1304, 26.11.,
rozszerza swoje wpływy na Śląsku i powiększa terytorium ,nad którym rozciąga
swoje władanie głogowski książę Henryk III. Niedawno (11 października)
zmarł książę żagański Konrad Garbaty. Na mocy testamentu księstwo to
przejął więc Głogowczyk. Dziś książę Henryk, „dux Slesiae et dominus Glogoviae”
datuje w Żaganiu dokument, w którym sprzedaje wójtostwo w Głogowie.
Przechowywany w miejskim archiwum pergaminowy oryginał niestety nie przetrwał
zawieruchy.

Pieczęć
majestatyczna Henryka III.
1502, 19.11,
książę Zygmunt Jagiellończyk otrzymał od Władysława II, króla Czech i Węgier,
przywilej na otwarcie w Głogowie
mennicy. Wychodziły z niej halerze (nazwa monet miała pochodzić od
miasta Hall w Szwabii), o nominale l/l2 grosza. W roku l505 rozpoczęto równiez
emisję groszy głogowskich. Zarządcą mennicy książęcej był Fryderyk
Boner i od jego nazwiiska monety te nazywano „bochnarami”.
Ponieważ
ówczesna technologia polegała na uderzaniu stemplem w arkusz blachy,
popularnym stało sie określenie „bicie monet“. Tak więc grosz głogowski
bity był w srebrze a miał wymiary: średnica ok. 24-25 mm a waga ok. 2 gramów.
Awers przedstawiał w polu wyobrażenie orła w koronie otoczonego napisem:
SIGISMVNDVS DVX GLOGOVIE. Moneta z Głogowa, choć emitowana była krótko
to cieszyła sie powodzeniem, równiez w Polsce. Obecnie jest poszukiwanym
rarytasem numizmatycznym.

Grosz
głogowski (katalog aukcyjny WDA 2009)
1659, w listopadzie,
skład garnizonu został okresowo powiększony. W tym miesiącu składał się z
nawet z 11 kompanii, połowy sztabu, jednego kapitana [Hauptmann],
jednego ogniomistrza [Feuerwerker],
ciurów [Zeugdiener] i 20
„konstabli” [Constabeln].
Żołnierze byli zakwaterowani częściowo w domach mieszczan, częściowo w
barakach w pobliżu murów miejskich.
1806, 27 na 28.11.,
Wehikuł sygnalizował już największą
ucieczkę, dezercję z oblężonej twierdzy. Dziś w nocy doszło do chwilowego
przejęcia władzy nad Redutą Serbowską (Zerbauer Redoute)
przez żołnierzy - Polaków z 3 muszkieterskiego batalionu pułku von
Zastrow. Jak każdy trzeci batalion pułku pruskiej piechoty i ten skierowany do
Głogowa miał niepełną obsadę, najpóźniej rekrutowanych, niewyszkolonych i
niezdyscyplinowanych żołnierzy. Ponieważ kantonem rekrutacyjnym była
Wielkopolska, więc w oddziale znajdowali się w większości Polacy. Kadrę
podoficerską i oficerską stanowili Prusacy wydający komendy tylko po
niemiecku. Dla wyrwanych z polskich wsi rekrutów komendy jak i całe wojenne środowisko
były obce. Więc propozycja zorganizowanej ucieczki trafiła na podatny grunt.
Znalazł się w tej masie jeden podoficer, który skupił wokół siebie chętnych
do ucieczki. Działano bardzo szybko bowiem przy takiej masie zaangażowanych
reakcja przełożonych na skutek niechybnego przecieku musiała nastąpić
niebawem.
Wybitny
znawca epoki, Jan Minkiewicz, pisze, że to był „planowo
obmyślany i brawurowo wykonany wyczyn wojenny…” Spiskowcy
wysadzili w powietrze Bramę, bariery i mosty zwodzone Reduty, oraz most na
Starej Odrze, rozbroili obsługę dział w reducie, i zagwoździli armaty. 96 żołnierzy
utorowało sobie drogę do wolności ale nagle z naprzeciwka, z wzniesionych
pospiesznie pozycji oblężniczych padły strzały. W trakcie przygotowań
zapomniano o kontakcie z oblegającymi i przekazaniu im informacji o ataku..
Okazało się, ze stojący na posterunkach Wirttemberczycy sądzili, że
ma miejsce niespodziewana wycieczka obrońców. Chwile zamieszania nie trwały długo…
ale od ognia artyleryjskiego zginęło 10 uciekinierów.
Nocna
operacja załogi Ostrowa Tumskiego doprowadziła komendę twierdzy do szewskiej
pasji. Rozpoczęto śledztwo na szeroką skalę. Po raz kolejny zaostrzono
dyscyplinę. Pruscy oficerowie
przekonali się, ze zarzewia buntu i dezercji tkwią bardzo płytko. Tego dnia
wykryto spisek w 3 batalionie muszkieterskim v. Tschepe, który przybył z
pobliskich garnizonów Wielkopolski. Kilku przywódców natychmiast
rozstrzelano, pozostałych spiskowców ukarano okrutną chłostą - pędzeniem
przez rózgi.

