Wehikuł czasu  - lipiec 2011 (rok 3/29)

          40 lat temu zaczęła oficjalnie produkować Huta Miedzi Głogów. Na otwarcie przyjechali z wielkim orszakiem Edward Gierek i Piotr Jaroszewicz. Potem następowały kolejne codzienne, już nie tak spektakularne sukcesy. Ale wyniki ciężkiej pracy hutniczej załogi były też okazją do kolejnych świętowań. 18 lat później odlano na okoliczność uzyskania  milionowej tony miedzi „blister” w „HMG II” medal, który Wehikuł drogą kupna pozyskał. Niżej zdjęcia tej ciężkiej pamiątki.

Dzięki inicjatywie i pomocy ppłk rez. Zbigniewa Mazurka, życzliwie usposobionego do Wehikułowych podróży, dziś rozpoczynamy wędrówkę szlakiem pokojowych działań głogowskich żołnierzy. Z Okęcia wystartuje do Azji głogowski artylerzysta, major Kazimierz Wenzel. Dziś opis podróży (1974 r.), którą obecnie pokonuje się „jednym skokiem” w ciągu ok. 12 godzin lotu.

Major Kazimierz Wenzel przy śmigłowcu Międzynarodowej Komisji Kontroli i Nadzoru (ICCS) w Wietnamie.

 

Lipiec 

 

1297, 14.07., Henryk III wydaje mieszczanom głogowskim zgodę na wystawienie kramów w Rynku.

1403, 17.07.,  Jan, najstarszy syn księcia głogowskiego Henryka VIII Wróbla i Katarzyny, córki księcia opolskiego Władysława ogłosił się księciem głogowskim. Po śmierci ojca w 1397 r. był wychowywany przez księcia legnickiego Ruprechta. W 1402 r. Jan wraz z braćmi objął władzę po Henryku VIII. Obejmowała ona między innymi część Głogowa, Krosno Odrzańskie, Lubin, Szprotawę i Żagań (z wyłączeniem Kożuchowa i Zielonej Góry należących dożywotnio do ich matki). Dziś potwierdził mieszczanom głogowskim wszystkie przez swoich poprzedników nadane listy i postanowienia.

1615, 28.07., od wielu dni trwa niespotykana susza. Zaostrzono środki bezpieczeństwa przeciwpożarowego. Niestety w związku z niską wilgotnością powietrza i na pewno nieuwagą obsługi, przed południem, o godzinie 10 wybucha w słodowni gwałtowny pożar. Obiekt w którym warzono półfabrykat do dalszej przeróbki na piwo znajdował się w pobliżu Bramy Brzostowskiej. Wiejący od zachodu silny wiatr błyskawicznie przerzucił ogień na drewniane budynki w pozostałych częściach miasta. Eliasz Lange, cesarski urzędnik skarbowy w utworze pt. "Glogovia incinerata" w przejmujący sposób opisał szalejące przez 3 godziny morze ognia. W pożodze zostały zniszczone: „w całości 1042 budynki, w tym: 33 domy browarne, 22 domy słodownicze, sklep księgarski, 5 bibliotek i wypożyczalni. Wewnątrz murów pastwą ognia padły: ratusz z potrójnie ażurową i miedzią pokrytą wieżą, mała wieża zegarowa, zbrojownia z kilkoma setkami oszczepów, pancerzy, kirysów, rynsztunków, muszkietów, rusznic, szyszaków, mieczów bojowych i chorągwi, arsenał z 13 metalowymi działami, 95 rusznic na widełkach, ołowiem i kulami, obie sale taneczne przy ratuszu, kramy rzędowe, komory kupieckie, ławki z pieczywem,40 nowo wybudowanych jatek, dom trębacza, waga, dziedziniec plebanii, mansjonaria i dom rektora, wielki młyn odrzański z walcami, rzeźnia, wodociąg łaziebny, dwie łaźnie, liczne domy garbarzy i białoskórników nad Odrą, dom sukienników, w którym przechowywali swoje narzędzia, odbywali zebrania, sukiennice, w których w dni targowe cięto sukno i płótno, masztalarnia, młyn konny, więzienie, wieża Bramy Brzostowskiej i 14 wież dookoła murów miejskich, furta Bożego Ciała, baszty, plac podwala, rotunda, wszystkie studnie i drzewa, plac gospodarczy miejski ze starym drzewem, /…/ część klasztoru dominikańskiego, klasztor franciszkanów, z kościołem św. Stanisława, klasztor Klarysek z kościołem, w którym udusiło się 5 osób. /…/ Gdy zamek którego most wówczas się spalił, był zagrożony płonącymi sąsiednimi budynkami, kazał starosta [George Rudolf von Zedlitz, starosta ziemski,   (1612-1619) –przyp. Wehikuł] dach zerwać i wysłał ludzi, aby ratować drewniany most odrzański i przedmieście kolegiackie. Na Polskim Przedmieściu, spłonęły: Polska Brama z mostem, kościół św. Barbary i szpital sukienników, miejskie warsztaty ciesielskie (plac), farbiarnie sukna i płótna, - razem 208 domów mieszkalnych, a 20 osób znalazło śmierć w płomieniach”.

