Wehikuł czasu  - luty 2012 (

               Luty całej Polsce obuł buty już w końcu stycznia. Temperatura przypomniała nam też sytuacje z mroźnej przeszłości. O jednej z nich pisze w swoich wspomnieniach Hans Joachim Breske czyli Jan Joachim Brzeski, siostrzeniec ostatniego niemieckiego proboszcza i księdza znanego kościoła w Kurowie Wielkim – Bernarda Brzeskiego. Książeczka ta pojawiła się niedawno na głogowskim rynku księgarskim i spotkała z niemałym zainteresowaniem.

              Wehikuł po raz kolejny uczestniczył w zajęciach „Zimy w Twierdzy”. W tym roku nie tylko witał Napoleona ale również udał się na wyprawę na skraj Borów Dolnośląskich. Tam bowiem, pod Chocianowem jeden ze śródleśnych pagórków kryje w sobie betonową tajemnicę ostatniego okresu konfrontacji dwóch przeciwstawnych bloków militarnych. Znajdował się w nim 202 Węzeł Łączności Radioliniowej kryptonim Patera. Wybudowany został przez Rosjan dla zapewnienia niezależnej od polskich systemów, łączności dla Północnej Grupy Wojsk Radzieckich i tzw. Zachodniego Teatru Działań Wojennych. 

 

Kościół w Kurowie Wielkim, widok od strony plebanii w 2005 r.

 

              Olbrzymi bunkier powstał na początku lat 80 tych XX wieku i obejmował kilkadziesiąt pomieszczeń na dwóch kondygnacjach. Mógł funkcjonować w pełni samodzielnie i niezależnie od warunków zewnętrznych. Jak pisze polski żołnierz łącznościowiec: „system wentylacyjny uruchamiał się automatycznie, gdyż posiadał czujniki nagłej zmiany ciśnienia, które to zjawisko występuje w przypadku wybuchów (też jądrowych). Węzeł posiadał własne zasilanie, kuchnię, mały szpital, punkt czerpania wody. Autonomia obiektu pozwalała przeżyć załodze 2 lata, bez opuszczania obiektu.”

              Po przejęciu w 1993 obiektu od wyjeżdżających z polski Rosjan Wojsko Polskie nie miało Pomysłu na ten obiekt. W końcu wieku (1999 r.) przekazało go Agencji Mienia Wojskowego. Ta czym prędzej górę w środku podchocianowskiego lasu sprzedała. A szczęśliwy nabywca zamienił swój nabytek na kilkanaście ciężarówek złomu i szybko zapomniał. W otwartych pomieszczeniach nie zagnieździły się nietoperze. Niesprzyjające warunki dla śródleśnej flory i fauny stwarzają materiały, którymi obudowano i obłożono betonowe ściany mające spełniać określone warunki. Ponieważ dostępne są w sieci zdjęcia z tego wyjazdu, Wehikuł zamieszcza zrobione przez siebie znaki ówczesnego czasu – wejście z drugiej strony pagóra, gdzie dotarł tylko on i wizerunek służbowego „grafitti” przed wejściem do jednej ze śluz.

              A głogowskich akcentów było kilka. Wśród nich fakty z życiorysu kompetentnego chocianowskiego przewodnika i znawcy przeszłości miasta – pana Zbyszka Machonia. Służbę wojskową odbywał w Brygadzie Artylerii (5 PBAA), a później część roku 1982 spędził w głogowskim miejscu internowania dolnośląskich opozycjonistów.

Wehikuł poleca stronę www.cosanow.pl

 

Wejście awaryjne z drugiej strony wzgórza. Pozbawione wrót wejściowych, brzozowe samosiejki wyznaczają wiek opuszczonej ruiny.

 

Odbite szablonem polecenie brzmi: „Zdejmijcie spodnie, buty, kurtkę, bieliznę, włóżcie w gumową torbę, złóżcie dokumenty, pieniądze i mapy w torebkę polietylenową.”


