Lipiec
1297,
14.07.,
Henryk III wydaje
mieszczanom głogowskim zgodę na wystawienie kramów w Rynku.
1403,
17.07., Jan, najstarszy syn księcia
głogowskiego Henryka VIII Wróbla i Katarzyny, córki księcia opolskiego
Władysława ogłosił się księciem głogowskim.
Po śmierci ojca w 1397 r. był wychowywany przez księcia legnickiego
Ruprechta. W 1402 r. Jan wraz z braćmi objął władzę po Henryku VIII.
Obejmowała ona między innymi część Głogowa, Krosno Odrzańskie,
Lubin, Szprotawę i Żagań (z wyłączeniem Kożuchowa i Zielonej Góry
należących dożywotnio do ich matki). Dziś potwierdził
mieszczanom głogowskim wszystkie przez swoich poprzedników nadane listy
i postanowienia.
1615, 28.07.,
od wielu dni trwa niespotykana susza. Zaostrzono środki bezpieczeństwa
przeciwpożarowego. Niestety w związku z niską wilgotnością powietrza
i na pewno nieuwagą obsługi, przed południem, o godzinie 10 wybucha w słodowni
gwałtowny pożar. Obiekt w którym warzono półfabrykat do dalszej przeróbki
na piwo znajdował się w pobliżu Bramy Brzostowskiej. Wiejący od
zachodu silny wiatr błyskawicznie przerzucił ogień na drewniane budynki
w pozostałych częściach miasta. Eliasz Lange, cesarski urzędnik
skarbowy w utworze pt. "Glogovia incinerata" w przejmujący sposób
opisał szalejące przez 3 godziny morze ognia. W pożodze zostały
zniszczone: „w
całości 1042 budynki, w tym: 33 domy browarne, 22 domy słodownicze,
sklep księgarski, 5 bibliotek i wypożyczalni. Wewnątrz murów pastwą
ognia padły: ratusz z potrójnie ażurową i miedzią pokrytą wieżą,
mała wieża zegarowa, zbrojownia z kilkoma setkami oszczepów, pancerzy,
kirysów, rynsztunków, muszkietów, rusznic, szyszaków, mieczów
bojowych i chorągwi, arsenał z 13 metalowymi działami, 95 rusznic na
widełkach, ołowiem i kulami, obie sale taneczne przy ratuszu, kramy rzędowe,
komory kupieckie, ławki z pieczywem,40 nowo wybudowanych jatek, dom trębacza,
waga, dziedziniec plebanii, mansjonaria i dom rektora, wielki młyn odrzański
z walcami, rzeźnia, wodociąg łaziebny, dwie łaźnie, liczne domy
garbarzy i białoskórników nad Odrą, dom sukienników, w którym
przechowywali swoje narzędzia, odbywali zebrania, sukiennice, w których
w dni targowe cięto sukno i płótno, masztalarnia, młyn konny, więzienie,
wieża Bramy Brzostowskiej i 14 wież dookoła murów miejskich, furta Bożego
Ciała, baszty, plac podwala, rotunda, wszystkie studnie i drzewa, plac
gospodarczy miejski ze starym drzewem, /…/ część klasztoru
dominikańskiego, klasztor franciszkanów, z kościołem św. Stanisława,
klasztor Klarysek z kościołem, w którym udusiło się 5 osób.
/…/ Gdy zamek którego most wówczas się spalił, był zagrożony płonącymi
sąsiednimi budynkami, kazał starosta [George
Rudolf von Zedlitz, starosta ziemski,
(1612-1619) –przyp. Wehikuł] dach
zerwać i wysłał ludzi, aby ratować drewniany most odrzański i
przedmieście kolegiackie. Na Polskim Przedmieściu, spłonęły: Polska
Brama z mostem, kościół św. Barbary i szpital sukienników, miejskie
warsztaty ciesielskie (plac), farbiarnie sukna i płótna, - razem 208 domów
mieszkalnych, a 20 osób znalazło śmierć w płomieniach”.