Pożar miasta zniszczył dotychczasowy dorobek mieszkańców i zahamował rozwój miasta na najbliższe lata. Rada zwróciła się z prośbą o pomoc do okolicznych miast  szczególnie w Żagania, Szprotawy, Świebodzina, Jeleniej Góry, Lwówka, Żar, Lubina czy Legnicy. Formy pomocy przybierały różny kształt. Od powszechnych zbiórek pieniędzy po wsparcie rzeczowe.  Żagań i Szprotawa wspomogły deskami i gontem do odbudowy, Legnica przysłała wozy chmielu, a Wrocław piwo. Właściciele ziemscy okolicznych wsi udzielili wsparcia przy likwidacji rumowisk i pogorzeliska.  ze swoimi poddanymi. Cesarz uwolnił miasto na 6 lat od podatków i opłat. Natomiast stany śląskie udzieliły poważnego  wsparcia finansowego.

1676, w lipcu, ponownie magistrat uskarża się wobec Urzędu Zwierzchniego, że komendant twierdzy poza swoją kwaterą zawłaszczył jeszcze bez wiedzy właściciela położony przy rynku dom Lierischa (Lierisches Haus) i przedsięwziął w nim ulepszenia. Kolejną samowolą skonfliktowanego z Radą Miasta Generalfeldwachtmeistra Jobsta von Knigge było zburzenie Ridelsches Haus w miejscu którego pobudował nowa rezydencję według własnego projektu.

1707, latem, dla wymuszenia pokoju i układu, który potem został nazwany od miejsca podpisania altransztadzkim, na Śląsk, w tym do Głogowa weszły 4 pułki szwedzkiej jazdy. Rajtarzy wtargnęli od strony pobliskiej Wielkopolski. Wcześniej do Głogowa przybywali mieszkańcy Poznania i Leszna uciekający przed wojennym zagrożeniem.

Cała szwedzka operacja nie pozostawiła po sobie trwałych zapisów. Nie wiele więc wiemy o działaniach Szwedów. A w arsenałach głogowskich zostało ukryte zamkowe wyposażenie z Legnicy na wniosek komendanta twierdzy.

1742, 13.07.,  w związku ze specjalnym rozkazem królewskim, dotychczasową  Bramę Brzostowską przemianowano na Bramę Pruską. Biegnaca do niej ulica Brzostowska otrzymała nazwę Pruskiej.

 

Po zmianie nazwy Brama Pruska otrzymała zewnętrzne oznaki przynależności państwowej w postaci charakterystycznych orłów. 

