1298, 2.12.,
książę Henryk III Głogowski przekazał mieszczanom głogowskim za 50 marek
zagajnik rozciągający się od Odry do miasta, na granicy z wsią Obora. Dokument
ten potwierdzili następnie książęta głogowsko-żagańscy Henryk IV Wierny i
Przemko. Ten sam Henryk III Głogowski przekazał głogowskim klaryskom m.in. wieś
Oborę z młynem, należała ona do klasztoru Klarysek aż do 1810 roku. Została
zniszczona w czasie kampanii napoleońskiej. Odbudowana ale w ramach rozbudowy
twierdzy Głogów powstał tu fort Ober Redoute. Później (do 1945 roku)
funkcjonowała nazwa Oberau. W 1946 roku miejscowość nosiła nazwę Wysoki Gaj.
1309, 9.12.,
zmarł książę Henryk III głogowski znany też jako Głogowczyk, używający też
tytułu Dziedzica Królestwa Polskiego (heres regni Polonie). Został
pochowany w Opactwie Cystersów w Lubiążu. Znalazł miejsce wśród książąt
piastowskich w krypcie pod gotycką bazyliką. W sąsiedztwie znajduje się też
zachowanych w niezłym stanie blisko 100 mumii opatów cysterskich i zakonników.
Nad grobem zmarłego umieszczono jakiś
nieodległy czas potem epitafium. Jak pisze biograf Głogowczyka, poznański
profesor Tomasz Jurek, utwór powstał ok. połowy XIV wieku. Pisany był łaciną
kunsztownym heksametrem. Przetłumaczony na język polski przez dr Michała
Rzepielę jest kolejnym źródłem do badania odległej głogowskiej i polskiej
przeszłości. Poniżej dwa niewielkie
fragmenty, które pochodzą z książki T. Jurka, gdzie Wehikuł odsyła ciekawych
dalszego ciągu czytelników (Dziedzic Królestwa Polskiego, książę głogowski
Henryk (1274-1309), Kraków 2006).
„W
pokoju trwałaś, Polsko, bezpieczna byłaś
Pod
księcia Henryka tarczą ….
… odszedł
za smutną namową
ciała z
dziewiątym brzaskiem grudnia
Wielki
książę Śląska, czcigodny Głogowa,
Kalisza,
Poznania a także Gniezna pan,
Przesławny Henryk, władca i pokoju
przyjaciel ….”
Jako rocznikarską
ciekawostkę należy odnotować, że średniowieczny annalista głogowski napisał
natomiast, że „…
w Idy grudniowe zmarł sławny książę
Henryk”.

Wieże klasztornego kościoła w Lubiążu widziane z
dziedzińca Pałacu Opatów w 704 lata po śmierci ks. Henryka. 2013 r.
1503, grudzień,
król
Czech i Węgier Władysław, po raz kolejny zabronił sędziemu bolesławieckiemu
Schellnedorfowi poboru cła na Śląsku. Szykanował on również głogowian żądając
przekazywania rzekomo należnych opłat do Bolesławca.
Magistrat głogowski już wcześniej, bo 11 listopada 1504 roku wysłał pismo do
swojego księcia, Zygmunta Jagiellończyka, z prośbą by interweniował u króla.
Królewicz przebywał wówczas na posiedzeniu sejmu we Wrocławiu. Interwencje
odniosły sukces. Poselstwo odniosło sukces. Władysław zabronił komukolwiek z
poddanych pobierać cła.
1651,
10.12. na placu budowy
Kościoła Pokoju, w prowizorycznej szopie z desek, pastorzy Puerscher i C. Knorr
odprawiają pierwsze nabożeństwo. Grudzień dla miejscowych wiernych rozpoczął się
budową oczekiwanej świątyni ewangelickiej.
