Wehikuł czasu - Lipiec 2013 (rok 5/53)

Lipiec nastraja Wehikuł wakacyjnie. Ale ponieważ w przeszłości działo się też i poważnie, będzie również nie tylko sielankowo. Najpierw biograficznie czyli o ludziach. Więc po kolei.
Jeden z dwóch kawalerów Wojennego Orderu Virtuti Militari, zdobytego za przeciwpancerny ogień powstrzymujący tygrysy nad Nysą w 1945 r. obchodzi 90 urodziny. Jest to gen. brygady w stanie spoczynku, Józef Petruk, były dowódca jednostek artyleryjskich i garnizonu Głogów. Pół wieku temu urodził się Krzysztof Jeleń, znany wielu głogowianom, poeta, sportowiec, nauczyciel. Człowiek wielu przymiotów i zalet.Wehikuł wznosi więc toast - Ad multos annos – Panowie i Ci wszyscy Głogowianie, którzy w lipcu obchodzicie urodziny.Piętnaście lat temu zmarł Janusz Chutkowski. Prekursor i animator upowszechniania wiedzy o Głogowie. Poniżej prezentowane jest „Pro memoriam” – osobiste wspomnienie współpracownika Doktora Chutkowskiego, Marka Roberta GórniakaLipiec to niestety również miesiąc powodzi – o których niżej będzie też. W czerwcu na chwilę pojawiło się zagrożenie kiedy przekroczony został stan alarmowy do wysokości 517/11.06.Ponieważ pogoda w wakacje może być różna Wehikuł poleca Dział Regionaliów „Bibliotheca Glogoviensis” w Bibliotece PWSZ. Wzbogacił się on ostatnio o kolejne dary. W lipcu Biblioteka będzie otwarta a katalog znajduje się tu:http://biblioteka.pwsz.glogow.pl/zasoby-i-zrodla/bibliotheca-glogoviensis. A w przyszłym miesiącu m.in. o fotografii kolejnego kawalera Virtuti, którą wreszcie udało się odnaleźć.



Wehikuł przez okno

           Czerwcowa zagadka oczywiście dotyczyła podglądu na  południową wieżę kościoła Bożego Ciała przez środkowe okno prezbiterium ruin św. Mikołaja.

           Natomiast wakacyjna zagadka wykracza poza teren historycznego księstwa głogowskiego, choć nie daleko. W pobliżu jednej z dwóch enklaw księstwa znajdował się warowny zamek protestanckiego zakonu rycerskiego. Dziś jest to wzięty hotel i charakterystyczny obiekt dla tej miejscowości.

 

Widok z okienka wieży na jedno z jezior u stóp zamczyska jakiego zakonu i w której z miejscowości przedstawia to zdjęcie?

 

Z lektur Wehikułu

Dziś książka na wakacje. Potrzebna jest dla tej lektury doza relaksu, uwagi ale i przymrużonego oka. Wydawnictwo Bellona wydało polskie tłumaczenie książki Romana Jarymowycza, Historia kawalerii. Od jazdy klasycznej do pancernej, Warszawa 2012. Jest to kolejne wydanie choć pod zmienionym tytułem książki, Dzieje kawalerii. Od podków do gąsienic, przekł. z jęz. ang.,  M. Dziuba, wyd. Bellona, Warszawa 2010. Nie porównywano dwóch wydań.

           Kanadyjski autor przedstawia dzieje kawalerii od starożytnej Mezopotamii aż do współczesnych wojen w Afganistanie i Iraku. Kawaleria miała walczyć konno, wozami opancerzonymi czy samolotami, zmieniał się jedynie sposób i metoda przemieszczania wojska. Zadania bojowe stawiane przed kawalerzystami pozostają niezmienne. Pełnią oni funkcję siły przełamującej. Dużo miejsca poświecono w książce kawalerii polskiej, polskiemu sentymentowi kawaleryjskiemu i ułańskiej fantazji. Przytacza autor także pamiątki, które pozostały w historii obyczajowości,  po polskich działaniach kawaleryjskich. Jedną z nich miał być rogalik czyli wiedeńskie ciastko upieczone na kształt półksiężyca, czy obwarzanek przypominający strzemiono.