 

1782, 20.07., zakończył w Głogowie burzliwe życie ksiądz i teolog Jean-Martin de Prades (ur. 1720) zwany opatem. Ten kontrowersyjny teolog pochodził ze starego rodu szlachty francuskiej. Już na początku swojej drogi duchownej Prades dzięki swoim poglądom odbiegającym od uznanych dogmatów teologicznych zyskał rozgłos i etykietę kontrowersyjnego duchownego. Prawdziwym skandalem zakończyła się prezentacja poglądów w pracy doktorskiej. Postawił tam wiele tez będących w opozycji do stanowiska uniwersytetu paryskiego, którego był uczniem. Między innymi miał de Prades wątpliwości co do chronologii wydarzeń w Księdze Mojżesza. Publicznie pochwalił publikacje Denisa Diderota.

 W listopadzie 1751 uniwersytecka komisja zakwestionowała tezy rozprawy. Przeciwko obrazoburcy wystąpili liczni dostojnicy kościoła. W następnym roku jego tezy potępił papież Benedykt XIV, a dzieło wpisano na listę ksiąg zakazanych i na polecenie arcybiskupa Paryża publicznie spalono. 

            Uciekł w zagrożeniu życia do Holandii. Dzięki Wolterowi trafił w otoczenie króla pruskiego Fryderyka II. Tu został prywatnym sekretarzem króla. Celem zwiększenia uposażenia otrzymał na wniosek protektora kanonie w Głogowie i Opolu. Zrezygnował z głoszenia dotychczasowych poglądów i dzięki temu został mianowany przez biskupa wrocławskiego archidiakonem głogowskim. Wojna siedmioletnia (tzw. III wojna śląska, 1756 - 1763) wniosła nowe akcenty w życiu głogowskiego dostojnika. Został oskarżony o zdradę stanu przez szpiegostwo na rzecz Francji. Wściekły Fryderyk II kazał go umieścić w silnie bronionej twierdzy magdeburskiej. Tam też miał z upodobaniem oddawać się wraz ze współwięźniami grom karcianym, w których uzyskał ponoć 30 000 liwrów. Pieniądze te przeznaczył na uciechy życia doczesnego. Po zakończeniu wojny został skierowany z powrotem do Głogowa, gdzie zamieszkał najprawdopodobniej w kanonii przy kolegiacie. Nie piastował już wcześniejszych godności. W mieście skłócił się z gronem duchownych a szczególnie miał intrygować wokół proboszcza kościoła św. Mikołaja, również Francuza, Andreasa de Francheville. Zmarł w mieście nad Odrą na skutek choroby psychicznej.

Ten ostatni, kilka lat później, w 1788 roku opisał życiową drogę tej nieprzeciętnej postaci.

A Wehikuł będzie w swoich podróżach chciał się zatrzymać kiedyś nad tym wydawnictwem.

 

Jean-Martin de Prades zwany opatem, (abbé de Prades) [wiki]

 

1794, lipiec, do twierdzy konwój dostarczył nowego więźnia. Był to Antoni Bazyli Dzieduszycki (1757-1817), polityk warszawski z kręgów władz powstania kościuszkowskiego. Aresztowany został jako wróg państwa pruskiego w swoich niedaleko Głogowa położonych włościach, do których przybył niedawno z Warszawy.

Antoni Dzieduszycki wszechstronnie wykształcony w Warszawie i w Wiedniu, od 1776 w dyplomacji Rady Nieustającej. Polityk i urzędnik w najbliższym otoczeniu Króla Stanisława Augusta. Jak pisał jego biograf - „kierownik naszej polityki zagranicznej za Sejmu Wielkiego (1791-1792) i Insurekcji Kościuszkowskiej”. Uczestniczył w najważniejszych wydarzeniach tego okresu, m.in. podróżował z królem na zjazd do Kaniowa (1787), podpisywał traktat pokojowy z Prusami (1790), posłował na sejmy Rzeczypospolitej. Odznaczony najwyższym polskim orderem, Orła Białego, w 1792 r. został generalnym dyrektorem poczt w Koronie i na Litwie. Włodzimierz Dzwonkowski pisał o zachowaniu naszego bohatera latem 1794 r.; „gdy w lipcu król pruski i Fersen oblegli Warszawę - Dzieduszycki i Xawery Działyński udali się do Wielkopolski, do swoich posiadłości - była to fronda wobec radykalizmu powstania a nie misja do powstańców w Wielkopolsce.” Aresztowany przebywali Głogowie niedługo - zajmował celę w Rogatce (Hornburg), więzieniu dla wysoko urodzonych więźniów. Niebawem został przewieziony do Wrocławia. Gdzie pozostał internowany do upadku powstania.

