Wehikuł czasu - październik 2013 (rok 5/56) 

200 lat temu na polach pod Lipskiem odbyła się wielka bitwa zwana później Bitwą Narodów. Zakończyła tzw. kampanię saską Napoleona. Jak uważa profesor Jerzy Maroń „przekreśliła ostatecznie szanse na zmianę sytuacji strategicznej w Europie Środkowej  i Wschodniej” w jej wyniku kontynuuje profesor „przestały istnieć jakiekolwiek możliwości odwrócenia sytuacji strategicznej, która powstałą w wyniku klęski Napoleona w 1812 roku w Rosji”.

39 lat temu, październik 1974 roku stal się miesiącem, ważnym w wydarzenia  w Hucie Miedzi „Głogów”, które się będzie pamiętać a niektóre dopiero przypomnieć. O zawaleniu dachu przypominamy sobie od czasu do czasu, więc i Wehikuł wróci do tego nieszczęścia niebawem. Natomiast dziś o wydarzeniu skrywanym przez lata. O jednej z nielicznych „przerw w pracy” w czasach gierkowskiej Polski.

Przez ubiegły rok, od stycznia do października Wehikuł przedstawiał publicznie sytuację wokół posągu Salome głogowskiej, który od lat znajduje się jako depozyt Muzeum Narodowego Wrocławskiego, w Muzeum Narodowym w Poznaniu. Wehikuł zauważył, że posąg po wielkiej konserwacji odbył po raz pierwszy od lat wielką podróż i ją zniósł znakomicie. Rzeźba uczestniczyła w wielkim europejskim wydarzeniu – wystawie sztuki gotyckiej w Niemczech. Mija rok jak został zorganizowany wykład konserwatora rzeźby, pani Sabiny Figurniak z Muzeum Narodowego w Poznaniu, a do Encyklopedii Ziemi Głogowskiej trafiły artykuły kustosz Muzeum Narodowego we Wrocławiu. Z pomysłem został  zapoznany prezydent Głogowa. Wyraził pewne zainteresowanie. Obiecał przekazać ideę do Muzeum, gdzie i Wehikuł dotarł swoimi drogami.

Po roku chciałoby się zapytać i co? I nic. Cisza.

Wehikuł przez okno

Zdjęcie wrześniowe, którego Wehikuł nie potrafił zidentyfikować pochodzi z kronik OSW czyli popularnie nazywanej dawnej SP 5. które uratował przed makulaturą p. I. Dominiak.Natomiast na październik zagadka z 1966 roku. Z dachu którego odbudowanego budynku zostało zrobione poniższe zdjęcie?

 

Z lektur Wehikułu – Waldemar Mierzwa, Miasteczko, Dąbrówno 2011Autor to wydawca, regionalista, historyk, menedżer i animator kultury, antykwariusz i bibliofil, sybaryta, człowiek o renesansowych zainteresowaniach. By swoim autorom udowodnić, że można pisać krócej, ciekawiej i nie koniecznie z obrazkami, napisał „Miasteczko”. On z Lubelszczyzny, z rodziny o staropolskich korzeniach trafił na początku lat osiemdziesiątych na Mazury. I tam pozostał. Lektura książki nasuwa jednoznaczne skojarzenia – tak mogło być w każdym miejscu na tzw. Ziemiach Zachodnich czy Północnych. Kontakty z Niemcami też wyglądały mniej więcej tak.  Sam autor o książce mówi: „To opowieść uniwersalna, przekraczająca granice mojej Małej Ojczyzny. To opowieść także o Waszych Mazurach. A może nie tylko o nich…” Dlatego też Wehikuł promuje i poleca „Miasteczko” głogowianom….

Okładka

 A w tej przejmującej książce – reportażu, Waldemar Mierzwa pisze też: „Moich” Niemców o dobro nie pytałem. Teraz myślę, że szkoda. Pewnie się bałem, że poróżnimy się o definicję. Bo czy Polak z Niemcem może o tym spokojnie rozmawiać? Zresztą, prawdę mówiąc, ich filozofia mnie nie interesowała, chciałem się jedynie nauczyć czytać mój codzienny krajobraz, który dla nich był światem dzieciństwa. Pewnie byłoby mi łatwiej, gdybym był stąd, gdybym się tu urodził. A ja byłem z daleka, z dużego miasta, miałem wcześniej z piętnaście adresów i aby się tu zakorzenić, potrzebowałem ich pamięci. Wtedy jeszcze myślałem, że sprawa jest prosta. Dzisiaj wiem, że im więcej się przyglądam tutejszej przeszłości, tym mniej widzę. Im więcej czytam, tym mniej rozumiem. Lata dociekań, dziesiątki tomów, setki rozmów, a ja jak ten ślepiec. A jeszcze nie tak dawno myślałem, że wszystko wiem. No, prawie wszystko.”