Luty

1385, 25.02., reprezentanci miasta złożyli hołd księciu Przemysławowi Noszakowi, który otrzymał od króla czeskiego Wacława IV jeszcze w ubiegłym roku, królewską część Głogowa.

Przemysław,  według wielu historyków był najwybitniejszym władcą księstwa cieszyńskiego. W latach późniejszych został jednym z przywódców Związku Śląskiego powstałego z inicjatywy śląskich książąt, mieszczaństwa i szlachty w celu o zapewnienia bezpieczeństwa. Śląsk był wtedy częścią wstrząsanego kryzysami politycznymi Królestwa Czech. To reprezentując Związek, książę doprowadził do zawarcia w końcu XV wieku układu o współpracy przygranicznej w zwalczaniu rozbójnictwa z Władysławem Jagiełłą. Przemysław zyskał przy tym zaufanie polskiego króla

Od 1378 doświadczony ciężko przez chorobę (podagra), która spowodowała  całkowity niedowład nóg. Korzystając ze środka transportu jakim była lektyka zyskał swój przydomek. Choroba w znacznym stopniu ograniczyła aktywność polityczna księcia, który miał zadatki na postać europejskiego formatu.

 

Ilustracja nr 3; Podpis: Przemysław Noszak (1332/1336-1410)– prawdopodobna podobizna z nagrobka [www.poczet.com]

 

1477, luty, trwa  już drugi rok wojna między Brandenburgią Albrechta Achillesa, Czechami, Janem II Szalonym, księciem żagańskim oraz Kazimierzem II, księciem cieszyńskim o księstwo głogowskie. Później nazwana zostanie przez historyków niemieckich wojną sukcesyjną. Tej zimy udało się Janowi odbić z rąk brandenburskich Szprotawę i Kożuchów.

Najprawdopodobniej teraz, w lutym, następuje zawarcie rozejmu do kwietnia. Zima spowalnia działania wojenne pokrywając śniegiem pastwiska dla koni i utrudniając przemarsze oddziałów.

1679, 22.02, cesarz potwierdza zapisy ugody między magistratem a komendantem twierdzy głogowskiej zawartej w 1677 roku. [Patrz - notatka z 18.12.1677 r.]  Ugoda ta, którą komendant, feldmarszałek-lejtnant Jobst Hilmar Freiherr von Knigge,  później z upodobaniem kwestionował, miała regulować stosunki między wojskiem a cywilnymi mieszkańcami miasta. Apodyktyczny feldmarszałek nie chciał respektować porozumienia, choć Rada Wojenna odradzała mu takie postępowanie. Dzisiejszy dokument miał po raz kolejny pokazać, że mieszczanie maja cesarskie poparcie.

1734, 7.02., w Krakowie, na Wawelu – koronowany niedawno (17 stycznia) - król August III Fryderyk Sas, wręcza po raz pierwszy w trakcie swojego panowania Order Orła Białego. W epoce saskiej było to jedyne odznaczenie państwowe. Dziś jeszcze jest dowodem wdzięczności króla dla zwolenników tak w kraju jak i reprezentujących przyjazne dwory. Tym razem otrzymało go, wraz z ustalonym protokołem 6 wyróżnionych osób. A wśród nich znaleźli się w różny sposób związani z Głogowem: ambasador Austrii, poseł cesarski hrabia Henryk Wilhelm Wilczek i Aleksander Józef Sułkowski, saski ochmistrz dworu i pierwszy minister gabinetu. Pierwszy jest również habsburskim komendantem „pogranicznej twierdzy Głogowy” jak piszą mu współcześni. Natomiast drugi, kiedy przegra walkę z Henrykiem Brühlem o miejsce przy królewskim boku, przeniesie się w sąsiedztwo Głogowa, do podleszczyńskiej Rydzyny. Tam stworzy wielkopańska rezydencję, z której zostanie porwany na osobiste polecenie Fryderyka II i osadzony w głogowskiej twierdzy.