Inżynier
wojskowy Carl von Spretti w trakcie swojego pobytu w listopadzie pod Głogowem
sporządził widok ogólny oblężenia twierdzy. (ze zbiorów Towarzystwu Miłośników
Ziemi Kozielskiej)
1813, 10.11.,
sytuacja wokół blokowanej twierdzy się ustabilizowała. Wzmocnione świeżym
ochotniczym zaciągiem oddziały pruskie, po intensywnym szkoleniu zaczęły
zyskiwać wartość bojową. Prace inżynieryjne pozwoliły rozwinąć szańce i
stanowiska strzeleckie. Do wnętrza pierścienia wojsk pruskich i rosyjskich
prześlizgnąć się już nie mógł nikt. Gubernator Laplane ocenił, ze to
ostatnia chwila by próbować osłabić oblężenie. Wykorzystać chciał
jeszcze tlącego się, szczególnie wśród obcokrajowców, ducha bojowego.
Zdawał sobie sprawę, ze z każdym dniem oblężenie będzie twardnieć.
Po
skrytych przygotowaniach wydał
rozkazy, by o godz. 7.00
ubezpieczani inżynieryjnie przez saperów generała Nempde, wspomagani ogniem
dział obrońcy uderzyli na szańce oblegających w okolicach Nosocic i Górkowa.
Rosjanie
i Prusacy byli zaskoczeni. Rozgorzała zacięta walka. Po 3
godzinach walki oddziały wycofały się do wnętrza
twierdzy wprowadzając jeńców i rogatą zdobycz. Jak się za chwile okazało
to nie był koniec działań.
Po
południu tego
samego dnia wzmocnione siły francuskie uderzyły w kilku kierunkach od
Brzostowa po Nosocice. Mordercze walki rozgorzały w okolicach Górkowa. Plan
generała Laplane się powiódł.
Jak
później wspominał gen. Nempde straty Francuzów wyniosły 60 zabitych, 500
rannych, straty oblegających natomiast to z kolei ponad 1200 zabitych i
rannych.
Wśród
ofiar znalazł się też dowódca oddziałów
ochotniczej Landwery podpułkownik (obristwachtmeister) Gustaw Adolf Henckel
Freiherr von Donnersmarck. Wyróżniający się mundurem i charakterystycznymi,
z daleka widocznymi odznaczeniami oficer został wielokrotnie cięty i
postrzelony.

Richard
Knoetel swój rysunek ilustrujący śmierć barona von Donnersmarck datował omyłkowo
na 12 listopada.
Poległy
pod Górkowem pułkownik von Donnersmarck pochodził jak jego żołnierze, również
ze Śląska, z Gręboszowa k/ Tarnowskich Gór. Był ostatnim panem feudalnym
Tarnowskich Gór. Cios, który spadł na dowództwo korpusu oblężniczego
i zawierucha bitewna wybuchła w tych dniach nie pozwoliła na szybkie
pochowanie dowódcy. Wehikuł jeszcze chwilę zatrzyma się nad jego dalszymi
losami.
Jak
donoszą rodzinne wspomnienia, Jego ciało – córka, hrabina Loretta -
sprowadziła do rodzinnego Gręboszowa i pochowała na parafialnym cmentarzu
niedaleko pałacu. Na grobie stanął żeliwny monument z herbem rodu i
symbolami chwały.
Zdarzyło
się to dopiero 6 grudnia czyli niemal w miesiąc od żołnierskiej śmierci w
boju. Ciało wodza skremowano, prochy najprawdopodobniej umieszczono w
urnie wieńczącej metalowy nagrobek. Przez lata stał na wiejskim
cmentarzu popadając w zapomnienie. Na jednej z tablic umieszczono napis, który
w tłumaczeniu ma brzmieć tak:
„Gustaw Adolf
Henckel v. Donnersmarck
Dowódca
dywizji pospolitego ruszenia (landwehry),
odznaczony
Orderem Czerwonego Orła, Wolny pan [baron] Bytomia
na
Śląsku, dziedzic Tarnowskich Gór i Świerklańca. ur. 31. 08. 1764 r.,
poległ
pod Głogowem na wojnie o niemiecką niezawisłość,
dnia
10 listopada 1813 r.”
Pomnik,
jako jeden z nielicznych na cmentarzyku przetrwał II wojnę światową. Został
zdewastowany później.
Według
obserwujących losy przedwojennych zabytków, urna została wypatrzona w latach
70-tych XX w. i wykorzystana do przeniesienia ekshumowanych szczątków innego
znamienitego pruskiego oficera. Otóż w trakcie przebudowy cmentarza wojskowego
we Wrocławiu z inicjatywy polskich oficerów, biegłych w historii wojskowości,
nie pozwolono na zniszczenie znajdującego się tam grobu słynnego teoretyka
wojny Karla Clausewitza. Otoczone
pamięcią prochy pochowanego tam postanowiono przekazać oficerom Narodowej
Armii Ludowej celem umieszczenia ich w grobowcu rodzinnym nieopodal Magdeburga.
Wśród regionalistów tarnogórskich
pojawiła się więc teza, ze nieźle zachowany element grobu jednego z pruskich
oficerów posłużył do uhonorowania pamięci drugiego. Karl von Clausewitz
trafił do rodzinnego grobowca a po jego starszym bracie, generale z głogowskiej
twierdzy pochowanym na miejscowym cmentarzu wojennym nie pozostał ślad. |
|