Waldemar Mierzwa


1478, 8-10.10.,  Trwa już trzeci rok wojna, która wybuchła po bezpotomnej śmierci ks. Henryka XI. Później uzyska miano „głogowska wojna sukcesyjna”. Jesienią tego roku przybiera już charakter krwawych zmagań. Jan II żagański w okolicy Krosna Odrzańskiego, między wsiami Dąbie a Pław albo pod Gęstowicami ściera się z wojskami brandenburskimi. Korpus Jana II Okrutnego liczył cztery tysiące rycerstwa i piechoty. W zmaganiach kilkuset zginęło lub odniosło rany czy dostało się do niewoli. Klęska była tylko chwilowa, bo na horyzoncie pojawiły się posiłki węgierskiego  króla Macieja Korwina. Zapanował chwilowy rozejm.

To albo, które Wehikuł akcentuje odnosi się do polskich monografii zawierających różne dane. Dlatego też i podaje trzy dni , ale historycy SA zgodni, że bitwa trwała dzień jeden. Tylko, że każdy opisywacz dziejów1) podaj, ze to było albo, 8 czy 9 a nawet 10 października.

 

1564, 29.10., dziś kościół dominikanów zajęli protestanci, a pozostający w kompleksie zakonnicy zostali zmuszeni do opuszczenia klasztoru. Jednak dzięki poparciu cesarza Ferdynanda I i kurii biskupiej, która twardo obstawała za tym obiektem, wkrótce powrócili. Udało się stworzyć przy głogowskim klasztorze ważny ośrodek życia religijnego katolików. Od około 1590 roku głogowscy katolicy (posiadający wtedy tylko kaplicę św. Krzyża i mansjonarię) główne nabożeństwa odbywali właśnie tu.

 

1622, 6.10., dziś datowana jest zgoda cesarza Ferdynanda II na budowę synagogi. Israel Benedict i Michael Sachs, liderzy gminy żydowskiej już w 1620 roku wystąpili  z wnioskiem by wybudować w mieście synagogę i wyznaczyć miejsce pochówku. Do wniosku dołączono też prośbę o zgodę na wolny handel w trakcie dorocznych i cotygodniowych jarmarkó2)w. Przeciwko tym pomysłom była Rada Miejska powołująca się na przywilej Jana II (de non amplius recipiendis judaeos). Dlatego też odwołano się do cesarskiego majestatu. Jednak na przeszkodzie stanęła wojna 30 letnia, która znacznie spowolniła budowę, Narastały tez nastroje anty  żydowskie.  Ale w 1636 roku zakupiono parcelę przy Bailstrasse 2. W kolejnych latach obiekt dzielił losy obleganego czy trawionego pożarami miasta. Wehikuł jeszcze wróci do tego tematu.

 

Po zniszczeniach wojny 30-letniej i późniejszych pożarach w 1676 r. przyszedł czas kolejnego przywileju w sprawie synagogi.

 

1659, październik, począwszy od tego miesiąca książęta i Stany Śląska, niemal co roku miały przeznaczać 30 000 florenów na fortyfikacje miejsc umocnionych, z czego znaczna część przypadała na twierdzę Głogów. Ta, zresztą nie znajdowała się w szczególnie dobrym stanie, więc wymagała nakładów na roboty konserwujące i renowacyjne.  Tak też i roszczenia wobec miasta na cele fortyfikacyjne pozostawały bardzo duże. W wyniku zarządzenia Kamery w latach następnych, już od roku 1666 w celu składowania żywności zostały przygotowane dobrze zabezpieczone domy mieszczan.

 

1813, 16-19. 10., kiedy na polach u bram Lipska odbywała się wielka Bitwa Narodów, decydująca również o przyszłości Głogowa, w mieście tężało oblężenie po zerwanym niedawno rozejmie. Pośpiesznie likwidowano też i naprawiano straty wywołane niedawnymi ulewami, które przyniosły wielką powódź. Jak pisał doktor Dietrich z żelazną konsekwencją gubernator Laplane przygotowywał miasto do obrony: „Często strzelano z dział, prawdopodobnie żeby szkodzić robotom na bateriach tak zwanego wroga. W nocy co godzinę oddawano wystrzał sygnałowy.”