Miejsce zgodnie z
postanowieniem cesarskim wyznaczono 300 kroków od obwałowań. Skrupulatnie
wyliczyła je komisja w skład której wchodzili m.in. : burmistrz, namiestnik
cesarski, dwóch rajców, miejski pisarz, oraz oficer z komendy twierdzy. We
wskazanym miejscu oznaczono plac o wymiarach około 54 na 30 metrów. Mogła zacząć
się budowa. Projektantem kościoła był wrocławski inżynier Albrecht Sabisch.
I w tym miejscu, jeszcze pewnie nie ogrodzonym,
w prowizorycznej szopie, w jesiennej szarudze rozpoczyna się dzisiejsza,
podniosła uroczystość głogowskich ewangelików. Głos zabiera syndyk ziemstwa
Andreas Gryphius. W porywającym wystąpieniu wypowiada się na temat obrony praw i
wolności sumienia współwyznawców. Potem odprawiana jest liturgia, prowadzona
przez pastorów, którzy przyjechali z Grębocic. Zaczyna się czas Kościoła Pokoju.
Warunki, które określiło
państwo były dość surowe. Obiekt mógł powstać z łatwo rozbieralnych, nie
trwałych materiałów. W przypadku
potrzeby wojennej, czyli zagrożenia twierdzy miał być zburzony.

Przed 1698 Kościół był już budowlą skończoną, a jego
okolice zagospodarowane. Nie był osiągnięciem architektury sakralnej, jednak
przez wiele lat spełniał swoja rolę. [za: J. Blaschke, Geschichte…, s. 294]
1740,
19.12.,
dziś w poniedziałek, do dworu Schonaichów w Miłakowie (Milkau) w okolice
głogowskiej twierdzy przybywa młody król pruski Fryderyk II. Jego oddziały,
które znienacka przekroczyły granice docierają już pod głogowskie wały. Pruski
król będzie w bezpiecznym dworze przebywał kilka dni, do środy. Kiedy otrzymał
wiadomość, że regimenty skoncentrowały się pod Bytomiem Odrzańskim, przeniósł
się do Żukowic. Tu w polowej siedzibie prowadzi korespondencję z doradcami i
dowódcami. Intensyfikuje działalność dyplomatyczną by uzasadnić napaść na
sąsiada.

Wehikuł znalazł się w 2009 roku w sąsiedztwie miłakowskiego dworu, który
czekał właśnie na nowego właściciela.
Wcześniej jak już Wehikuł donosił po kryjomu z twierdzy wymknęła się
delegacja mieszczan głogowskich. Hrabia von Logau i starszy cechu rzeźników
Kasper Mueller przede wszystkim zwrócili uwagę królowi na sytuację wyznaniową
protestanckiej większości miasta. Czy przekazali informacje na temat umocnień,
nie wiemy.

Tak
spotkanie delegacji głogowian z Fryderykiem II
przedstawił Adolf Menzel.
[„Geschichte Friedrichs des Grossen”]
1757,
5.12.,
Wehikuł wspominał już, że po bitwie wrocławskiej, w końcu listopada,
twierdza głogowska była jednym z centrów koncentracji resztek armii Fryderyka
II. Zbiera tu rezerwy i rozbitków, generał Hans von Ziethen. Uciekinierzy z
Wrocławia szli prawym brzegiem Odry. A twierdza miała zapewnić im osłonę przed
ewentualnym pościgiem, do którego na szczęście dla zdemoralizowanych batalionów
nie doszło. W Głogowie bezpiecznie przeszli na lewy brzeg rzeki. Twierdza stała
się operacyjnym centrum logistycznym armii pruskiej. Z jej magazynów zabierano
uzupełnienie – żywność i uzbrojenie. Siły tworzonego korpusu wzmocniły trzy
głogowskie bataliony forteczne. Gromadzonych od jakiegoś czasu rekrutów, których
zebrano aż trzy tysiące rozdzielono po liniowych jednostkach. Na rozkaz króla
generał zabiera też będące na fortecznym wyposażeniu działa i moździerze.
