Wehikuł czasu  - styczeń 2012 (rok 4/35)

 

            Zakończył się kolejny rok. 65 lat temu, Nowy Rok 1946 witało 357 Polaków, a mijający rozpoczynało 68.811 mieszkańców zameldowanych na pobyt stały. Wśród nich, było 56 cudzoziemców. Ale styczeń 2012 rozpoczął się też smutnie. Już w pierwszą środę kombatancki Głogów pożegnał z wojskowym ceremoniałem Honorowego Obywatela Głogowa Czesława Żyłę. Wieloletni prezes koła miejskiego Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych zmarł po ciężkiej chorobie 29 grudnia ub. roku.

            Wchodząc w kolejny rok Wehikuł chce zwrócić uwagę na kilka „kamieni milowych” przeszłości miasta, o których w tym roku będzie przypominał i szerzej pisał.

450 lat temu Głogów przez prawie trzy tygodnie maja 1462 roku stanowił centrum Europy środkowej. Tu przez kilkanaście dni rodził się pierwszy europejski pomysł instytucji bezpieczeństwa międzynarodowego.

200 lat temu dwukrotnie przez twierdzę przemknął „najwyższy sprawca przeznaczeń Europy” jak nazwał Napoleona Bonaparte witając go pod Głogowem, Józef Wybicki. Cesarz Francuzów pojawił się raz w świetle dnia i biciu dzwonów. Drugi raz incognito, ukradkiem, uciekając z przegranych pól bitewnych mroźnej Rosji.

A 30 lat temu mieszkańcy Głogowa wyrazili swoją dezaprobatę wobec wprowadzonego stanu wojennego i jego okrucieństw, protestując w końcu sierpnia 1982 r.

            I na koniec powitania Nowego Roku jeszcze wspomnienie takie. Wehikuł przebywając czasem w Poznaniu kilkakrotnie zatrzymywał się przed znajdującym się od 1950 roku w tutejszym Muzeum Narodowym, posągiem księżnej głogowskiej Salomei. W tym szarym, zniszczonym ale wyrazistym monumencie jest coś co zatrzymywało wchodzącego do holu podziemia poznańskiego Ratusza. Ale w minionym roku Głogowskiej Salomei nie było na swoim miejscu. O tym co się stało i czy wreszcie zobaczymy choć na chwile rzeźbę księżnej pani w Głogowie - w zakładce WEHIKUŁ CZASU a wszelkie pytania i uwagi prosimy kierować na adres wehikulczasuglogow@interia.pl

Na zdjęciu wykonanym w roku 1948 w ruinach Kolegiaty, Wsród wielkich łopuchów, pod statuą głogowskiej Salome, znajduje się najprawdopodobniej grupa wrocławskich historyków sztuki, urzędników i studentów.

 

Salomea Głogowska, jak nazwali ją poznańscy muzealnicy to posąg kobiety, ponadnaturalnej wielkości. Powstał po 1290 r., a odkryty powtórnie został po wojnie. Stał się własnością Muzeum Narodowego we Wrocławiu, a w 1950 r. został przekazany poznańskiemu Muzeum Narodowemu w depozyt. Jedyne działania konserwatorskie przeprowadzono w latach70-tych XX wieku. Wtedy rzeźbę złożono właściwie i sklejono. Była eksponowana w piwnicach poznańskiego Ratusza w Rynku, gdzie znajduje się Muzeum Historii Miasta Poznania.

Po ponad 60 latach od odkrycia w niszy prezbiterium głogowskiej Kolegiaty średniowieczna rzeźba trafiła w lutym 2011 r., w ręce wybitnych konserwatorów.

Konserwacja przeprowadzana w poznańskim Muzeum Narodowym ukazała szczególną urodę eksponatu. Jak piszą konserwatorzy na stronie Muzeum - „Dzięki przeprowadzonym pracom konserwatorskim m.in. czytelne stały się średniowieczne barwne polichromie pokrywające kamienny posąg. Ukazały się niewidoczne do tej pory ornamenty zdobiące szaty, odkryte zostały liczne ślady złoceń.” Można te efekty porównać na zamieszczonych fotografiach. Więcej szczegółów dotyczących osiągnięć konserwatorów wykorzystujących nowoczesne technologie i narzędzia znajduje się pod adresem:

http://www.mnp.art.pl/muzeum/dzialy/konserwacja/realizacje .