1808, 13.07, zmarł w Głogowie Karol Ludwik baron Cocceji, prezydent głogowskiej Kamery. Ten syn słynnego wielkiego kanclerza Prus, Samuela barona Cocceji, trafił nad Odrę w drodze niełaski miłościwie panującego Fryderyka II. Otóż młody berliński arystokrata zakochał się z wzajemnością w królewskiej ulubienicy - słynnej tancerce Barberinie Campanini. Kiedy wzięli potajemnie ślub – tajemnica nieuchowana się długo. Rozsierdzony król wysłał parę na prowincję. Miłosc nie przetrwała długo. Młodzi się rozeszli. Ale obydwoje pozostali na ziemi głogowskiej. Baron został przykładnym urzędnikiem. Przed śmiercią jeszcze, został przedstawiony innemu wielkiemu władcy Europy. W trakcie swojego pierwszego pobytu w twierdzy, Napoleon zwrócił uwagę na charakterystyczną postać. Otóż w szeregu przedstawianych mu głogowskich VIP-ów stał krzepki staruszek odznaczony wielka gwiazda z czerwonym orłem.  To był właśnie nasz bohater, który za swoja służbę został wyróżniony wysokim pruskim odznaczeniem dla cywilów - Orderem Czerwonego Orła. Baron Karol Ludwik był ostatnim w linii baronowskiej Cocceji.

Tu warto też wspomnieć, że jego starszy brat  Karol Fryderyk był polskim generałem. W Polsce przebywał od 1767 roku, kiedy otrzymał stopień generała majora i dowództwo regimentu gwardii pieszej koronnej. W następnym roku Sejm nadal mu polski indygenat (szlachectwo). Niezwykle lojalny i oddany królowi Stanisławowi Augustowi. Król miał stwierdzić, że Cocceji to „jeden z nielicznych oficerów pruskich - którzy najwybitniejszy umysł i obyczaje łączyć umieli z gruntowną znajomością wojennego rzemiosła ”.

 

Z okazji 50 lat urzędniczej służby barona Cocceji, wybito specjalny medal okolicznościowy.

 

1813, 4.07.,  przybywa do twierdzy 151 liniowy pułk piechoty. Oddział utworzono rozkazem z 12 lutego 1813 r. na podstawie zasobów kadrowych 7, 50, 51, i 52 kohort Gwardii Narodowej. Był to jeden z ostatnich tworzonych pułków. Liczył zgodnie z etatem organizacyjnym 76 oficerów i 2841 żołnierzy. Otrzymał wszelkie atrybuty przynależności do Wielkiej Armii ze znakiem honorowym - pułkowym orłem włącznie. W marcu został przydzielony do 4 Dywizji generała Maison. Trafił na środkowoeuropejski front już pod koniec wiosny. Po ciężkich starciach pod Wurschen i Haynau. Poniosły w nich również straty. Garnizonowa służba w trakcie rozejmu pozwoli na oddech.

 

Jak opisuje kronikarz regimentowy, dziś do twierdzy wkroczyło 400 żołnierzy. Do 17 sierpnia znalazły się za murami główne siły batalionów. Razem ok. 2 5000 oficerów i żołnierzy. 

W tym roku pułkiem dowodzili pułkownicy: Jean Pierre Recouvreur (ur.1774) ranny 19 sierpnia i Laurent Marie Lebron (ur. 11.11.1767 w Kadyksie, Hiszpania). Ten ostatni według innego źródła miał dowodzić  już od 4 czerwca czyli po zdjęciu 1 blokady twierdzy. Natomiast został ranny 25 września 1813 już w trakcie trwania drugiej blokady i pozostał w twierdzy do kapitulacji.  