Pospiesznie, mimo obciążenia niewygodną do transportu artylerią, maszeruje na
południe. 2 grudnia jego oddziały spotkały się z armią króla Fryderyka pod
Prochowicami.
Dziś rano pod Lutynią (Leuthen), niedaleko Wrocławia, rozpoczyna się
bitwa, która wejdzie do kanonu historii wojen. Nomen omen porównywana będzie z
bitwą pod Kannami. Szyk ukośny i atak zmasowanymi silami na słabe prawe
skrzydło, zastosowane przez Fryderyka będzie przedmiotem studiów we wszystkich
akademiach wojennych świata. A w zwycięstwie swój udział miała tez głogowska
artyleria, która na wyraźny królewski rozkaz była z kłopotami wleczona do
Prochowic. Działa nazywane później przez króla „Brummerami” (czyli np. Wyjcami,
od charakterystycznego dźwięku oddawanego przy każdej salwie) pustoszyły szeregi
austriackich wojsk. Zmrożona ziemia pozwoliła na dość sprawne manewrowanie
fortecznymi lufami. Ponieważ w trakcie zwrotów, wbrew regulaminom austriackie
szyki stały się głębokie i na 100 szeregów, brummery zbierały krwawe żniwo.
Wspomagały o połowę mniej liczne pruskie oddziały w walce o zwycięstwo.

Friedrich
Bernhard Werner (1690-1776) śląski rysownik panoram pozostawił również widoki
Głogowa z epoki. Na tym rysunku na pierwszym planie, przed umocnieniami,
szubienica a z prawej strony Kościół Pokoju.
1775, 11.12.,
do twierdzy przybywa inżynier Johann Anton von Freud, który przez najbliższy
rok, będzie osobiście nadzorował prace ziemne przy modernizacji i rozbudowie
fortyfikacji. On był bowiem autorem zatwierdzonych kilka lat wcześniej przez
króla planów.
1944,
31.12., do Głogowa pociągiem z Kostrzyna przybywa grupa holenderskich
robotników1)
przymusowych. Dla nich podróż rozpoczęła się dwa tygodnie wcześniej. 16 grudnia
dla holenderskiego miasteczka Krommenie na północny zachód od Amsterdamu, stanie
się pamiętny. Niemiecka żandarmeria polowa wyłapuje mężczyzn w wieku 17 a 40
rokiem życia celem wywiezienia do fabryk zbrojeniowych w Niemczech. Ujęto ich 58
i z miejsca wsadzono do pociągów. Dziewięciu z nich po kilkudniowym pobycie w
okolicach Hamburga. trafiło do nieznanego sobie, niemieckiego Glogau. Jedną z
ofiar był Kees Borstlap, który po powrocie do domu spisał swoje wspomnienia.
Dzięki współpracy syna autora z Katedrą Filologii Niderlandzkiej Uniwersytetu
Wrocławskiego, powstało polskie tłumaczenie Dziennika.
Pod
koniec grudnia rozpoczyna się podróż autora z Hamburga na wschód.
– „…
Kolejką docieramy na dworzec główny,
zaraz potem rusza pociąg do Berlina. Całą
noc jedziemy na stojąco w lodowatym wagonie, a o siódmej dojeżdżamy do Bahnhoff
Am Zoo. Straszliwie zniszczony. Wszędzie przeciąg. Z Berlina do Głogowa (Glogau)
jest już niedaleko. Kolejką podmiejską udajemy się do Schlesiches Bahnhoff i
stamtąd rozkosznie ogrzewanym pociągiem do Żagania (Sagan). Wspaniały
pagórkowaty krajobraz z wieloma lasami. Przejeżdżamy przez Frankfurt nad Odrą,
mijamy Sassnitz oraz Bleniów (Benau) i docieramy do Żagania. Prawdziwe miasto
bogatych chłopów. Wokół pola żyta i pszenicy. W poczekalni dokładnie nam się
przyglądają; jak się coś zamówi udają, że nie słyszą. Po dwóch godzinach
czekania wyruszamy okropnym pociągiem osobowym do Głogowa. Docieramy tam o wpół
do szóstej i musimy jeszcze półtorej godziny iść. Zapadamy się po kolana w
śniegu. Przemarznięci i śmiertelnie zmęczeni dochodzimy do Nosocic (Urstetten),
gdzie mamy pracować w stoczni. Obozu pracy, ogrodzonego drutem kolczastym,
pilnuje tzw. Werkschutz, straż zakładowa, najczęściej częściowo niepełnosprawni
i niezdatni do służby wojskowej żołnierze.