Metalowy,
„żeliwno-pancerny nagrobek” ( jak chcą sympatycy ziemi
tarnogórskiej) przetrwał do naszych czasów. Jednak w miejsce
skradzionej ok. 1976 r. urny prochowej dospawano krzyżyk.
1850, 11.11.,
komplikuje się sytuacja polityczna w stosunkach z południowym sąsiadem.
Istniej poważne zagrożenie austriackiej inwazji. Do twierdzy przychodzą
rozkazy przełożonych o podwyższeniu stanu gotowości i rozpoczęciu
oczyszczania przedpola i stoków umocnień. Ma się rozpocząć wyrzynanie
drzew na Promenadzie. Ten ulubiony przez głogowian trakt spacerowy zaczął
powstawać kilkanaście lat wcześniej. Generał von Lützow, komendant
twierdzy zezwolił już w 1841 roku na dostęp mieszkańców do zewnętrznych
elementów fortyfikacji. Szybko zaczęto je zadrzewiać i ukwiecać.
Dzisiejsze wyjście batalionowych cieśli wyzwoliło również mieszczańską
aktywność. W stukocie siekier delegacja magistratu ustaliła w
komendzie, ze w przypadku rzeczywistego zagrożenia to miasto na swój
koszt w ciągu 3 dni oczyści pole ostrzału.
Na
szczęście ta konieczność później nie wystąpiła i promenady pozostały.

Zadrzewianie
zachodnich stoków twierdzy - widok Głogowa w latach 20 XIX w., sztych
Friedricha Gottlieba Endlera (1763-1830)
1870, 2. 11., przybywają
do twierdzy wzięte do niewoli kompanie 4 pułku piechoty i pułku
artylerii Armii Francji. To pierwsze jenieckie grupy kapitulującej kilka
dni wcześniej, (27 października) wielkiej twierdzy Metz. Oddziały jeńców
kierowane do wielu ośrodków zaczęły ją opuszczać następnego dnia.
Bo w Metz ogarnięto 173 tysiące żołnierzy, 1665 armat i forteczne
zapasy sprzętu i prowiantu. A w sumie ta wojna oddała w ręce Niemiec
prawie 400 000 francuskich jeńców, których umieszczono w ponad 200
miejscach odosobnienia.
W
Głogowie żołnierzy wroga zakwaterowano w nowo wzniesionych barakach
przed Bramą Wrocławską i na poligonie w Serbach. Uczestniczyli w
budowie zunifikowanych prowizorycznych budowli też pierwsi jeńcy, którzy
w Głogowie znaleźli się już 1 września. Kontyngent wziętych do
niewoli w Metz przybywał jeszcze przez najbliższe dni. Ogólny stan
przetrzymywanych żołnierzy osiągnął liczbę 13.198. Wsród nich
znalazł się również egzotyczny oddział żołnierzy tureckich. Zgodnie
z układem kapitulacji żołnierze mogli zabrać ze sobą rzeczy osobiste
i sprzęt obozowy. Oficerom szarmancko pozwolono zachować broń białą,
pałasze lub szpady. Uzyskali również możliwość kwaterowania na mieście
w domach mieszczan.