Pożar
miasta zniszczył dotychczasowy dorobek mieszkańców i zahamował rozwój
miasta na najbliższe lata. Rada zwróciła się z prośbą o pomoc do
okolicznych miast szczególnie
w Żagania, Szprotawy, Świebodzina, Jeleniej Góry, Lwówka, Żar, Lubina
czy Legnicy. Formy pomocy przybierały różny kształt. Od powszechnych
zbiórek pieniędzy po wsparcie rzeczowe. Żagań
i Szprotawa wspomogły deskami i gontem do odbudowy, Legnica przysłała
wozy chmielu, a Wrocław piwo. Właściciele ziemscy okolicznych wsi
udzielili wsparcia przy likwidacji rumowisk i pogorzeliska. ze
swoimi poddanymi. Cesarz uwolnił miasto na 6 lat od podatków i opłat.
Natomiast stany śląskie udzieliły poważnego
wsparcia finansowego.
1676,
w lipcu, ponownie magistrat uskarża się wobec Urzędu
Zwierzchniego, że komendant twierdzy poza swoją kwaterą zawłaszczył
jeszcze bez wiedzy właściciela położony przy rynku dom Lierischa (Lierisches
Haus) i przedsięwziął w nim ulepszenia. Kolejną samowolą
skonfliktowanego z Radą Miasta Generalfeldwachtmeistra Jobsta von Knigge
było zburzenie Ridelsches Haus w miejscu którego pobudował nowa
rezydencję według własnego projektu.
1707,
latem, dla wymuszenia pokoju i układu,
który potem został nazwany od miejsca podpisania altransztadzkim, na Śląsk,
w tym do Głogowa weszły 4 pułki szwedzkiej jazdy. Rajtarzy wtargnęli
od strony pobliskiej Wielkopolski. Wcześniej do Głogowa przybywali
mieszkańcy Poznania i Leszna uciekający przed wojennym zagrożeniem.
Cała
szwedzka operacja nie pozostawiła po sobie trwałych zapisów. Nie wiele
więc wiemy o działaniach Szwedów. A w arsenałach głogowskich zostało
ukryte zamkowe wyposażenie z Legnicy na wniosek komendanta twierdzy.
1742, 13.07.,
w związku ze specjalnym
rozkazem królewskim, dotychczasową Bramę
Brzostowską przemianowano na Bramę Pruską. Biegnaca do niej ulica
Brzostowska otrzymała nazwę Pruskiej.

Po
zmianie nazwy Brama Pruska otrzymała zewnętrzne oznaki przynależności
państwowej w postaci charakterystycznych orłów.
1782, 20.07.,
zakończył w Głogowie burzliwe życie ksiądz i teolog Jean-Martin
de Prades (ur. 1720) zwany opatem. Ten kontrowersyjny teolog
pochodził ze starego rodu szlachty francuskiej. Już
na początku swojej drogi duchownej Prades dzięki swoim poglądom
odbiegającym od uznanych dogmatów teologicznych zyskał rozgłos i
etykietę kontrowersyjnego duchownego. Prawdziwym skandalem zakończyła
się prezentacja poglądów w pracy doktorskiej. Postawił tam wiele tez będących
w opozycji do stanowiska uniwersytetu paryskiego, którego był uczniem.
Między innymi miał de Prades wątpliwości co do chronologii wydarzeń w
Księdze Mojżesza. Publicznie pochwalił publikacje Denisa Diderota.
W
listopadzie 1751 uniwersytecka komisja zakwestionowała tezy rozprawy.
Przeciwko obrazoburcy wystąpili liczni dostojnicy kościoła. W następnym
roku jego tezy potępił papież Benedykt XIV, a dzieło wpisano na listę
ksiąg zakazanych i na polecenie arcybiskupa Paryża publicznie
spalono.