           Jarymowicz omawiając bitwę pod Lutynią (Leuthen), na początku wojny siedmioletniej (5.12.1757), jako przykład jednego z kanonów sztuki wojennej wspomina o twierdzy głogowskiej. Otóż w tej bitwie wzięły udział przewiezione znad Odry wielkie, 12 funtowe działa. 10 egzemplarzy przezwanych Brummerami (wg tłumacza – należy używać określenia polskiego - Wyjce) siało duże spustoszenie w szeregach nieprzyjacielskich wojsk na tyle, ze zaznaczono ich wkład w zwycięstwo. Szczególnie w trakcie deszczowych wakacji, bogato ilustrowana i dynamicznie napisana książka zasługuje na chwile lektury.

W trakcie lektury okazuje się, ze tak renomowane wydawnictwo dopuściło do pracy nie zbyt wykwalifikowanego tłumacza. Bledów jest co niemiara. Jeżeli nałoży się na to również syntetyczny czyli z konieczności bardzo pobieżny tok narracji wychodzi nieprzyjemna mieszanka.

Wehikuł polecając lekturę zwraca uwagę na potrzebę zachowania „czujności” bo i autor i tłumacz wykazali się zgoła kawaleryjską fantazją.

Okładka

 


1626, lipiec, ok. 20,  przez księstwo przebiegła wiadomość, że zbliża się zagrożenie ze strony nadciągających północy wojsk generała Mansfelda. Po klęsce pod Dessau poniesionej 25 kwietnia, ten współczesny kondotier i najemnik szybko zebrał nową armię i ruszył na południe przez Śląsk.

Peter Ernst von Mansfeld (1580-1629)

Urząd w Głogowie podjął decyzję o mobilizacji co dziesiątego dorosłego mężczyzny.  Z mieszczan sformowano 4 chorągwie, dowódcami od pułkownika do chorążego, mianowano wyróżniających się spośród nich. Dowódca został rajca Prophyrius. Rada nakazała zatoczyć wielkie działa pod bramy. W pobliżu zamku usypano szańce, a za mostem serbowskim wybudowano redutę. Naprawiano i modernizowano istniejące elementy fortyfikacji w tym bramy. W każdej warcie na bramie ustawiono 10 ludzi i wzmocniono liczbę strażników.

W trzeciej dekadzie  lipca wojska Mansfelda zajęły Sławę. Trwają utarczki między korpusem protestanckim a lokalnym, pospolitym ruszeniem.  O jednej z nich pisał kronikarz tak: „26 lipca byli już Mansfeldczycy przy Psiej Przeprawie [na Odrze] wówczas nazywanej Psi Loch. Rycerstwo górowskiego powiatu popiło sobie przed tym dobrze. Jeszcze raz pociągnęli przeciwko nieprzyjacielowi, którego napotkano pod Niechlowem. Dano ognia do niego, tamci odpowiedzieli i paru ludzi pozostało po obu stronach, między innymi Gottfried von Niebelschutz, na polu pod dębem…”.

Bohaterstwa miejscowemu ziemiaństwu powołanemu pod broń starczyło jednak odwagi na krótko. Oddziałki pospolitego ruszenia wycofywały się do umocnionych miast. Te z kolei by ocalić się przed rabunkiem wykupywały „salvę gvardię”. Na szczęście głogowian, najeźdźcom nie starczyło energii i odwagi by podejść pod silnie umocnione miasto. W końcu lipca bowiem na Śląsk ze swoją krwiożerczą armią przebił się z Saksonii Albert Wallenstein. Silny, osławiony korpus swoim zdecydowanym marszem spowodował wycofanie się protestanckich wojsk. Żołnierz habsburscy rozpoczęli przygotowania do pozostania w księstwie na zimowe leża. Zachowywali się nie lepiej jak niedawni najeźdźcy.