Okazją do długo oczekiwanych prac renowacyjnych tej pięknej rzeźby, było zaproszenie na wielką wystawę do Naumburga (Niemcy). Ekspozycja pod hasłem „Mistrz z Naumburga - rzeźbiarz i architekt w katedrach Europy” (The Naumburg MasterSculptor and Architect in the Europe of Cathedrals) – zgromadziła dzieła przypisane twórcy, którego nazwisko do dziś jest nieznane ale jego twórczość podziwiana stale. Bowiem jak twierdzą historycy sztuki, Mistrz Naumburski ze swoją strzechą wywarł silny wpływ na rzeźbę gotyckiego realizmu w XIII wieku. Śladem jego oddziaływań na Śląsku jest właśnie SALOME z głogowskiej Kolegiaty. Wystawa mająca miejsce od 29 czerwca do 2 listopada 2011 r. pod patronatem kanclerz Niemiec i prezydenta Francji stała się wielkim wydarzeniem artystycznym. Udział w niej posagu Salomei jest również ważny dla Głogowa i jego mieszkańców.

Otóż podróż pięknie odnowionej rzeźby do Niemiec dowodzi, że konserwatorzy wydali zgodę na jej peregrynacje.

Wehikuł zwraca się więc z sugestią - do tych wszystkich, którzy mogą pomóc w wizycie Salome głogowskiej w swoim mieście - o zorganizowanie takiego pokazu. Tkwi już w naszym mieście potencjał – organizacyjny, finansowy i logistyczny, by móc taką wystawę zorganizować.

Zobaczmy ją w naturalnym otoczeniu a nie tylko na stronach internetowych czy w katalogu wrocławskiego Muzeum narodowego pań Bożeny Guldan-Klameckiej i Anny Ziomeckiej, Sztuka na Śląsku XII-XVI w. (Wrocław 2003). Skądinąd pięknie i starannie wydanym i przynoszącym też informacje o innych zabytkach z głogowa.

   

   

 

Rzeźba przed i po konserwacji. 

Po wielomiesięcznych pracach konserwatorów widać barwne, średniowieczne polichromie oraz przepalenia warstw malarskich będące skutkiem pożarów kolegiaty.

[zdjęcie z lewej ze strony Muzeum Narodowego w Poznaniu, pozostałe z katalogu wystawy w Naumburgu]


Styczeń

1326, 2.01.,  dziś datowany jest dokument, w którym książę głogowski Przemko przekazał i zatwierdził “swoim wiernym mieszczanom z Głogowa” kolejne przywileje.  Zabezpieczył im tam “po wsze czasy” pożytki z wyszynku piwa i wina. Monopol dla miasta dotyczył w praktyce jego władz. Odtąd każdy, kto chciał się zaopatrzyć w miłe mu trunki, mógł to uczynić tylko w ratuszowym szynku. Ale też książę potwierdził miastu dochody z handlu śledziami, solą i kamieniami. Już od kilku lat miasto posiada prawo składu. Ten dokument młodego władcy jest kolejnym krokiem w umacnianiu jego pozycji w oporze przeciw zakusom czeskim.

 

Kazimierz Stronczyński w swojej bogato ilustrowanej książce „Pomniki książęce Piastów lenników dawnej Polski” z 1888 r. prezentuje  wizerunek pieczęci z dyplomu wystawionego w 1325 r. w Dzierżoniowie. Wokół patrzącego w lewo orła śląskiego biegnie napis: + S. DUCIS PRIMKONIS GLOG.

1487, 11.01., dziś ma się odbyć ślub Salomei córka Jana II z  Albrechtem, wnukiem króla Czech, Jerzego z Podiebradów. Albrecht (2.08.1468-12.07.1511) był pierworodnym synem Henryka I Starszego, księcia ziębickiego i margrabianki Urszuli brandenburskiej. Rok później, w trakcie wesela młodszych braci i księżniczek odbędą się w Głogowie pokładziny młodej pary. (Wybitny znawca śląskich rodowodów prof. Kazimierz Jasiński uważa, że miały nastąpić jeszcze rok później, a młoda pani miała przebywać u matki na dworze w Świebodzinie). Książę Albrecht nie angażował się w głogowskie sprawy Jana II tak jak jego młodsi bracia Jerzy i Karol.

