkańców zza Buga, z pod Krakowa i tym sposobem powstają nieporozumienia, które reguluje M.O. i urzędy Administracyjne. Ludność aprowizuje się w własnym zakresie. Przychodzi im to tym łatwiej, ponieważ powiat jest na wskroś  rolniczy. Na kartki dostają chleb, cukier, sól i zapałki. Brak ubrań, butów, daje się mocno odczuwać w powiecie. Ludność chodzi w starych mundurach niemieckich. Coraz częściej zdarzają się wypadki kradzieży drzewa z lasu, ponieważ ludność nie ma opału, a stare zapasy węgla już się wyczerpały.

Istnieje jedna fabryka lnu w powiecie, którą częściowo  dopiero uruchomiono. Kilkanaście młynów i wiatraków są pod zarządem Urzędu Aprowizacyjnego. Z powodu braku mostu na Odrze istnieją tylko pociągi lokalne, które są kontrolowane przez funkcjonariuszy M.O. Ruch na dworcach bardzo słaby. Ulotek antypaństwowych i zbrodni A.K. oraz N.S.Z. oraz band ukraińsko-niemieckich nie zauważono. Ludność z pełnym zaufaniem odnosi się do Milicji Obyw. i  Administracji. Do partii politycznych chłopi nie chcą należeć./…/

/…/ Za miesiąc grudzień  ilość zameldowanych przestępstw przedstawia się następująco: 27 wykrytych i 17 niewykrytych. Niewykryte są przeważnie przestępstwa rabunkowe, jak: włamania do mieszkań i kradzieże bydła . Oddano do Prokuratora 6 osób, do Sądu Grodzkiego dwie osoby.

S.O.K. [Służba Ochrony Kolei  wm] na pisemne wezwanie o zrejestrowanie broni oraz wyliczenia się z amunicji odpowiedziała iż Milicja nie jest ich władzą przełożoną i nie podporządkowała się na okólnik przesłany z Wojewódzkiej Kom. M.O.

Wspólnie z doktorem weterynarii Milicja przeprowadza kontrole i winnych oddaje do Wydziału Karno – Administracyjnego.

/…/ Ukarano 3 milicjantów za niesubordynację i pijaństwo. Celem poprawienia stanu dyscypliny została wygłoszona pogadanka na temat kar jakie grożą za niewykonywanie obowiązków służbowych.

/…/ Posterunek M.O. Głogów wykrył skarbiec kościelny bezcennej wartości w postaci 2 monstrancji, kilkunastu kielichów, 2 krzyży, innych rzeczy kościelnych ze złota, srebra i kamieni szlachetnych. Najwięcej przyczynił się do wykrycia Komendant Poster. Caputa Franciszek, Konieczny Stefan i Klimowski Jan. /…/.

Dokument sporządzony został na początku stycznia 1946 r. w Sławie a podpisali go: powiatowy komendant por. Rułka pochodzący spod Lublina i zastępca ds. pol.-wychowawczych, Tadeusz Kopeć, chorąży. rodowity łodzianin.           

 

Patrol na ulicy Grunwaldzkiej. Jednym z milicjantów był Michał Buczkowski, który pracował w KPMO ponad 20 lat.

1971, grudzień, na Wydziale Metalurgicznym Huty Miedzi Głogów,  wśród pracowników służby utrzymania ruchu i Wydziale Mechanicznym, wśród ich kolegów w oddziale remontu dźwignic narasta konflikt wobec sytuacji płacowej. Robotnicy uznają, że dokonano niesprawiedliwego podziału premii za miesiące październik i listopad.

1981, 13.12., cd., przybywa literatury dotyczącej historii najnowszej Głogowa. Niebawem ukaże się książka z referatami po konferencji naukowej IPN pt.: „Głogów w latach 1945-1990”, która odbyła się z okazji XXX rocznicy wprowadzenia stanu wojennego. Nowe ustalenia badawcze w sprawie ilości internowanych poczynił historyk z wrocławskiego oddziału IPN, Łukasz Sołtysik. Według niego - „13 grudnia w Głogowie internowano: Andrzeja Kosmalskiego (który spędził w ośrodkach odosobnienia 339 dni), Jana Kuczyńskiego (97), Piotra Kuźmiaka (367), Stanisława Orzecha (302) i Jana Talagę (61), natomiast Romualda Halickiego (200) internowano we Wrocławiu”. Lubiński historyk, dr Marek Zawadka,  oprócz wymienionych wyżej  podaje jeszcze nazwisko Jana Nowaka bez dokumentującego źródła. [Marek Zawadka, Stan wojenny w Głogowie - wybrane aspekty, [w:] Stan wojenny na Ziemi Lubuskiej, (red.) C. Osękowski, R. Skobelski. seria: Z dziejów Ziemi Lubuskiej po drugiej wojnie światowej, tom II, Zielona Góra 2009].