A Order Orła Białego schyłku panowania Sasa stanie się przedmiotem handlu a rocznie przyznawać się będzie ponad dwadzieścia jego odznak. Przez kolejne stulecia będzie żył swoim życiem lub w niebycie oczekiwał będzie lepszych czasów. Od 22 grudnia 1992 roku znowu jest pierwszym spośród Orderów Rzeczypospolitej.

 

August III Sas (1696-1763), król Polski od 1733 r., we fraku orderowym z insygniami Orderu Orła Białego. Natomiast na łańcuchu zawieszony jest jeden z najstarszych orderów świata - Order Złotego Runa.

1741, 01.02., w trakcie zimowej przerwy w prowadzeniu działań bojowych I wojny śląskiej, trwają aktywne przygotowania do pozyskiwania rekruta i zaopatrzenia armii pruskiej. Z drugiej strony granicy, z Polski ściągane są różnymi, głównie kontrowersyjnymi sposobami posiłki w sile żywej i zaopatrzeniu.. Pisze w dniu dzisiejszym biskup Załuski w liście „... nie dziw bierze, że co żywe garnie się do wojska pruskiego, bo prócz dwóch saskich groszów na dzień, dają żołnierzom po 2 funty chleba, mięsa i gorzałkę...” 

 

Werbunek do pruskiej armii Starego Fryca.

1837 luty, na  6 tygodni do twierdzy trafił Fritz Reuter, późniejszy wybitny pisarz dolnoniemiecki. Do niedawna był studentem prawa na jenajskim uniwersytecie, gdzie konspirował w antymonarchistycznej organizacji studenckiej. Wkrótce został aresztowany i oskarżony o „spiskowanie przeciw władzy o obrazę majestatu”. Pierwszy wyrok brzmiał -  kara śmierci przez ścięcie toporem. Oznaka królewskiej łaskawości miał być edykt zamieniający ścięcie na trzydzieści lat twierdzy. Dwudziestoletni student, antypaństwowy buntownik trafił do głogowskiej „Rogatki” (Hornburg) zanim zapadła decyzja gdzie ma na stałe odbywać karę. Tu w znośnych warunkach prowadzi obserwacje życia sennej, garnizonowej i prowincjonalnej mieściny, w której warunki twierdzy utrudniały życie miejscowym cywilnym mieszkańcom. Zawrze je później w jednym ze swoich zbiorów opowiadań autobiograficznych (UT MINE FESTUNGTID). Ponieważ wydany został w dialekcie dolnoniemieckim plattdeutsch (Plattdütsch), w dalszym ciągu czeka na tłumaczenie na język polski. Według przekazów, Reuter wspomina „barwnie i nie bez humoru swoje przeżycia, kreśli sylwetki postaci – personelu i współwięźniów, wreszcie utrwala wizerunek i życie miasta, oglądanego podczas dozwolonych mu spacerów po wałach twierdzy.”

 

Podobizna Fritza Reutera na okładce „Ut mine Festungtid”.

 

1919, luty, w połowie miesiąca dowództwo głogowskiego garnizonu  wydaje rozporządzenie mobilizacyjne dla roczników 1886-1898 poborowych z okolicznych powiatów. Powołani byliby wcieleni do oddziałów Grenzschutzu, rozłożonych w dotychczasowych miejscach pobytu okolicznych jednostek. Np. do koszar 47 pp w Górze, Wschowie lub Kożuchowie i w Głogowie.