Albrecht przedmiotem wielkiej polityki stał się już jako czterolatek, w roku 1472. Ojciec zaręczył go z Barbarą, księżniczką oleśnicką. Tym sposobem otrzymał 9000 guldenów na ziemiach Koźla, Bytomia Gliwic i przyległości. Jednak nie doszło do ślubu z racji politycznych zawirowań i wtargnięcia w spokojny Śląsk Macieja Korwina. A wkrótce potem Barbara zmarła. I kilka lat później pojawił się kolejny mariaż, z księżniczką żagańską Salomeą. Tym razem małżeństwo przetrwało próbę czasu. Przerwała je bowiem dopiero śmierć ks. Albrechta.

 

Książę Karol ziębicki był jednym z trzech braci którzy wzięli za żony księżniczki głogowsko-żagańskie, córki ks. Jana II Szalonego. W latach 1523-1533 był starostą głogowskim. Na ilustracji z żoną, ks. żagańską Anną [za: S. Głogowski, Genealogia….]

1500, 17.01., jak wynika ze zbioru dokumentów Gryphiusa, z tą datą wystawione zostało głogowianom kolejne pismo o poświadczeniu przywilejów. Władysław król Czech i Węgier oraz książę głogowski Zygmunt potwierdzili złożenie przysięgi przez tego ostatniego. Zygmunt zatwierdził również wszystkie prawa i przywileje w księstwie. Władysław z kolei uznając złożenie przysięgi przez stany obiecał głogowianom szczególną opiekę.  

 

Orzeł jagielloński z konsoli posągu Marii z Dzieciątkiem [za: A. Schultz, Schlesien Kunstleben im fünfzehnten bis achtzechnten Jahrhundert, Breslau 1872]


  

1596, 7.01., cesarz Rudolf II  swemu nadwornemu lekarzowi, dr Bartłomiejowi Schwabemu, nadał specjalny przywilej wyjmujący spod jurysdykcji mieszczańskiej działkę w Rynku na której znajdował się jego dom. Właściciel tego domu miał nie podlegać jakimkolwiek obciążeniom i świadczeniom na rzecz miasta. Dom, wpleciony w południowa pierzeje Rynku, znajdował się prawie naprzeciwko głównego wejścia do Ratusza.

1668, 26.01., wystawiono w ratuszu koncesję aptekarzowi Karolowi Augustowi Goltzowi. Na podstawie tego aktu zezwolono magistrowi na połączenie dotychczas funkcjonujących dość rachitycznie po apokalipsie wojny trzydziestoletniej, aptek Miejskiej” i „Ratuszowej”. Nowy organizm otrzymał miano łączne – „Apteka Miejska i Ratuszowa”. Jednak jak się później okazało farmaceuta nie był mieszczaninem bez skazy. Nadużywał swojej wiedzy i kapitału do prowadzenia szemranych interesów. A fakt zmonopolizowania handlu i produkcji specyfików pozwolił mu na różne nadużycia. Rada miejska musiała zagrozić udzieleniem kolejnej koncesji by próbować zdyscyplinować niesfornego aptekarza. Ten jednak już znał zasady socjotechniki – po prostu poinformował mieszkańców, ze członkowie rady i pisarz miejski chcą otrzymywać leki za darmo. Konflikt przycichł, ale donosy trwały nadal. Burmistrz napisał np. do starosty krajowego, że Goltz utrzymuje wbrew ostrzeżeniom miejscowego proboszcza kontakty z niewiastą niekatolicką z Brzegu. 

1813, 25/26. 01., w nocy zmarł adjutant-commandant (pułkownik) Joseph Silvester Blanquet. Był szefem sztabu 14-tej dywizji piechoty generała Broussier w 4-tym korpusie Wielkiej Armii. Ranny w bitwie pod Borodino, do twierdzy trafił w trakcie odwrotu. To kolejny wysoki francuski oficer, który został nad Odrą na zawsze. Pochowano go na ówczesnym cmentarzu katolickim.

1919, 7.01., głogowskie więzienia przez lata służyły m.in. przetrzymywaniu Polaków, również z nieodległych terenów zaboru pruskiego. Tak też się stało dziś w nocy. Piesza kolumna przewiezionych z Leszna internowanych, szanowanych obywateli dotarła w środku nocy z dworca kolejowego do więzienia policyjnego – najprawdopodobniej tego niedawno wybudowanego przy u. Koszarowej (Kasernenstr.). Dzięki pomocy leszczyńskiego historyka, Damiana Szymczaka, Wehikuł prezentuje fragmenty wspomnień dotyczące pobytu Wielkopolan w Głogowie, skąd: „Po czterodniowym pobycie w więzieniu pruskiem odesłano internowanych do obozu greckiego w Zgorzelicach.” – wspominał ks. Tadeusz Kopczyński.