 

Pułkownik, dowódca liniowego pułku piechoty w 1812 r. w mundurze wielkim. Rys. P. Knoetel

 

1840, 25.07., przedstawiciele Bytomia Odrzańskiego, Głogowa, Kożuchowa, Krosna Odrzańskiego, Nowej Soli, Nowego Miasteczka, Sulechowa i Zielonej Góry spotkali się w rodowej siedzibie książąt Schonaich - Siedlisku (Carolatch). Głównym tematem było przekonanie władz do budowy linii kolejowej przez te miasta.  - Warto dołączyć kolej żelazną do trasy handlowej i wojskowej Berlin – Frankfurt - Wrocław, biegnącej bezpośrednio koło Zielonej Góry - tłumaczył zielonogórski tygodnik "Grünberger Wochenblatt”. Do projektu usiłowano przekonać Legnicę i Frankfurt. Na niewiele się to zdało. Władze wybrały wariant trasy przez Frankfurt, Gubin, Lubsko, Żary i Legnicę. Linia była gotowa w 1846 r. Najważniejszym węzłem kolejowym w regionie został Gubin.

1870, 18.7., wraz z wymarszem (wyjazdem specjalnymi eszelonami) opustoszały stanowiska w kierownictwie twierdzy, oficerowie bowiem otrzymali wojenne przydziały. Dowódcą garnizonowej obsady twierdzy (Landwehrbesatzungsregiments in Glogau) oraz dowódcą mieszanego pułku landwery nr 7 i 47 (des kombinierten Landwehrregiments nr 7 und 47) został więc pułkownik (oberst) August Friedrich von Tschudi. Dotychczas był członkiem dyrekcji berlińskiej Akademii Wojennej (Kriegsakademie) i komisji ds. Studiów w Szkołach Wojennych. Nie został powołany do służby frontowej z powodów zdrowotnych. Funkcje te pełnił czasowo do 25 marca 1871 roku, kiedy powrócił na wcześniej zajmowane stanowiska w szkolnictwie wojskowym.

1946, 23.07.,  od dziś datuje się początek zorganizowanych działań głogowskich wędkarzy. Bowiem „przy  ulicy  Słowiańskiej  w  prywatnej  restauracji  pana  Piotrowskiego  założono „Klub  Wędkarski”. Jego  założycielami  byli koledzy: Mieczysław  Białęcki, Jan  Molenda , Leon  Kościelniak , Michał  Promiński , Leon Grabowski  i  Tomasz Talarski (6 osób).”

Jak czytamy w dostępnej w Internecie historii głogowskiego koła PZW, już w marcu 1947 r. wydano  pierwsze legitymacje  wędkarskie.  Tę z numerem pierwszym  otrzymał  Jan  Molenda.

Były to bardzo ciężkie czasy dla rybactwa i wędkarstwa przez szeroko rozpowszechniane kłusownictwo, prawne zarejestrowanie naszego koła i wydanie dokumentów pozwoliło  wprowadzić  nadzór  nad  wodami  na  naszym  terenie . Dało  to  wymierne  efekty, ponieważ  w  1948 r. kłusownictwo  na  tak  dużą  skalę  ustało, a  wędkowanie  stało  się bezpieczniejsze  dla  nielicznych  wówczas  wędkarzy  przebywających  nad  Odrą , szukających spokoju  i  wypoczynku.”

Wehikuł zachęca do zapoznania się z dziejami organizacji głogowskich miłośników wędkowania.

 

Głogowski wędkarz na jednym z podmiejskich łowisk 

 

1946, 28.07., do Głogowa przyjechał administrator apostolski archidiecezji wrocławskiej, ks. dr. Karol Milik. W dniu dzisiejszym poświęcił kaplicę i szpital powiatowy im. św. Józefa. Jak doniósł Gość Niedzielny 33/1946 – „wizytacja ta jest radosnym zaczątkiem odbudowy Głogowa, a Arcypasterz wrocławski był pierwszym dostojnikiem, który swą obecnością zaszczycił pogorzelisko głogowskie”. Po południu gość udał sie do Sławy na zaproszenie władz powiatu. Jak zapisał wicestarosta głogowski Kazimierz Gliński „…gościliśmy u siebie ks. biskupa z kapituły wrocławskiej, który przyjechał dla dokonania aktu poświęcenia kaplicy w Głogowie.”