Spodziewano się nas dopiero 3 stycznia. Dostajemy nieogrzewany i niemal pusty
barak. Czujemy się śmiertelnie nieszczęśliwi.
Teraz
jednak do głosu dochodzi międzynarodowa solidarność. Włosi przynoszą
wiadro piwa, Francuzi przychodzą z wiadrem zupy, od Serbów dostajemy trochę
soli. Zewsząd pomocne dłonie. Rozpalamy w piecu i układamy siano na pryczach, co
pozwala nam szybko poczuć się tu nieco lepiej. Jest wieczór sylwestrowy i moje
urodziny. Koniecznie chcą wytrzymać do północy, ale o wpół do jedenastej
dosłownie padam ze zmęczenia i zasypiam.”
[1944-45.
Z dziennika holenderskiego robotnika przymusowego. Historia podróży dziewięciu
Holendrów przez znaczną część Europy opowiedziana przez Keesa Borstlapa]
Wehikuł będzie powracał do interesujących
opisów młodego Holendra.

Ratusz i
kościół w holenderskim Krommenie w końcu XX w. [wiki]
|
|
1945, grudzień,
pierwszy miesiąc grudzień na polskiej ziemi głogowskiej. Jednym ze świadectw,
nie udostępnianych do dziś, choć wykorzystywanych (rzadko), są raporty
sytuacyjne Komendanta Powiatowego MO.
Wehikuł prezentuje obszerne fragmenty raportu sytuacyjnego za czas od 5.12.45 r.
do 5.1.46 r., skierowany ze Sławy do Wydziału Polityczno-Wychowawczego KWMO we
Wrocławiu. Zachowany został język, styl i ortografia oryginału. Poprawiono
oczywiste lapsusy językowe.
„Ludność
powiatu Głogowa jest na wskroś rolnicza. Ponieważ na terenie
powiatu Głogów znajdują się repatrianci za wszystkich stron Polski,
istnieją na niektórych gminach wyróżnienia, np. sołtys czy wójt zza Buga
wyróżnia mieszkańców zza Buga, z pod Krakowa i tym sposobem powstają
nieporozumienia, które reguluje M.O. i urzędy Administracyjne. Ludność
aprowizuje się w własnym zakresie. Przychodzi im to tym łatwiej, ponieważ powiat
jest na wskroś rolniczy. Na kartki
dostają chleb, cukier, sól i zapałki. Brak ubrań, butów, daje się mocno odczuwać
w powiecie. Ludność chodzi w starych mundurach niemieckich. Coraz częściej
zdarzają się wypadki kradzieży drzewa z lasu, ponieważ ludność nie ma opału, a
stare zapasy węgla już się wyczerpały.
Istnieje jedna fabryka lnu w
powiecie, którą częściowo dopiero
uruchomiono. Kilkanaście młynów i wiatraków są pod zarządem Urzędu
Aprowizacyjnego. Z powodu braku mostu na Odrze istnieją tylko pociągi lokalne,
które są kontrolowane przez funkcjonariuszy M.O. Ruch na dworcach bardzo słaby.