Jak pisał dr Bronisław Świderski w „Ilustrowanym opisie Leszna i Ziemi Leszczyńskiej”. - do Głogowa w nieogrzewanych wagonach wywiezieni zostali:Jan Gałąski, Józef Górecki, Wal. Honorowski, Bolesław Ilski, Ks. Tadeusz Kopczyński, Jan Michalski, Stanisław Ratajczak, adw. Adam Ruszczyński, Marjan Stajewski, Dr. Jan Stawicki, Dr. Bronisław Świderski, Stefan Thomas, Czesław Wilkoński i Wujec. Zwolniono tylko apte­karza Smyczyńskiego Hieronima, dwóch kupców Szydłowskich oraz chorego obywatela Bresińskiego.” /…/ 

 

Leszczyńscy internowani – fotografia pamiątkowa [zbiory D. Szymczaka]

 

I dalej dr Świderski kontynuował:

”… nikt z internowanych po wyruszeniu pociągu z dworca leszczyńskiego nie wiedział, dokąd ich wiozą. najpierw jeden z eskortujących żołnierzy zdradził tajemnicę, że zabra­nych osadzą w Głogowie, dokąd ich rzeczywiście odstawiono. Przybitych na duchu i strasznie zmęczonych fizycznie po dość długim postoju na otwartym wietrznym peronie odstawił silny odwach głogowski do więzienia, wbrew danym przyrzeczeniom, że w razie zesłania internowanie nastąpi tylko w domach prywatnych lub po hotelach. Już bardzo wrogo  zachowująca się publiczność na ulicach Głogowy nie wróżyła nic dobrego. Wybiła właśnie północ, gdy internowani wstąpili na ciemny ganek więzienny. Wąsaty inspektor, sądząc, że ma do czynienia z niebezpiecznymi opryszkami, przyjął zesła­nych niezbyt grzecznie w swym, gościnnym „Hotel Sauer", jak na wstępie swoje gniazdo nazwał. Podzieliwszy przybyszów na partje, rozkazał zaprowadzić ich mimo protestów do cel więziennych. Zziębnięci i znużeni, okrywając się nędznemi derami, spoczęli wreszcie po niecodziennych przygodach na twardych leżach więziennych. Nazajutrz dość wcześnie nakazano uprząt­nąć cele i podano ciepły napój, nie zasługujący na miano "czarnej kawy" ze suchym wojennym chlebem. Na obiad jakiś współtowarzysz więzienny o wyglądzie i ruchach skoń­czonego bandyty roznosił po celach coś w rodzaju grochówki. Na żądanie dostarczenia obiadu z hotelu, odpowiedział inspek­tor, że nie ma żadnych w tym kierunku zleceń od soldaten­ratu z Leszna. /…/ Długie wieczory spędzano w więzieniu, oczy­wiście siedząc bez światła, na opowiadaniu ostatnich przeżyć, zapominając chociaż na krótko o swej biedzie, by po długich, całą wieczność przypominających godzinach, zasnąć wreszcie snem, choć niespokojnym, lecz dającym przez godzin kilka możność wypoczynku starganym nerwom. 

Dziesiątego stycznia, reagując widocznie na telegramy, zjawił się w więzieniu Wollburg [nadburmistrz] z Leszna, któremu zarzucano nierozumne postępowanie obywateli i władz leszczyńskich, grożąc, że ono wywołać musi represje ze strony polskiej wobec obywateli niemieckiej narodowości. Polecając w końcu specjalnej opiece burmistrza rodziny internowanych i oświad­czając mu, że za bezpieczeństwo internowanych ich żon oraz wszystkich Polaków w Lesznie całe niemieckie obywatelstwo Leszna swem mieniem i życiem odpowiada, pożegnano dele­gata magistratu z zapewnieniem, iż wszelkie dotychczasowe poczynania Niemców leszczyńskich są niepotrzebną tragikomedją, gdyż sprawa przynależności Leszna z całą Wielkopol­ską i Pomorzem do przyszłego Państwa Polskiego już dawno na korzyść Polaków jest przesądzona.