 

1736, lipiec,  Dzieje Zielonej Góry”, (niedawno opublikowano polskie tłumaczenie) zawierają też informacje dotyczące księstwa głogowskiego i jego stolicy. Na stronie 95 znajdujemy wpis kronikarski dotyczący kolejnego letniego kataklizmu:

czwartego lipca rozpoczęła się powódź, a ósmego lipca cały las był już zalany. … Siedem wiosek w pobliżu Brzegu całkowicie zatonęło, a wiele ludzi się utopiło. Takie nieszczęście dotknęło Głogów i wszystkie położone nad wodą miejscowości. Woda porywała wszystko…

 

 

1756, lipiec, i w Głogowie intensyfikują się przygotowania do kolejnej już wojny prowadzonej przez Prusy. Od stycznia trwają działania dyplomatyczne w Europie celem budowy silnych a przeciwstawnych koalicji. Porozumienie zawiera Anglia z Prusami. Wytworzyła się sytuacja, która zburzyła dotychczasowe europejskie przymierza. Nastąpiło wydarzenie nazwane później "odwróceniem przymierzy". Bowiem celem zabezpieczenia się przed ewentualnym atakiem  Francja z Austrią podpisały tzw. I traktat wersalski. Mniejsze państwa dobierają sobie silnych partnerów. Rozpocznie się niebawem (już w 29 sierpnia armia pruska wkroczyła do pobliskiej Saksonii) wojna nazywana siedmioletnią. Epizody nas interesujące też miały miejsce w tym czasie i dlatego zamiennie nazywamy ją III wojną śląską.  Teraz w Głogowie opróżniono ratusz by wykorzystać go jako bazę mobilizacyjną i magazyny mundurowe dla nowo formowanych pułków i batalionów. Zapasy i uzupełnienia przechowywane są we wszystkich pomieszczeniach i gmachach użytku publicznego. Nie oszczędzane zostają również świątynie. Niebawem armaty z twierdzy powędrują na pola bitew.

 

1813, 23.7., Wehikuł już pisał, że „w obliczu zbliżającego się końca rozejmu, trwają gorączkowe przygotowania twierdzy do obrony”. Dziś obrońcy opróżnili cmentarz świętej Barbary. Założono tu oszańcowany plac dla parku artyleryjskiego. Wiele nagrobków wmurowano w sypane i konserwowane dzieła fortyfikacyjne. Przed Bramą Wrocławską ścięto na pół mili wszystkie aleje.

 

1903, 19.07., przez miasto przetacza się fala kulminacyjna na Odrze, jej czoło jest wysokie na 557 cm. Nie jest to najwyższy stan rzeki w jej dziejach ale też taki poziom narobił w okolicy wiele szkód. Od kilku dni pod Biechowem z żywiołem walczy jeden z batalionów 58 poznańskiego pułku piechoty. 

Wehikuł pozwala sobie przytoczyć charakterystyki poziomów zwierciadła wody. Wynikają one ze wskazań wodowskazu usytuowanego w 392,9 km rzeki Odry. Dla tego wodowskazu o rzędnej zera równej 68,570 m określono następujące charakterystyczne poziomy lustra Odry:

Absolutne  minimum    - 95 cm (osiągnięte 1930 r.)

niska woda          - 119 cm

średnia niska woda   - 191 cm

średnia woda   - 293 cm

stan ostrzegawczy  - 350 cm

stan alarmowy   - 400 cm

średnia wielka woda  - 510 cm

wielka woda   - 619 cm

absolutne maximum - 713 cm (osiągnięte  1997 r.) 

(na podstawie: "Charakterystycznych stanów wody dla sygnalizacyjnych posterunków wodowskazowych" opracowanych przez IMGW, Warszawa 1986 r.)

Wskazanie głogowskiego wodowskazu z 27 maja 2010 roku oznacza, ze mieliśmy wtedy „wielką wodę”.

 

1923, 1.07., w miejscowości Świerże, powiat Chełm Lubelski, urodził się Józef Petruk, od 1971 r., generał brygady, zastępca Dowódcy Śląskiego Okręgu Wojskowego ds. liniowych (22.10.1975-7.10.1986); przez 11 lat dowódca garnizonu Wrocław. Prezes WKS Śląsk Wrocław (1977-1985). Od 1989 r. w stanie spoczynku. W Głogowie był dowódcą 10 Dywizji Artylerii Armat (11.10.1956 – 5.07.1957), dowódca 31. Brygady Artylerii Armat (6.07.1957 – 14.05.1962). Pozostawał również w tym okresie dowódcą Garnizonu Głogów. Choć dokument formalizujący przekazanie obowiązków dowódcy garnizonu nosi datę dopiero 30 kwietnia 1963 r. Płk Józef Petruk był juz wtedy uczestnikiem Kursu Dowódczego, a płk Stanisław Wójtowicz dowodził  garnizonem prawie rok. Biurokracja w mundurze rządziła się swoimi prawami i chodziła własnymi drogami.