Życie w twierdzy toczyło się jak zwykle i kronikarz odnotowywał:

16-go Gubernator zabrał mieszczanom 28 spośród nielicznych już koni, do utworzenia gwardii honorowej, jak ją określił. Również koń rakarza dostąpił takiego zaszczytu. Ponieważ obecnie brakowało koni, nie wyrzucany gnój z koszar tak piętrzył się na ulicach, że trudno było przejść,  nie wspominając o morowym fetorze…..

19-go szef służb inżynieryjnych zażądał spośród mieszczaństwa 300 robotników do [budowy] szańców; musieli się oni stawiać codziennie pod groźbą kary.” [tłum. A. Bok]

Wieść o klęsce oddziałów napoleońskich nie dotarła szybko do Głogowa.

 

Rysownik przedstawił swoją wizję radości oblegających, kiedy 28 października dotarła potwierdzona wiadomość o klęsce wojsk napoleońskich pod Lipskiem [rys. R. Knötel]

 

1840, 15.10., delegacja miasta uczestniczy w Berlinie w uroczystościach koronacyjnych króla Fryderyka Wilhelma IV. Miasto traktowało monarch e ze szczególna atencją jeszcze jako następcę tronu. Prawie dokładnie w rok po koronacji  król odwiedził miasto nad Odrą [patrz 10/11]

 

Berlin – Charlotenburg, koronacja, gdzieś w tłumie prowincjusze z miasteczka Glogau. [wiki]

1896, 22.10., oddano do użytku nowoczesny szpital miejski (obecnie główny budynek PWSZ). Gmach otrzymał skromny, wręcz koszarowy wygląd, posiadał trzy skrzydła (w kształcie nieregularnej litery “C”). Na parterze i kolejnych dwóch piętrach budynku mieściły się gabinety lekarskie, zabiegowe i sale chorych. Na piętrze najwyższym umieszczono mieszkania dla personelu i obsługi. W piwnicach miejsce znalazły pomieszczeni gospodarcze. Obiekt w trakcie funkcjonowania był kilkakrotnie modernizowany. W 1911 r. nad głównym wejściem do budynku wybudowano dwupiętrową werandę, w której znajdowały się leżakownie dla osób leczonych na gruźlicę. Już w  okresie międzywojennym zelektryfikowano kuchnię, wybudowano szyb windy, wstawiono większe okna w salach operacyjnych. Wojna przyniosła dewastację, natomiast udało się zachować bryłę budynku i ocalić od rozbiórki. Dziś przypomina kunszt budowniczych.

 

 

Były Szpital Miejski dziś jest głównym gmachem dla PWSZ.

 

1932, październik, w wyniku niemieckich korekt struktury administracyjnej państwa,  zlikwidowany został powiat kożuchowski. Podzielone tereny włączono do sąsiednich, większych  powiatów zielonogórskiego i głogowskiego. Miasta Sława i Bytom Odrzański wraz z przyległymi wsiami, m.in. z Siedliskiem, weszły w skład powiatu głogowskiego. Powiat kożuchowski przywrócono w następnym roku, również w październiku po protestach mieszkańców jednak już w innych granicach.

 

Sława z Bytomiem pozostały w powiecie głogowskim. Tu należy wspomnieć, że na skutek decyzji Międzysojuszniczej Komisji, wytyczającej granicę polsko-niemiecką, północno-wschodni odcinek granicy powiatowej w okolicach Sławy stał się granicą państwową.

 

1939, 4.10., powrót z Warszawy do macierzystego garnizonu 6 baterii zmotoryzowanego 54 pułku artylerii ciężkiej (schw. Artillerie-Regiment 54 (mot.) powstał z oddziału artylerii ciężkiej. Pododdział  haubic 150 mm uczestniczyl we wsparciu artyleryjskim bitwy pod Mokrą, później uczestniczyła w ostrzeliwaniu Warszawy. W Głogowie bateria nie zabawiła długo. Przeniesiono ją bowiem jeszcze w październiku na  poligon Wahn w pobliżu Kolonii [Truppenübungsplatz Köln-Wahn]. To z kolei miejsce wsławiło się pierwszą tajną próba użycia broni gazowej w 1914 r. Obserwatorami są wyżsi oficerowie i sam cesarz. Rolę doświadczalnych ofiar pełni stado owiec. Ale o tym w innym miejscu i innym razem.