1945, luty, na ziemię głogowską dotarła wojna. Wehikuł z zainteresowaniem w swoją podróż wziął wspomnienia Hanno Breske – przez wiele lat w powojennym Głogowie i okolicach znanego też jako Jana Joachima Brzeskiego. Siostrzeniec znanego proboszcza parafii Kurów Wielki opisał czas spędzony w Gross Kauer i w Kurowie Wielkim w bardzo interesujący sposób. Matura w głogowskim liceum to okres pierwszych młodzieńczych uniesień z opisem zrujnowanego miasta. Ale tu mroźna noc na plebanii w Kurowie:

W nocy na 13 lutego 1945 roku piec w naszej sypialni wygasł zupełnie, w izbie zrobiło się zimno. Na dworze wiał wiatr i prószyło śniegiem, słychać było lekkie trzaskanie okna … Wszędzie panowała zaskakująca cisza, słychać było jedynie wiatr. Na plebanii, tam gdzie jeszcze przed godzinami żołnierze Wehrmachtu spali na słomie lub innych rzeczach oraz na podwórzu , gdzie zajęci byli swoimi pojazdami, wszędzie było cicho. Jedynie wiatr stał się bardziej przenikliwy, mokrawo-zimny. Żołnierze niezauważenie opuścili wioskę. Ich zniknięcie musiało odbyć się w dużym pospiechu. Niektórzy z nich zapomnieli drobnych rzeczy osobistych. Nawet czerwone druty telefoniczne nie zostały zabrane i zwisały jeszcze z okien plebanii. 

 

Jeżeli żołnierze nagle i w pośpiechu znikają oznacza to jedynie „planowy odwrót i wyrównywanie linii frontu”. Tak , w lutym 1945 tylko ta możliwość wchodziła w rachubę … Wujek, który z Pierwszej Wojny Światowej miał nieco doświadczenia z organizacja ruchu wojsk będących w odwrocie, słusznie ocenił sytuację, mówiąc, że znajdujemy się teraz miedzy frontami lub liniami walczących wojsk, i ze najlepiej teraz czekać

 

Okładka książki Jana Joachima Brzeskiego.

1946, luty., na terenie stoczni, nad Odrą od lata 1945 trwały prace porządkowe. Zainstalował się tam pod kierownictwem inż. Władysława Gadusa Zarząd Wodny. Jak wspominał zimę 1945/46 Michał Łukaszyk- „nie dokonano jeszcze rozminowania zakładu, na każdym kroku groziłą śmierć od niewypałów pocisków artyleryjskich i bomb oraz ukrytych min, z zatoki wyglądały dzioby zatopionych barek i holowników. Widok ogólny był przygnębiający, nie zachęcał do pozostania i wytrwania. Z uporem i zapałem cechującym tamte dni, … rozpoczęliśmy prace nad uporządkowaniem terenu i budynków…” We wspomnieniach notowanych w latach 80 tych XX wieku nie znalazły się opinie o utrudnieniach innego typu. Nie wspominano o bezceremonialnych ingerencjach okolicznych oddziałów Armii Czerwonej. Dopiero niedawno udostępnione zostały dokumenty z archiwum wrocławskiego. Jak np. ten z dnia dzisiejszego, w którym stwierdzono, że:

....Poza portami górnej Odry na rabunkową działalność administracji radzieckiej była narażona stocznia w Głogowie - Żarkowie. Pomimo wstępnych prac czynionych na tej stoczni przez administrację polską marynarze radzieccy zabierali z niej niezbędny im dla potrzeb swojej bazy remontowej w Nowej Soli majątek trwały i ruchomy” [APW, np., ZODW, sygn. 33, s. 6: Meldunek z 11 lutego 1946; s. 18, Pismo z dnia 21 stycznia 1946; Pismo z dn. 5 lutego 1946]

1946, 18.02. monter telefonów, poszukujący w gruzach urządzeń telekomunikacyjnych, aparatów itp., przypadkowo natknął się na parę przewodów. Wystające ze ściany „kabelki” zastanowiły przedwojennego fachowca. Po podłączeniu do posiadanej przenośnej stacji telefonicznej, zakręcił korbką i po chwili …. po drugiej stronie, po polsku odezwała się zaskoczona również telefonistka. Dziewczyna obsługiwała łącznicę Urzędu Pocztowego Wrocław 1.  Od tej chwili Głogów uzyskał połączenie z Polską.