 

Administrator apostolski, ks. dr Karol Milik [Encyklopedia Wrocławia]

 

1959, lipiec, otwarto w świeżo odremontowanych pomieszczeniach przy obecnej ulicy Sikorskiego Przychodnię Przeciwgruźliczą i Powiatową Stację Pogotowia Ratunkowego. Wcześniej mieściła się tu prywatna restauracja. Później spółdzielnia usług szewskich. O przeznaczenie obiektu na potrzeby miejskiej służby zdrowia długą batalię z miejskimi urzędnikami stoczyli Adam Żwirski - dyrektor Szpitala, Piotr Balicki - kierownik Wydziału Zdrowia PPRN i dr Wiesław Juszkiewicz. Do niedawna obydwie placówki mieściły się w budynku Szpitala Powiatowego.

Obecnie budynek jest własnością Banku Spółdzielczego

 

1970, 22.07., o 3,30 nad ranem został zamordowany starszy sierżant Eugeniusz Szkudlarek, milicjant z posterunku w Grębocicach. 

W trakcie nocnego patrolu po przydzielonym sobie terenie: Grebocice, Retki, Bucze, Czerńczyce - napotkał podejrzanie obładowanego rowerzystę. Rutynowo podjął próbę wylegitymowania podejrzanego. Ten oddał kilka strzałów. Później zabezpieczono tu 6 łusek z pistoletu PW 33 (polska wersja słynnej „tetetki“).  Milicjant zginął na miejscu. Tragedia rozegrała sie na skraju wsi Bucze, w pobliżu boiska. Zdarzenie odbiło się szerokim echem w okolicy. Sprawca dzięki szeroko zakrojonej akcji poszukiwawczej został ujęty.

Wcześniej odbył się w Grebocicach pogrzeb. Jak wspomina Józef Boliński „pogrzeb naszego milicjanta (lubianego przez mieszkańców i szanowanego przez sasiadów) zgromadził tłumy ludzi, którzy towarzyszyli mu w ostatniej drodze, chcąc w ten sposób wyrazić swoja solidarnośc z rodziną“.   (Wiecej patrz - Pamiętniki i wspomnienia osadników rejonu gminy Grębocice, red. Marek Robert Górniak,  zeszyt 3, Grębocice - Lublin   2011).

 

Uroczystości pogrzebowe w Grębocicach, trumna przed posterunkiem MO.

 

1971, 20.07, następuje kulminacja działań związanych ze skomplikowanym uruchamianiem budowanej huty. Do wszystkich przedsięwzięć włącza się propaganda. W relacjach prasowych dużo triumfalizmu. W nocy z 17 na 18 lipca uruchomiono piec szybowy.

 

nformacja z pierwszej strony Trybuny Ludu.

 

 Reporter Polskiej Agencji Prasowej donosi:

na zachodnich krańcach Polski, powstał jeden z największych obiektów przemysłowych naszego kraju. W pobliżu piastowskiego Głogowa - symbolu obrony naszej zachodniej granicy nad Odrą i Nysą Łużycką - uruchomiono 20 bm. w przeddzień Lipcowego Święta olbrzymią hutę miedzi

Nad Odrę zjeżdżają przedstawiciele władz z Edwardem Gierkiem i Piotrem Jaroszewiczem. Odbywa się wielka uroczystość polityczna zakończona festynami i koncertem Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”

 

Na nie publikowanym zdjęciu od lewej: Edward Gierek, Ryszard Sojka, dyrektor Huty i Bogdan Cuch, Przewodniczący Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Głogowie

 

1974, 10.07., dziś rano w warszawskiego Międzynarodowego Portu Lotniczego Okęcie, po miesiącach przygotowań wyleciała kilkudziesięcioosobowa grupa polskich oficerów stanowiących część liczącej 190 osób III rotacji (dziś się mówi - zmiany) polskiego kontyngentu w Międzynarodowej Komisji Kontroli i Nadzoru w Wietnamie. Do turbośmigłowego samolotu Ił-18 wśród oficerów którymi kierował gen. bryg dr Czesław Dęga wsiadł również głogowianin. 