Płk Józef Petruk w trakcie jednej z uroczystości wojskowych w głogowskich koszarach 31 BAA.

 

Pułkownik dypl. Józef Petruk trafił do Głogowa na stanowisko dowódcy nowo formowanej 10 DAA, w gorącym okresie „polskiego października”. Decyzja o tworzeniu kolejnego związku taktycznego artylerii zaczęła być wykonywana kiedy nastąpiły zmiany w polityce gospodarczej Państwa na skutek protestu społecznego. Kilka miesięcy później młody, ambitny pułkownik stanął przed decyzją – co dalej?

Tu trzeba wspomnieć, że jeszcze w 1946 r., jako podporucznik, dowódca plutonu dział ppanc., z 54 pułku artylerii  zmotoryzowanej, za zatrzymanie grupy czołgów pod Budziszynem wiosną 1945 r., został odznaczony Orderem Virtuti Militari V klasy, wcześniej Krzyżem Walecznych. Był jednym z dwóch dowódców w Głogowie posiadających ten Order. Umiał i potrafił więc podejmować właściwe i szybkie decyzje.

Gdy rozwiązano kilka miesięcy później Dywizję a propozycje adekwatnych,  dowódczych stanowisk nie nadchodziły - jak opowiadał Wehikułowi - podjął decyzję, której do dziś nie żałuje. Przyjął propozycję niższego stanowiska, dowódcy 31 BAA  w Głogowie. Pozostał więc na najbliższe kilka lat w zrujnowanym mieście i garnizonie, w którym jak mówił, było wiele do zrobienia. Jednym z tematów był problem cywilnej służby zdrowia. Dr Leopold Góral, który trafił do szpitala w połowie 1960 r., wspominał zasługi dowódcy szczególnie w uruchomieniu podstawowych dla nie nowoczesnej wtedy placówki działów – tlenowni, sterylizatorni, centralnego ogrzewania itd. Szpital jako, że formalnie był do pewnego czasu własnością wojska, budził zainteresowanie więc pułkownika. Tu pracowali też dodatkowo oficerowie lekarze z garnizonowej służby zdrowia. Wykorzystując skomplikowane przepisy i biurokratyczną inercję zdołał nakłonić swoich przełożonych i cywilnych decydentów do intensywnej odbudowy szpitala i zaprzestania rabunkowej gospodarki.

Kiedy w połowie 1962 r. odchodził było to już inne miasto niż te które zastał 6 lat wcześniej. Później wielokrotnie bywał w garnizonie i wśród cywili.

Gen. bryg. Józef Petruk z Tadeuszem Butyńskim, późniejszym dowódcą głogowskiego 29 dra.

 

 

1932, 31.07., dziś odbyły się kolejne w tym roku wybory do Reichstagu. Zakończyły się one ponownie sukcesem partii Hitlera. Na NSDAP zagłosowało w całych Niemczech 13 745 680 wyborców  (37,27%). Partia zdobyła 230 na 608 miejsc parlamencie. Otworzyła się nazizmowi droga do władzy.

Duży udział w „sukcesie” hitlerowców miała prowincja dolnośląska, gdzie oddano 41,09%, a w roku 1933 już 51,69%. Podobnie było w Głogowie. Ponad połowa mieszkańców miasta głosowała na NSDAP.

 

1945, 12.07., organizacja Komendy Powiatowej MO przybiera ramy strukturalne. Został wydany dziś rozkaz dzienny nr 1, na dzień 13 lipca. Napisany na maszynie z niemiecką czcionką na czystej stronie firmowego druku RSHA dotyczącego analizy prasowej. Najprawdopodobniej taką makulaturę znaleziono w sławskim pałacu, w którym mieścił się niemiecki urząd centralny.