Uciekł w zagrożeniu życia do
Holandii. Dzięki Wolterowi trafił w otoczenie króla pruskiego Fryderyka
II. Tu został prywatnym sekretarzem króla. Celem zwiększenia uposażenia
otrzymał na wniosek protektora kanonie w Głogowie i Opolu. Zrezygnował
z głoszenia dotychczasowych poglądów i dzięki temu został mianowany
przez biskupa wrocławskiego archidiakonem głogowskim. Wojna
siedmioletnia (tzw. III wojna śląska, 1756 - 1763) wniosła nowe akcenty
w życiu głogowskiego dostojnika. Został oskarżony o zdradę stanu
przez szpiegostwo na rzecz Francji. Wściekły Fryderyk II kazał go umieścić
w silnie bronionej twierdzy magdeburskiej. Tam też miał z upodobaniem
oddawać się wraz ze współwięźniami grom karcianym, w których uzyskał
ponoć 30 000 liwrów. Pieniądze te przeznaczył na uciechy życia
doczesnego. Po zakończeniu wojny został skierowany z powrotem do Głogowa,
gdzie zamieszkał najprawdopodobniej w kanonii przy kolegiacie. Nie
piastował już wcześniejszych godności. W mieście skłócił się z
gronem duchownych a szczególnie miał intrygować wokół proboszcza kościoła
św. Mikołaja, również Francuza, Andreasa de Francheville. Zmarł w mieście
nad Odrą na skutek choroby psychicznej.
Ten
ostatni, kilka lat później, w 1788 roku opisał życiową drogę tej
nieprzeciętnej postaci.
A
Wehikuł będzie w swoich podróżach chciał się zatrzymać kiedyś nad
tym wydawnictwem.

Jean-Martin
de Prades zwany opatem, (abbé
de
Prades) [wiki]
1794,
lipiec, do twierdzy konwój
dostarczył nowego więźnia. Był to Antoni Bazyli Dzieduszycki
(1757-1817), polityk warszawski z kręgów władz powstania kościuszkowskiego.
Aresztowany został jako wróg państwa pruskiego w swoich niedaleko Głogowa
położonych włościach, do których przybył niedawno z Warszawy.
Antoni
Dzieduszycki wszechstronnie wykształcony w Warszawie i w Wiedniu, od 1776
w dyplomacji Rady Nieustającej. Polityk i urzędnik w najbliższym
otoczeniu Króla Stanisława Augusta. Jak pisał jego biograf - „kierownik naszej polityki zagranicznej za Sejmu Wielkiego (1791-1792) i
Insurekcji Kościuszkowskiej”. Uczestniczył w najważniejszych
wydarzeniach tego okresu, m.in. podróżował z królem na zjazd do
Kaniowa (1787), podpisywał traktat pokojowy z Prusami (1790), posłował
na sejmy Rzeczypospolitej. Odznaczony najwyższym polskim orderem, Orła
Białego, w 1792 r. został generalnym dyrektorem poczt w Koronie i
na Litwie. Włodzimierz Dzwonkowski pisał o zachowaniu naszego bohatera
latem 1794 r.; „gdy
w lipcu król pruski i Fersen oblegli Warszawę - Dzieduszycki i Xawery
Działyński udali się do Wielkopolski, do swoich posiadłości - była
to fronda wobec radykalizmu powstania a nie misja do powstańców w
Wielkopolsce.” Aresztowany przebywali Głogowie niedługo -
zajmował celę w Rogatce (Hornburg), więzieniu dla wysoko urodzonych więźniów.
Niebawem został przewieziony do Wrocławia. Gdzie pozostał internowany
do upadku powstania.