Ppłk w stanie spoczynku Kazimierz Wenzel służył w głogowskich jednostkach artylerii (112 pac, 31BAA, 5PBAA) w latach 1953-1981 jako dowódca plutonu, baterii, szef sztabu dywizjonu, dowódca dywizjonu, oficer operacyjny i szef rozpoznania sztabu Brygady. Przez cały okres służby w tych latach związany był z miejscowym garnizonem.

Wehikuł rozpoczyna publikacje jego wspomnień i zdjęć.

Przenieśmy się na pokład samolotu

 

            „…Przyznaję, że chociaż ciężko było rozstawać się z rodziną, pełen byłem oczekiwania na spotkanie z Wietnamem i nurtującymi go problemami. Pierwsze lądowanie, połączone z godzinnym oczekiwaniem w sali tranzytowej dworca lotniczego, nastąpiło w Moskwie. Zwarta grupa umundurowanych Polaków budziła zainteresowanie różnojęzycznej publiczności. Moskiewski dworzec lotniczy był nowoczesny i funkcjonalny, przystosowany do obsługi dużego ruchu tranzytowego. W Moskwie było cieplej niż w Warszawie. Po godzinnej przerwie zajęliśmy miejsca w samolocie. IŁ-18 bierze kurs na Taszkient, Stewardessy bardzo sprawnie roznosiły posiłki, udzielały praktycznych wskazówek - troszczyły o każdego pasażera. W Taszkiencie mieliśmy przedsmak tropiku. Kiedy opuszczałem samolot, mimo, że była głęboka noc, uderzyła w nas fala dusznego, rozgrzanego powietrza. Wszystkie twarze lśniły od potu. Byliśmy bardzo zmęczeni. W Sali tranzytowej kupowaliśmy napoje aby ugasić pragnienie. Zgrzani i zmęczeni ruszyliśmy w dalsza drogę. Przed nami Karaczi, pakistański międzynarodowy port lotniczy. W samolocie było duszno. Po męczącej drzemce o świcie wylądowaliśmy na płycie lotniska w Karaczi. W holu tranzytowym witał nas konsul generalny. Około godziny 10-tej zajęliśmy miejsca na pokładzie. Wznieśliśmy się w powietrze. Pod nami, jak okiem sięgnąć, spalona słońcem ziemia. Po chwili znaleźliśmy się na wysokości dwunastu tysięcy metrów. Wkrótce byliśmy już nad Indiami. W Kalkucie wyładowaliśmy w samo południe. Wszyscy byliśmy już solidnie zmęczeni. Późnym popołudniem wystartowaliśmy do Sajgonu. Lecieliśmy cała trasę w strefie burzowych chmur. Nad Sajgonem samolot długo nie lądował. Czterokrotnie okrążył miasto zanim dotknął kołami pasa. Wreszcie ziemia. Wsród oficerów panowało nerwowe napięcie, którego zmęczeni długą podróżą i natłokiem wrażeń nie mogliśmy opanować. Po opuszczeniu samolotu oraz powitaniu nas, autokarami udaliśmy się na teren bazy…

 

Wewnątrz wietnamskiego interioru życie toczyło się na pozór leniwie i spokojnie  [zdjęcia z archiwum. K. Wenzla]

 

1989, 15.07., z okazji uzyskania milionowej ton miedzi „blister” w Hucie Miedzi „Głogów II” Wydział Metalurgiczny P-9 wybił (odlał ?) medal pamiątkowy. W „ludzkim” języku – miedź blister, to miedź konwertorowa o zawartości Cu ok. 98 %, poddawana jeszcze dalszemu zabiegowi elektrorafinacji. 

Podpis: dwie strony medalu

 

 

 

 

 

 




Wykonanie: ŁUKASZ JEDYNAK FOTOGRAFIKA