Rozkaz oprócz mianowań na stanowiska organizacyjne w komendzie (Józef Dziubałka, późniejszy długoletni pracownik KPMO w Głogowie został oficerem personalnym), mianowania kaprala Stanisława Otrębskiego komendantem posterunku w Sławie, zawierał też zarządzenie porządkowe. Komendant Osina – Palko rozkazał: „wszystkim komendantom Posterunków i poszczególnym referentom doprowadzić do porządku swoje biuro, magazyny i pomieszczenia dla członków Milicji. Za niewykonanie rozkazu będę surowo karał.”

Rozkaz nr 1 z 12 lipca 1945 r.

 

Jednak zapału organizacyjnego komendantowi starczyło tylko na najbliższe dni. Do końca września ukazały się tylko trzy rozkazy „dzienne”.

Jak widać z wcześniejszych notek Wehikułu [patrz 7/2012] wczoraj wybuchła wielka awantura z udziałem kolejarzy zakończona morderstwem. Wydarzenie to jak i inne nie znalazło bezpośredniego odniesienia w bieżącej dokumentacji.

Chroniczny brak materiałów piśmiennych powodował, że wiele dokumentów postawało na czystych stronach pozostawionych przez Niemców  jak w tym przypadku, przygotowanych na zapas druków, czy formularzy. Tu górna część kartki na której napisano jaki widać przebijający  Rozkaz nr 1 komendanta powiatowego MO,  z 12 lipca 1945 r.

 

1961, 2-23.07., w Brennie k/ Wolsztyna, nad jeziorem białym zlokalizowany został obóz głogowskiego hufca Związku Harcerstwa Polskiego. Wzięło w nim udział 196 harcerzy z drużyn głogowskich szkół średnich – LO i ZSZ oraz Szkół Podstawowych z Głogowa, Grębocic, Gaworzyc, Nielubi, Serbów, Przedmościa, Nosocic, Kotli i Radwanic.

Komendantem był hufcowy, hm Piotr Kotapski, kwatermistrzem Ireneusz Grześkowiak, oboźnym Andrzej Zawicki.

 

Zastępy na apelu porannym,

Zajęcia nad jeziorem [zdjęcia kronika P. Kotapskiego]

 

 

1963, 19.07., w Rudnej urodził się Krzysztof Jeleń, znany wielu głogowianom, poeta, poliglota, sportowiec, nauczyciel. Wehikuł poznał Prezesa wszystkich głogowskich poetów i literatów kiedy zapragnął nabyć drogą kupna wydany właśnie almanach głogowskich poetów pod jego redakcją – „Dorośli do wiersza”. I wtedy zapoznał się też z tomem „Trzy dekady wierszy” Pan Krzysztof rozpoczął deklaracją : „Dobrzy poeci piszą dobre wiersze; ja piszę tylko wiersze, aby stawać się dobrym.” Pierwsza reakcja była dość sceptyczna, jednak późniejsze spotkania z dzisiejszym Jubilatem potwierdzały te wszystkie cechy, z których głogowski poeta i człowiek wielu pasji jest znany. Ponieważ podróżuje też wirtualnie na falach Internetu, fragment Jego wpisu: Nie mów do mnie „sorry” jest przecież słowo „przepraszam”, nie wysyłaj mi lajków, powiedz, że lubisz, nie zapraszaj mnie na „sale” „event”, chętnie pójdę na wydarzenie, wyprzedaż, nie chciej być na siłę happy, staraj się być szczęśliwy a jeżeli chcesz mi dołożyć, to nie fuckuj, są przecież dosadne słowa w języku, w którym jesteśmy sobie mniej obcy. Chciałoby się przekornie napisać, że Wehikuł ściągnął to z fejsa. Jednak ten tekst napisany w formie refleksji jest kwintesencją mikro felietonowych, poetyckich wezwań Jubilata do normalnych Zachowań. Tak jak jego na przykład rozmowa z Biało czerwoną, która się zasmuciła po laniu otrzymanym przez naszych w trakcie Euro. Wiersz ten z kolei znalazł się w wydanym w 2013 roku tomiku wierszy „patriotycznych” po konkursie dla młodzieży („A nad nami białoczerwona”)

 

 

Krzysztof Jeleń w przerwie uprawiania jednej ze swoich pasji – biegania. [fot. Barbara Popiel]

 