1808,
13.07, zmarł w Głogowie Karol Ludwik
baron Cocceji, prezydent głogowskiej Kamery. Ten syn słynnego wielkiego
kanclerza Prus, Samuela barona Cocceji, trafił nad Odrę w drodze niełaski
miłościwie panującego Fryderyka II. Otóż młody berliński
arystokrata zakochał się z wzajemnością w królewskiej ulubienicy - słynnej
tancerce Barberinie Campanini. Kiedy wzięli potajemnie ślub –
tajemnica nieuchowana się długo. Rozsierdzony król wysłał parę na
prowincję. Miłosc nie przetrwała długo. Młodzi się rozeszli. Ale
obydwoje pozostali na ziemi głogowskiej. Baron został przykładnym urzędnikiem.
Przed śmiercią jeszcze, został przedstawiony innemu wielkiemu władcy
Europy. W trakcie swojego pierwszego pobytu w twierdzy, Napoleon zwrócił
uwagę na charakterystyczną postać. Otóż w szeregu przedstawianych mu
głogowskich VIP-ów stał krzepki staruszek odznaczony wielka gwiazda z
czerwonym orłem. To był właśnie
nasz bohater, który za swoja służbę został wyróżniony wysokim
pruskim odznaczeniem dla cywilów - Orderem Czerwonego Orła. Baron Karol
Ludwik był ostatnim w linii baronowskiej Cocceji.
Tu
warto też wspomnieć, że jego starszy brat
Karol Fryderyk był polskim generałem. W Polsce przebywał od 1767
roku, kiedy otrzymał stopień generała majora i dowództwo regimentu
gwardii pieszej koronnej. W następnym roku Sejm nadal mu polski indygenat
(szlachectwo). Niezwykle lojalny i oddany królowi Stanisławowi
Augustowi. Król miał stwierdzić, że Cocceji to „jeden z nielicznych oficerów
pruskich - którzy najwybitniejszy umysł i obyczaje łączyć umieli z
gruntowną znajomością wojennego rzemiosła ”.

Z
okazji 50 lat urzędniczej służby barona Cocceji, wybito specjalny medal
okolicznościowy.
1813, 4.07.,
przybywa do twierdzy 151
liniowy pułk piechoty. Oddział utworzono
rozkazem z 12 lutego 1813 r. na podstawie zasobów kadrowych 7, 50,
51, i 52 kohort Gwardii Narodowej. Był to jeden z ostatnich tworzonych pułków.
Liczył zgodnie z etatem organizacyjnym 76 oficerów i 2841 żołnierzy.
Otrzymał wszelkie atrybuty przynależności do Wielkiej Armii ze znakiem
honorowym - pułkowym orłem włącznie. W marcu został przydzielony do 4
Dywizji generała Maison. Trafił na środkowoeuropejski front już pod
koniec wiosny. Po ciężkich starciach pod Wurschen i Haynau. Poniosły w
nich również straty. Garnizonowa służba w trakcie rozejmu pozwoli na
oddech.
Jak
opisuje kronikarz regimentowy, dziś do twierdzy wkroczyło 400 żołnierzy.
Do 17 sierpnia znalazły się za murami główne siły batalionów. Razem
ok. 2 5000 oficerów i żołnierzy.
W
tym roku pułkiem dowodzili pułkownicy: Jean Pierre Recouvreur (ur.1774)
ranny 19 sierpnia i Laurent Marie Lebron (ur. 11.11.1767 w Kadyksie,
Hiszpania). Ten ostatni według innego źródła miał dowodzić
już od 4 czerwca czyli po zdjęciu 1 blokady twierdzy. Natomiast
został ranny 25 września 1813 już w trakcie trwania drugiej blokady i
pozostał w twierdzy do kapitulacji.

Pułkownik,
dowódca liniowego pułku piechoty w 1812 r. w mundurze wielkim. Rys. P.