Ulotek antypaństwowych i zbrodni A.K. oraz N.S.Z. oraz band
ukraińsko-niemieckich nie zauważono. Ludność z pełnym zaufaniem odnosi się do
Milicji Obyw. i Administracji. Do
partii politycznych chłopi nie chcą należeć./…/
/…/ Za miesiąc grudzień
ilość zameldowanych przestępstw przedstawia się następująco: 27 wykrytych
i 17 niewykrytych. Niewykryte są przeważnie przestępstwa rabunkowe, jak:
włamania do mieszkań i kradzieże bydła . Oddano do Prokuratora 6 osób, do Sądu
Grodzkiego dwie osoby.
S.O.K. [Służba Ochrony Kolei
wm] na pisemne wezwanie o zrejestrowanie broni oraz wyliczenia się z
amunicji odpowiedziała iż Milicja nie jest ich władzą przełożoną i nie
podporządkowała się na okólnik przesłany z Wojewódzkiej Kom. M.O.
Wspólnie z doktorem weterynarii Milicja
przeprowadza kontrole i winnych oddaje do Wydziału Karno – Administracyjnego.
/…/
Ukarano 3 milicjantów za niesubordynację i pijaństwo. Celem poprawienia stanu
dyscypliny została wygłoszona pogadanka na temat kar jakie grożą za
niewykonywanie obowiązków służbowych.
/…/ Posterunek M.O. Głogów wykrył
skarbiec kościelny bezcennej wartości w postaci 2 monstrancji, kilkunastu
kielichów, 2 krzyży, innych rzeczy kościelnych ze złota, srebra i kamieni
szlachetnych. Najwięcej przyczynił się do wykrycia Komendant Poster. Caputa
Franciszek, Konieczny Stefan i Klimowski Jan. /…/.”
Dokument sporządzony został na początku stycznia 1946 r. w Sławie a podpisali
go: powiatowy komendant por. Rułka pochodzący spod Lublina i zastępca ds.
pol.-wychowawczych, Tadeusz Kopeć, chorąży. rodowity łodzianin.

Patrol na ulicy Grunwaldzkiej. Jednym z milicjantów był
Michał Buczkowski, który pracował w KPMO ponad 20 lat.
1971,
grudzień, na Wydziale Metalurgicznym Huty
Miedzi Głogów, wśród pracowników służby
utrzymania ruchu i Wydziale Mechanicznym, wśród ich kolegów w oddziale remontu
dźwignic narasta konflikt wobec sytuacji płacowej. Robotnicy uznają, że dokonano
niesprawiedliwego podziału premii za miesiące październik i listopad.
1981,
13.12., cd.,
przybywa literatury dotyczącej historii najnowszej Głogowa. Niebawem ukaże się
książka z referatami po konferencji naukowej IPN pt.: „Głogów w latach
1945-1990”, która odbyła się z okazji XXX rocznicy wprowadzenia stanu wojennego.
Nowe ustalenia badawcze w sprawie ilości internowanych poczynił historyk z
wrocławskiego oddziału IPN, Łukasz Sołtysik. Według niego - „13
grudnia w Głogowie internowano: Andrzeja Kosmalskiego (który spędził w ośrodkach
odosobnienia 339 dni), Jana Kuczyńskiego (97), Piotra Kuźmiaka (367), Stanisława
Orzecha (302) i Jana Talagę (61), natomiast Romualda Halickiego (200)
internowano we Wrocławiu”. Lubiński historyk, dr Marek Zawadka,
oprócz wymienionych wyżej podaje
jeszcze nazwisko Jana Nowaka bez dokumentującego źródła. [Marek
Zawadka, Stan wojenny w Głogowie - wybrane aspekty, [w:]
Stan wojenny na Ziemi Lubuskiej, (red.)
C. Osękowski, R. Skobelski. seria: Z dziejów Ziemi Lubuskiej po drugiej wojnie
światowej,
tom II, Zielona Góra 2009].