/../ W oczekiwaniu przyszłych wydarzeń mijała godzina za godziną. Używano codziennie przez pół godziny świeżego powietrza na przewidzianym dla więźniów rannym spacerze po dziedzińcu więzienia. Podczas przechadzki dnia pewnego odezwał się z trzeciego piętra głos kobiecy, a Leszczynianie spojrzawszy w górę, ujrzeli wynurzającą się z okratowanego okna rękę, dającą jakieś znaki chusteczką. Wkrótce nastąpiło porozumienie; była to internowana D[okto]rowa Kowalewiczowa ze Wschowy, którą wspólnie z innemi Polakami tu także uwię­ziono. Poza Dr. Kowalewiczową, jej córką, synem i zięciem, Dr. Jeszkem, ujrzano niebawem na wspólnej przechadzce więziennej pannę Lasocińską, kupca Jana Metelskiego, sek. Wrze­sińskiego z żoną, Müllera, Voelkla, Nawrockiego, Wenskiego i innych obywateli ze Wschowy. Niejedno przykre wspomnienie pozostawiło po sobie więzienie głogowskie, z którego przez zakratowane okna prócz gołych dachów tylko poszarpane, zawsze chmurami zasłane niebo ujrzeć było można. W sobotę oznajmiono Polakom, że wywiozą ich dalej choć w niewia­domym kierunku; wieczorem na dworcu oczekiwały zesłań­ców nieogrzewane przedziały III. klasy pociągu, stojącego już pod strażą wojskową.” 

 

Opowieść Doktora trwa dalej – o pobycie w Zgorzelcu, obozie koło Żagania, o zgodzie komendanta głogowskiej twierdzy na przepustke do Leszna. O izolacji miasta od nie odległej Polski. Tu ciekawostką jest fakt, że kiedy „około 20. marca zaczęli Niemcy wydawać przepustki, wprawdzie tylko w ważnych wypadkach na podróż do Poznania i to okrężną drogą przez Głogowę, Frankfurt i Krzyż” – to zważcie, droga wiodła w przeciwna stronę i trzeba było w tej podróży z Leszna do Poznania zrobić ogromne koło.

Ale to już temat na inną wyprawę i kolejną gawędę Wehikułu.

1946, do 15.01., ludność powiatu miała złożyć posiadaną przez siebie broń. Było jej bardzo dużo jak wspominają mieszkańcy. A to polecenie administracyjne było raczej z tych nie do zrealizowania.  Wobec wszechobecnego zagrożenia i powszechnie łatwego dostępu do tych narzędzi, jeszcze długo rozlegały się w okolicy odgłosy wystrzałów, popłynęło wiele łez i krwi, wydarzyło się wiele niegodziwości.

1946, styczeń, w Charzycach jak chce autor, a właściwie w Chwarzycach, (które później otrzymały nazwę obowiązującą do dziś – Gaworzyce), powstaje placówka NSZ. Tak uważa Stefan Skwarek w swoich wspomnieniach. Wehikuł chciałby znaleźć potwierdzenie tego faktu. Też przy pomocy czytelników.

1982, 6.01., celebrowane jest pierwsze nabożeństwo dla głogowskich prawosławnych. Tymczasowa świątynia stała się kaplica cmentarnej przy ul. Legnickiej. Niewielka z początku społeczność prawosławna licząca ok. 15 rodzin podejmowała od początku starania o przejecie tego obiektu na cerkiew. Samodzielny obiekt powstał jednak dopiero po zabudowaniu pruskiego blokhauzu. A kaplica była prawosławnym domem modlitwy aż do 2001 roku. Dzielono ten obiekt wspólnie z katolikami kościoła rzymskiego. Dlatego też nabożeństwa prawosławne odbywały się w niekanonicznym czasie bo o godzinie 13.30. 

 

2005, 11.01., na terenie ówczesnego 6 Ośrodka Przechowywania Sprzętu, w koszarach przy ul. Wojska Polskiego rozpoczęło się specjalistyczne szkolenie saperów grup rozminowania. Oczyszczają one z niewybuchów i niewypałów teren powiaty województw dolnośląskiego i lubuskiego. W roku który się właśnie zakończył saperskie patrole zlikwidowały na tym obszarze 268 min przeciwpancernych, 126 bomb lotniczych, 1476 pocisków artyleryjskich, 132 granaty i ponad 4900 sztuk innej amunicji; 

Saperski „urobek” [ze zb. I. Dominiaka]




Wykonanie: ŁUKASZ JEDYNAK FOTOGRAFIKA