Knoetel
1840, 25.07.,
przedstawiciele Bytomia Odrzańskiego, Głogowa, Kożuchowa, Krosna Odrzańskiego,
Nowej Soli, Nowego Miasteczka, Sulechowa i Zielonej Góry spotkali się w
rodowej siedzibie książąt Schonaich -
Siedlisku (Carolatch). Głównym tematem było przekonanie władz do budowy
linii kolejowej przez te miasta. -
Warto dołączyć kolej żelazną
do trasy handlowej i wojskowej Berlin – Frankfurt - Wrocław, biegnącej
bezpośrednio koło Zielonej Góry - tłumaczył zielonogórski
tygodnik "Grünberger Wochenblatt”. Do projektu usiłowano przekonać
Legnicę i Frankfurt. Na niewiele się to zdało. Władze wybrały wariant
trasy przez Frankfurt, Gubin, Lubsko, Żary i Legnicę. Linia była gotowa w
1846 r. Najważniejszym węzłem kolejowym w regionie został Gubin.
1870, 18.7.,
wraz z wymarszem (wyjazdem specjalnymi eszelonami) opustoszały stanowiska w
kierownictwie twierdzy, oficerowie bowiem otrzymali wojenne przydziały. Dowódcą
garnizonowej obsady twierdzy (Landwehrbesatzungsregiments
in Glogau) oraz dowódcą mieszanego pułku landwery nr 7 i 47 (des
kombinierten Landwehrregiments nr 7 und 47) został więc pułkownik (oberst)
August Friedrich von Tschudi. Dotychczas był członkiem dyrekcji berlińskiej
Akademii Wojennej (Kriegsakademie) i komisji ds. Studiów w Szkołach Wojennych. Nie
został powołany do służby frontowej z powodów zdrowotnych. Funkcje te pełnił
czasowo do 25 marca 1871 roku, kiedy powrócił na wcześniej zajmowane
stanowiska w szkolnictwie wojskowym.
1946, 23.07.,
od dziś datuje się początek
zorganizowanych działań głogowskich wędkarzy. Bowiem „przy
ulicy Słowiańskiej
w prywatnej
restauracji pana
Piotrowskiego założono
„Klub Wędkarski”.
Jego założycielami
byli koledzy: Mieczysław Białęcki,
Jan Molenda , Leon
Kościelniak , Michał Promiński
, Leon Grabowski i
Tomasz Talarski (6 osób).”
Jak
czytamy w dostępnej w Internecie historii głogowskiego koła PZW, już w
marcu 1947 r. wydano pierwsze
legitymacje wędkarskie.
Tę z numerem pierwszym otrzymał
Jan Molenda.
„Były
to bardzo ciężkie czasy dla rybactwa i wędkarstwa przez szeroko
rozpowszechniane kłusownictwo, prawne zarejestrowanie naszego koła i wydanie
dokumentów pozwoliło wprowadzić
nadzór nad
wodami na
naszym terenie . Dało
to wymierne
efekty, ponieważ w
1948 r. kłusownictwo na
tak dużą
skalę ustało, a
wędkowanie stało
się bezpieczniejsze dla
nielicznych wówczas
wędkarzy przebywających
nad Odrą , szukających
spokoju i
wypoczynku.”
Wehikuł
zachęca do zapoznania się z dziejami organizacji głogowskich miłośników
wędkowania.

Głogowski
wędkarz na jednym z podmiejskich łowisk
|
|
1946,
28.07.,
do Głogowa przyjechał administrator apostolski archidiecezji wrocławskiej,
ks. dr. Karol Milik. W
dniu dzisiejszym poświęcił kaplicę i szpital powiatowy im. św. Józefa.
Jak doniósł Gość Niedzielny 33/1946 – „wizytacja
ta jest radosnym zaczątkiem odbudowy Głogowa, a Arcypasterz wrocławski
był pierwszym dostojnikiem, który swą obecnością zaszczycił
pogorzelisko głogowskie”.
Po południu gość udał sie do Sławy na zaproszenie władz
powiatu. Jak zapisał wicestarosta głogowski Kazimierz Gliński
„…gościliśmy u siebie ks. biskupa
z kapituły wrocławskiej, który przyjechał dla dokonania aktu poświęcenia kaplicy w Głogowie.”