Internowanie Andrzeja Kosmalskiego wg relacji jego żony Barbary przebiegało w
taki sposób:
„13 grudnia, o piątej nad ranem
obudziło nas potworne walenie w drzwi. Mieszkaliśmy wtedy w wieżowcu na ósmym
piętrze. Pobiegłam otworzyć. W drzwiach zobaczyłam dwóch umundurowanych,
potężnych bysiorów w hełmach na głowie. Co chwila poprawiali sobie wiszące przy
pasach kabury na pistolety. Blokując zupełnie przedpokój zapytali, czy pan
Kosmalski jest w domu. Mąż wyszedł, a syn który się obudził zaczął płakać. Nie
wiedzieliśmy zupełnie, co się dzieje. – Proszę się ubierać, wychodzimy –
usłyszeliśmy tylko, żadnego wyjaśnienia czy informacji dokąd. Pamiętam, że dałam
mężowi ciepłą odzież i wszystkie pieniądze, jakie miałam wtedy w domu. Nie
wiedziałam przecież, gdzie jedzie. Być może wywożą go daleko, więc musi mieć
pieniądze na powrót. Syn płakał siedząc na skrzyni w przedpokoju. Pytał – Mamo,
co się stało – Nie wiem, to chyba wojna” [Solidarność Zagłębia
Miedziowego, nr 11/318, z 12, 2011]
Internowani w większości przypadków
przebywali w ośrodkach w Głogowie i Grodkowie.
Wehikuł dziękuje Łukaszowi
Sołtysikowi za umożliwienie lektury maszynopisu artykułu
„Ku odnowie. Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność” w
Głogowie (1980–1981)”.

Stan wojenny
ograniczył również możliwości swobodnego poruszania się.
Zaświadczenie upoważniające do
poruszania się w czasie godziny milicyjnej. [Ze zbiorów A. Hryniewicza]
1998,
31.12., zakończyło swój żywot i przeszło do
historii województwo legnickie, w skład którego wchodził Głogów.

Dziennikarz Gazety
Lubuskiej wyraził stanowisko wielu Głogowian.
Województwo legnickie powstało 1 czerwca
1975 roku. Popatrzmy przez chwilę na nie oczami człowieka z zewnątrz, który w
1978 roku otrzymał propozycję objęcia stanowiska Komendanta Wojewódzkiego MO w
Legnicy. Marek Ochocki, łodzianin pracującego w KWMO w Piotrkowie Trybunalskim,
o woj. legnickim wiedział tylko, że jest to – „Województwo
niewielkie, 4 tysiące kilometrów kwadratowych, 41 miejsce w kraju, jeśli chodzi
o powierzchnię. Ludności nieco ponad 500 tysięcy, co sytuuje je na 31 miejscu w
kraju. Produkcja przemysłowa sytuowała je zawsze wysoko. Między 12 a 13
miejscem w kraju. Zarobki zawsze były wysokie: drugie miejsce po
katowickim.”
Potem generał zwrócił uwagę
na statystykę swojej branży – „drugie,
trzecie miejsce w kraju, jeżeli chodzi o zagrożenie przestępczością. Występują
tam wszystkie tradycyjne czynniki kryminogenne: alkoholizm, demoralizacja
młodzieży, pasożytnictwo społeczne, narkomania. Głogowska grupa narkomanów
1)
jest jedną z najliczniejszych i najgroźniejszych w kraju…. Jest to jedno z
najtragiczniej skażonych województw w Polsce. Rejon katastrofy ekologicznej. I
to również czynnik, który wpływa na tak wysoki stopień przestępczości.”
Książka – „Byłem człowiekiem Kiszczaka”
powstała na początku lat 90 tych XX wieku, może dlatego M. Ochocki używał czasu
teraźniejszego.
Nowy podział administracyjny kraju wraz z
powrotem pośredniego szczebla jakim są powiaty przyniósł Głogowowi nowe problemy
o których Wehikuł donosił lub dopiero je opisze. Województwo dolnośląskie to też
powrót do lat pionierskich.

Karta tytułowa mapy woj. legnickiego, Katowice 1995.
|