1961, luty, ukazała się skromna broszurka o brązowej okładce i czarnobiałych, w większości nieczytelnych zdjęciach wewnątrz, zawiera rzecz niezwykłą. Pod płaszczykiem programu wyborczego przed kwietniowymi wyborami do Sejmu i rad narodowych, przedstawiono dotychczasowe, osiągnięcia w odbudowie powiatu ze szczególnym opisem działań po roku 1956. Oczywiście retoryka lat ówczesnych wygląda z każdej strony ale wiadomości pozwalają ujrzeć ziemię głogowską nie w krzywym obrazie propagandy a suchym zestawieniu faktów. Znamienne, że powiat przedstawiany jest jako „spichlerz województwa zielonogórskiego … posiadający wybitnie rolniczy charakter”. Dwa zakłady przemysłu „kluczowego”, Fabryka Maszyn Budowlanych i Cukrownia, pokazywane są na drugim planie. Wiele uwagi poświęcono ochronie zdrowia i kulturze. W dobie powszechnego dostępu do elektroniki można tylko mimochodem zwrócić uwagę, że w 1960 roku było zainstalowanych w całym powiecie było 324, w tym na wsi 186.

Książeczka znajduje się w dziale Regionaliów „Bibliotheca Glogoviensis” 

 

Okładka programu wyborczego

1986, luty, 6 pułk pontonowy od kilku tygodni przebywa na poligonie Biała Góra k. Krosna Odrzańskiego. Na zakończenie pobytu ma odbyć ćwiczenie końcowe – zbudować  most przez Odrę siłami czterech kompanii pontonowych (dwie swoje, jedna z Nysy i jedna z Krosna). Jak wspomina uczestniczący w budowie mjr Ireneusz Dominiak, - „kompaniom ledwo starcza elementów parku pp-64 na wstęgę pojedynczą (kompania buduje 186 m). Żeby zamknąć most i zbudować przeprawę żołnierze rezerwy przez prawie dwa tygodnie budują groblę z młodych sosenek i ziemi tak żeby umożliwić przejazd pojazdom ćwiczącej 2 dywizji zmechanizowanej z Nysy… ciekawym jest, że w trakcie budowy przeprawy pontonowej, ze względu na warunki atmosferyczne (mróz) układano ją w rynnie lodowej, a gdy przyszło ćwiczenie, Odra „puściła”. Park samochodowy musiał być ewakuowany w ciągu godziny bo tak skoczyła woda w obszarze zalewowym.” 

Usypana grobla i złączony most pontonowy ledwo spiął rozlaną Odrę. Ze względu na warunki i niespodziewane roztopy po moście nie przeprawiła się zgodnie z planem 2 Dywizja z Nysy. Przejechał po nim jedynie UAZ, samochód terenowy, dowódcy Śląskiego Okręgu Wojskowego, gen. bryg. Jana Kuriaty. Dla pułku ćwiczenie zostaje zakończone oceną dobrą. 

Major rez. Dominiak ma z tego poligonu jeszcze jedno wspomnienie, które wiąże się z niebezpieczeństwami przy łączeniu wielkich stalowych pudeł, z których składa się współczesny most pontonowy: „byłem świadkiem jak żołnierzowi radzieckiemu lina stalowa ucięła trzy palce. Oficer - kapitan - kopnął go w tyłek, obdarzył epitetami, palce zgarnął i wrzucił do ogniska i kazał dokończyć ładowania bloku pontonowego "LENTA" i dopiero kiedy ten znalazł się na pojeździe, żołnierz pojechał do obozu”,

 

Pojedyncza wstęga mostu pontonowego w trakcie przeprawy w zimowych ćwiczeniach „Ryś ‘79”, pod Bytomiem Odrzańskim..




Wykonanie: ŁUKASZ JEDYNAK FOTOGRAFIKA