1982, 7.07., działacze Solidarności z Głogowa założyli Tymczasowy Międzyzakładowy (pierwotnie: Miejski) Komitet Koordynacyjny NSZZ „Solidarność” Ziemi Głogowskiej (TMKK). Wydawał on „Głogowską Solidarność. Twój Związek”. Drukowano też głogowską mutację pisma RKS-u – „Z dnia na dzień”. Tę suchą informację Wehikuł przekazuje za: Jerzy Kordas, Wydarzenia 31 sierpnia 1982 r. na Dolnym Śląsku. Geneza, przebieg, skutki, Wrocław 2010 s. 59. Przyjdzie jeszcze czas na szczegółowy opis tego dnia, tak ważnego dla głogowskiej historii.

 

1998, 13.07.,  zmarł w Głogowie Janusz Chutkowski, prawnik, dr nauk humanistycznych, badacz przeszłości miasta i regionu. Autor “Dziejów Głogowa” – pierwszej polskiej monografii historycznej miasta. Pośmiertnie (w 2004 r.)  wydana została opowieść – zarys monograficzny „Głogów w XX wieku”.

 

dr Janusz Chutkowski.

 

Wehikuł otrzymał „Pro memoriam” – osobiste wspomnienie współpracownika Doktora Chutkowskiego, Marka Roberta Górniaka, które pozwala sobie opublikować.

„Janusza Chutkowskiego poznałem w roku 1991. Właśnie wrócił na stałe do Głogowa z Legnicy i już rok był na emeryturze. Jednocześnie pracował (na ½ etatu) jako kustosz w Muzeum Archeologiczno-Historycznym. Tam właśnie dane mi było spotkać tego wybitnego znawcą dziejów ziemi głogowskiej. Wtedy jeszcze nawet w najśmielszych marzeniach nie planowałem, że będzie mi dane z Nim tak blisko współpracować. Za jego namową swoją pierwszą przygodę z historią regionu głogowskiego zaczynałem w 1993 roku od publikacji haseł w 7 zeszycie Encyklopedii Ziemi Głogowskiej wydawanej przez Towarzystwo Ziemi Głogowskiej (wówczas Towarzystwo Miłośników Głogowa). A w ramach naszej wielomiesięcznej współpracy w latach 1994-1995 powstała (jak mówią niektórzy – cenna) nasza wspólna publikacja bibliograficzna: Głogów: polska literatura historyczna. Materiały do bibliografii ziemi głogowskiej (wydana w 1995 roku).

Janusz Chutkowski imponował mi rozległością zainteresowań, ogromem wiedzy i swoją rzetelnością. Jego niezwykle publikacje i książki były dla mnie doskonałym tego dowodem. W bezpośrednim kontakcie, pomimo pozornej nieprzystępności „otwierał się” i dawał „pokaz wiedzy” oraz zdolności genialnego kojarzenia faktów i wydarzeń historycznych. Pisząc nawet artykuły popularnonaukowe i legendy z dużą łatwością zachęcał Czytelnika do uzupełniania swoich wiadomości ponieważ bazował  na rzetelnej wiedzy.  

Dla mnie dr Janusz Chutkowski pozostanie nie tylko jednym z największych znawców dziejów Głogowa i ziemi głogowskiej, ale i moim prywatnym mistrzem, który nie tyle uczył mnie, co wskazał kierunek na drodze realizacji późniejszych pasji. Z naszych kontaktów dowiedziałam się co muszę robić i przeczytać oraz w jakim kierunku spoglądać aby pójść dalej. Zawdzięczam mu też wiele inspiracji do pisania.”

 

 

Ilustracja nr 11; Podpis: Zdjęcie, które wykonał autor wspomnień 15 lipca 1998 roku, w upalne południe, na cmentarzu w Głogowie-Brzostowie. We mszy żałobnej i uroczystościach pogrzebowych, uczestniczyli m.in. przedstawiciele ówczesnych władz miasta z Prezydentem Jackiem Zielińskim i Przewodniczącym Rady Miasta, Prezes Towarzystwa Ziemi Głogowskiej – Jerzy Bogusław Sadowski, współpracownicy z Muzeum Archeologiczno-Historycznego w Głogowie, rodzina oraz przyjaciele.

 

 

 




Wykonanie: ŁUKASZ JEDYNAK FOTOGRAFIKA