Administrator
apostolski, ks. dr Karol Milik [Encyklopedia Wrocławia]
1959, lipiec,
otwarto w świeżo odremontowanych pomieszczeniach przy obecnej ulicy
Sikorskiego Przychodnię Przeciwgruźliczą i Powiatową Stację Pogotowia
Ratunkowego. Wcześniej mieściła się tu prywatna restauracja. Później
spółdzielnia usług szewskich. O przeznaczenie obiektu na potrzeby
miejskiej służby zdrowia długą batalię z miejskimi urzędnikami
stoczyli Adam Żwirski - dyrektor Szpitala, Piotr Balicki - kierownik
Wydziału Zdrowia PPRN i dr Wiesław Juszkiewicz. Do niedawna obydwie placówki
mieściły się w budynku Szpitala Powiatowego.

Obecnie
budynek jest własnością Banku Spółdzielczego
1970, 22.07., o 3,30 nad
ranem został zamordowany starszy sierżant Eugeniusz Szkudlarek,
milicjant z posterunku w Grębocicach.
W
trakcie nocnego patrolu po przydzielonym sobie terenie: Grebocice, Retki,
Bucze, Czerńczyce - napotkał podejrzanie obładowanego rowerzystę.
Rutynowo podjął próbę wylegitymowania podejrzanego. Ten oddał kilka
strzałów. Później zabezpieczono tu 6 łusek z pistoletu PW 33 (polska
wersja słynnej „tetetki“).
Milicjant zginął na miejscu.
Tragedia rozegrała sie na skraju wsi Bucze, w pobliżu boiska. Zdarzenie
odbiło się szerokim echem w okolicy. Sprawca dzięki szeroko zakrojonej
akcji poszukiwawczej został ujęty.
Wcześniej odbył się w Grebocicach pogrzeb. Jak
wspomina Józef Boliński „pogrzeb
naszego milicjanta (lubianego przez mieszkańców i szanowanego przez
sasiadów) zgromadził tłumy ludzi, którzy towarzyszyli mu w ostatniej
drodze, chcąc w ten sposób wyrazić swoja solidarnośc z rodziną“.
(Wiecej patrz - Pamiętniki
i wspomnienia osadników rejonu gminy Grębocice, red. Marek Robert Górniak,
zeszyt 3, Grębocice - Lublin 2011).

Uroczystości
pogrzebowe w Grębocicach, trumna przed posterunkiem MO.
1971, 20.07,
następuje kulminacja działań związanych ze skomplikowanym
uruchamianiem budowanej huty. Do wszystkich przedsięwzięć włącza się
propaganda. W relacjach prasowych dużo triumfalizmu. W nocy z 17 na 18
lipca uruchomiono piec szybowy.

nformacja
z pierwszej strony Trybuny Ludu.
Reporter
Polskiej Agencji Prasowej donosi:
„na zachodnich krańcach Polski,
powstał jeden z największych obiektów przemysłowych naszego kraju. W
pobliżu piastowskiego Głogowa - symbolu obrony naszej zachodniej granicy
nad Odrą i Nysą Łużycką - uruchomiono 20 bm. w przeddzień Lipcowego
Święta olbrzymią hutę miedzi”
Nad
Odrę zjeżdżają przedstawiciele władz z Edwardem Gierkiem i Piotrem
Jaroszewiczem. Odbywa się wielka uroczystość polityczna zakończona
festynami i koncertem Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”

Na
nie publikowanym zdjęciu od lewej: Edward Gierek, Ryszard Sojka, dyrektor
Huty i Bogdan Cuch, Przewodniczący Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w
Głogowie
1974,
10.07., dziś rano
w warszawskiego Międzynarodowego Portu Lotniczego Okęcie, po miesiącach
przygotowań wyleciała kilkudziesięcioosobowa grupa polskich oficerów
stanowiących część liczącej 190 osób III rotacji (dziś się mówi -
zmiany) polskiego kontyngentu w Międzynarodowej Komisji Kontroli i
Nadzoru w Wietnamie. Do turbośmigłowego
samolotu Ił-18 wśród oficerów którymi kierował gen. bryg dr Czesław
Dęga wsiadł również głogowianin.