Internowanie Andrzeja Kosmalskiego wg relacji jego żony Barbary przebiegało w taki sposób:13 grudnia, o piątej nad ranem obudziło nas potworne walenie w drzwi. Mieszkaliśmy wtedy w wieżowcu na ósmym piętrze. Pobiegłam otworzyć. W drzwiach zobaczyłam dwóch umundurowanych, potężnych bysiorów w hełmach na głowie. Co chwila poprawiali sobie wiszące przy pasach kabury na pistolety. Blokując zupełnie przedpokój zapytali, czy pan Kosmalski jest w domu. Mąż wyszedł, a syn który się obudził zaczął płakać. Nie wiedzieliśmy zupełnie, co się dzieje. – Proszę się ubierać, wychodzimy – usłyszeliśmy tylko, żadnego wyjaśnienia czy informacji dokąd. Pamiętam, że dałam mężowi ciepłą odzież i wszystkie pieniądze, jakie miałam wtedy w domu. Nie wiedziałam przecież, gdzie jedzie. Być może wywożą go daleko, więc musi mieć pieniądze na powrót. Syn płakał siedząc na skrzyni w przedpokoju. Pytał – Mamo, co się stało – Nie wiem, to chyba wojna” [Solidarność Zagłębia Miedziowego, nr 11/318, z 12, 2011]

Internowani w większości przypadków przebywali w ośrodkach w Głogowie i Grodkowie.

Wehikuł dziękuje Łukaszowi Sołtysikowi za umożliwienie lektury maszynopisu artykułu  „Ku odnowie. Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność” w Głogowie (19801981)”.

 

Stan wojenny ograniczył również możliwości swobodnego poruszania się. Zaświadczenie upoważniające do poruszania się w czasie godziny milicyjnej. [Ze zbiorów A. Hryniewicza]

1998, 31.12., zakończyło swój żywot i przeszło do historii województwo legnickie, w skład którego wchodził Głogów.

Dziennikarz Gazety Lubuskiej wyraził stanowisko wielu Głogowian.

Województwo legnickie powstało 1 czerwca 1975 roku. Popatrzmy przez chwilę na nie oczami człowieka z zewnątrz, który w 1978 roku otrzymał propozycję objęcia stanowiska Komendanta Wojewódzkiego MO w Legnicy. Marek Ochocki, łodzianin pracującego w KWMO w Piotrkowie Trybunalskim, o woj. legnickim wiedział tylko, że jest to – „Województwo niewielkie, 4 tysiące kilometrów kwadratowych, 41 miejsce w kraju, jeśli chodzi o powierzchnię. Ludności nieco ponad 500 tysięcy, co sytuuje je na 31 miejscu w kraju. Produkcja przemysłowa sytuowała je zawsze wysoko. Między 12 a 13  miejscem w kraju. Zarobki zawsze były wysokie: drugie miejsce po katowickim.”

Potem generał zwrócił uwagę na statystykę swojej branży – „drugie, trzecie miejsce w kraju, jeżeli chodzi o zagrożenie przestępczością. Występują tam wszystkie tradycyjne czynniki kryminogenne: alkoholizm, demoralizacja młodzieży, pasożytnictwo społeczne, narkomania. Głogowska grupa narkomanów 1) jest jedną z najliczniejszych i najgroźniejszych w kraju…. Jest to jedno z najtragiczniej skażonych województw w Polsce. Rejon katastrofy ekologicznej. I to również czynnik, który wpływa na tak wysoki stopień przestępczości.” Książka – „Byłem człowiekiem Kiszczaka” powstała na początku lat 90 tych XX wieku, może dlatego M. Ochocki używał czasu teraźniejszego.

Nowy podział administracyjny kraju wraz z powrotem pośredniego szczebla jakim są powiaty przyniósł Głogowowi nowe problemy o których Wehikuł donosił lub dopiero je opisze. Województwo dolnośląskie to też powrót do lat pionierskich.

 

Karta tytułowa mapy woj. legnickiego, Katowice 1995.

 

 

 




Wykonanie: ŁUKASZ JEDYNAK FOTOGRAFIKA