 

Hitler na stanowisku dowodzenia 5 baterii 54 pułku, zdjęcie wykonane przez autora zdjęć książki Unsere Batterie. [Wehikuł dziękuje p. Markowi Szatkowskiemu za udostępnienie książki]

 

1970, 28.10., dzisiejszą datę noszą dokumenty zatwierdzające specjalne zainteresowanie Służby Bezpieczeństwa Hutą Miedzi „Głogów”. Założono tzw. sprawę obiektową. Bezpośrednio Zakładem zainteresował się zespół oficerów referatu SB Komendy Powiatowej i Wydziału III Komendy Wojewódzkiej MO w Zielonej Górze. Od czerwca 1975 roku sprawę przejął III Wydział KWMO w Legnicy. W Głogowie referat SB rozwiązano, Komenda Miejska zajęła się tylko sprawami porządku publicznego miasta i najbliższych okolic.

 

Ogólnie pisano, że zadania SB w Hucie to „realizowane działania operacyjne i pozaoperacyjne mające na celu zapobieganie wielkim szkodliwym zjawiskom, ujawnianie i zwalczanie szkodliwej, wrogiej i przestępczej działalności.”  Pracę operacyjną prowadzono przede wszystkim w oparciu od „dobrze zorganizowaną sieć informacji” Jak pisze jeden z oficerów, pozwalała ona „poprzez wyprzedzające informacje na realizowanie działań profilaktyczno-zapobiegawczych. Właściwe działania uwidoczniły się szczególnie w okresie narastania sytuacji konfliktowych w ochranianym zakładzie, nie dopuszczając do powstania poważniejszego zagrożenia

 

Wehikuł będzie wracał do działań SB w Hucie opisując wydarzenia zwracające jej uwagę ….

 

1974, 23.10., w tym dniu doszło do niespotykanej dotąd przerwy w pracy kilku wydziałów Huty Miedzi. Choć atmosfera sprzeciwu musiała się rodzić od kilku dni. Powodem była wprowadzona przed kilkoma dniami (20.10) decyzją Ministerstwa Przemysłu Ciężkiego podwyżka płac dla pracowników bezpośrednio produkcyjnych. Oczekiwana przez robotników podwyżka objęła tylko 1380 zatrudnionych na ogólną liczbę 2950. Dlatego na widowni zasiedli zdenerwowani ludzie z wydziałów „pozaprodukcyjnych”. W zapisach archiwalnych Wehikuł znalazł notatkę: „na sali widowiskowej Huty Miedzi doszło do spontanicznego zebrania się około 200 pracowników fizycznych z wydziałów (Mechanicznego, Elektrycznego, Wodno-ściekowego i Elektrociepłowni). W dniu 25.10. doszło do ponownej przerwy, w której brało udział ok. 250 pracowników w/w Wydziałów. Żądali oni spotkania z kierownictwem Kombinatu i wprowadzenia II tabeli płac na wydziały, które zostały pominięte w podwyżkach. /…/ Praca została po 2,5 godzinach podjęta.

 

Meldunek nie zawiera wykazu ustępstw, ale interweniowało Ministerstwo Przemysłu Ciężkiego. Jednak wobec najaktywniejszych uczestników protestu wyciągnięto konsekwencje służbowe i dyscyplinarne.

 Rozładowywanie tego napięcia odbywało się w trudnej sytuacji ogólnej Huty. Bowiem kilka dni wcześniej – 16 października – doszło do tragicznej w skutkach katastrofy budowlanej. Zawalił się bowiem dach hali Wydziału Metalurgicznego. W tym okresie żałoby i przygnębienia należało postępować szczególnie rozważnie.

 

2012, październik, w trakcie pobytu w Głogowie dr hab. Andrzeja Kozieła z Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Wrocławskiego, wybitnego znawcy malarstwa śląskiego rozwiązana została kolejna zagadka. Otóż w trakcie zwiedzania kaplicy Matki Boskiej Bolesnej w kościele Bożego Ciała gość rozpoznał autorstwo znajdującego się tam obrazu. Po zapobiegliwych konsultacjach przypisał obraz Jeremiasowi Josefowi Knechtlowi. Ten zniemczony Czech od początku XVIII wieku mieszkał w Legnicy (gdzie zmarł w 1750 r.). Był autorem wielu obrazów religijnych w kościołach wielu miast na Śląsku i Łużycach. Jego obraz „Zdjęcie z krzyża” wisiał w kaplicy już wcześniej. Natomiast jak piszą autorzy prac o kościele, „on też był zapewne twórca nieczytelnego już fresku na ścianie naprzeciw”. Fresk ten miał zawierać wizerunek Maryi. 




Wykonanie: ŁUKASZ JEDYNAK FOTOGRAFIKA