Ppłk w stanie spoczynku Kazimierz Wenzel służył w głogowskich jednostkach artylerii (112 pac, 31BAA, 5PBAA) w
latach 1953-1981 jako dowódca plutonu, baterii, szef sztabu dywizjonu,
dowódca dywizjonu, oficer operacyjny i szef rozpoznania sztabu Brygady.
Przez cały okres służby w tych latach związany był z miejscowym
garnizonem.
Wehikuł
rozpoczyna publikacje jego wspomnień i zdjęć.
Przenieśmy
się na pokład samolotu
„…Przyznaję, że chociaż ciężko było rozstawać się
z rodziną, pełen byłem oczekiwania na spotkanie z Wietnamem i nurtującymi
go problemami. Pierwsze lądowanie, połączone z godzinnym oczekiwaniem w
sali tranzytowej dworca lotniczego, nastąpiło w Moskwie. Zwarta grupa
umundurowanych Polaków budziła zainteresowanie różnojęzycznej
publiczności. Moskiewski dworzec lotniczy był nowoczesny i funkcjonalny,
przystosowany do obsługi dużego ruchu tranzytowego. W Moskwie było
cieplej niż w Warszawie. Po godzinnej przerwie zajęliśmy miejsca w
samolocie. IŁ-18 bierze kurs na Taszkient, Stewardessy bardzo sprawnie
roznosiły posiłki, udzielały praktycznych wskazówek - troszczyły o każdego
pasażera. W Taszkiencie mieliśmy przedsmak tropiku. Kiedy opuszczałem
samolot, mimo, że była głęboka noc, uderzyła w nas fala dusznego,
rozgrzanego powietrza. Wszystkie twarze lśniły od potu. Byliśmy bardzo
zmęczeni. W Sali tranzytowej kupowaliśmy napoje aby ugasić pragnienie.
Zgrzani i zmęczeni ruszyliśmy w dalsza drogę. Przed nami Karaczi,
pakistański międzynarodowy port lotniczy. W samolocie było duszno. Po męczącej
drzemce o świcie wylądowaliśmy na płycie lotniska w Karaczi. W holu
tranzytowym witał nas konsul generalny. Około godziny 10-tej zajęliśmy
miejsca na pokładzie. Wznieśliśmy się w powietrze. Pod nami, jak okiem
sięgnąć, spalona słońcem ziemia. Po chwili znaleźliśmy się na
wysokości dwunastu tysięcy metrów. Wkrótce byliśmy już nad Indiami.
W Kalkucie wyładowaliśmy w samo południe. Wszyscy byliśmy już
solidnie zmęczeni. Późnym popołudniem wystartowaliśmy do Sajgonu.
Lecieliśmy cała trasę w strefie burzowych chmur. Nad Sajgonem samolot długo
nie lądował. Czterokrotnie okrążył miasto zanim dotknął kołami
pasa. Wreszcie ziemia. Wsród oficerów panowało nerwowe napięcie, którego
zmęczeni długą podróżą i natłokiem wrażeń nie mogliśmy opanować.
Po opuszczeniu samolotu oraz powitaniu nas, autokarami udaliśmy się na
teren bazy…”


Wewnątrz
wietnamskiego interioru życie toczyło się na pozór leniwie i spokojnie
[zdjęcia z archiwum. K.
Wenzla]
1989,
15.07., z okazji uzyskania
milionowej ton miedzi „blister” w Hucie Miedzi „Głogów
II” Wydział Metalurgiczny P-9 wybił (odlał ?) medal pamiątkowy.
W „ludzkim” języku – miedź blister, to miedź
konwertorowa o zawartości Cu ok. 98 %, poddawana jeszcze dalszemu
zabiegowi elektrorafinacji.


Podpis:
dwie strony medalu
|