Ilustracja
nr 7; Podpis: Żołnierze tureccy zostali wzięci do niewoli min. pod
Worth.
1910,
6.11.,
na
cmentarzu garnizonowym w jesiennej powadze starych drzew odsłonięto
obelisk ku czci zmarłych w lazarecie 59 austriackich jeńców wojennych.
Twierdza stała się w trakcie wojny prusko-austriackiej w roku 1866
miejscem więzienia wziętych do niewoli żołnierzy przeciwnika. W
trakcie pobytu w pospiesznie zorganizowanych miejscach odosobnienia, przy
złych warunkach sanitarnych dochodziło do rozprzestrzeniania się chorób.
Na stan zdrowia również miała wpływ jakość odżywiania.
Pół
wieku po tamtych wydarzeniach, w zmienionych warunkach politycznych doszło
do manifestacyjnego podkreślenia związków z austriackim domem panującym.
Do żołnierskiej nekropolii znajdującej się po zniesieniu fortyfikacji
nieopodal, przybyli miejscy notable i głogowska generalicja. Był generał
lejtnant von Kathen, dowódca 9 Dywizji i generał major von Kalckstein,
komendant twierdzy
1918, 28.11.,
„urywa się” bez przepustki do domu w podpoznańskim Kórniku
żołnierz głogowskiego garnizonu, Walenty Łuczak (1898-1983). Trafił
tu jako ozdrowieniec z frontu i pobycie w lazarecie, w środku
tegorocznego lata. Uczestniczy w konwojach sprzętu na zachodni front. Uważnie
obserwuje rozwijającą się sytuację wewnętrzną w Niemczech i w
koszarach. Po garnizonie szybko rozchodzi się wiadomość, że jego
rocznik nie będzie podlegał demobilizacji. W związku z tym chce powrócić
w rodzinne strony. Atmosfera rozprzężenia sprzyja jego planom. Dziś
melduje się u doktora Stanisława Celichowskiego, lokalnego przywódcy
tworzonej od niedawna Straż y Obywatelskiej. Przekazuje informacje o
stosunkach i nastrojach panujących w garnizonie w Głogowie. Ustalają
wspólnie, że żołnierz wróci jeszcze do oddziału. W Kórniku jak w
wielu okolicznych miejscowościach mnożą się pytania. Wśród nich
wielokrotnie padają słowa matek: "Co
ma robić mój syn, który wrócił z frontu, czy ma wrócić do pułku?"
Nasz
bohater przyjechał więc z powrotem do Głogowa, nie zauważono tu jego
nieobecności. Postępujące rozprzężenie sprzyjało zdecydowanym.
Wystarał się o kilkunastodniowy urlop. Przed wyjazdem wymienił jeszcze
stary, podniszczony płaszcz żołnierski na nowy. Z urlopu już przeszedł
do kórnickiej kompanii powstańczej.

Na
odwrocie, żołnierz Stanisław R. najczystszą polszczyzną pisze „Kochana
Siostro. Przesyłam Ci fotografię jako żołnierz ale bym wolał żeby
jak najprędzej to zrucić i jechać do swoich kochanych
dzieci…”
1925, 11.11.,
do miasta przybyli pierwsi redemptoryści, ojcowie Hermann Andris i Franciszek
B. Klein. Tymczasowe lokum otrzymali w siedzibie parafii kolegiackiej i
rozpoczęli poszukiwania miejsca pod budowę kościoła i klasztoru.
1946, 27.11.,
Powiatowa Rada Narodowa powołała „do sprawowania społecznej
kontroli nad służbą zdrowia” Powiatową Komisję Zdrowia i Opieki
Społecznej. W jej skład weszło 5 ło radnych PRN i trzy osoby spoza, które
miały głos doradczy. Przewodniczącym Komisji został Stanisław
Mieszalski, a jej członkiem min. radny,
Adam Królak.
1970, 19.12.,
grudzień tego roku również w Głogowie był niespokojny. Kronika Huty
Miedzi wydana z okazji 35 lecia przynosi wspomnienia pierwszego dyrektora
(spisane w 1996 r.). Są one cenne dla badania początków miedziowego
giganta. Ujmy również nie przynosi redaktorom brak reakcji na oczywisty
błąd historyczny. Dyrektor huty w budowie, Ryszard Sojka chwytał w lot
nastroje, potrafił rozmawiać z ludźmi, reagował na przedstawiane
wnioski, błyskawicznie podejmując decyzje. Wspominał tak: „Rok
1969 (1970-Wehikuł)
był rokiem pewnego przełomu: 19 grudnia obalono Gomułkę. Byłem w
domu, gdy zadzwonił do mnie jeden z wysoko postawionych dygnitarzy i mówi:
- słuchaj
czy ty wiesz, że na hucie będzie strajk?
- a
ja mówię – że nie wiem. Wiem, że chcieli pracownicy ze mną
rozmawiać, umówiłem się z nimi jutro na szóstą rano, i o tej porze będę
z nimi rozmawiał. On na to:
- Idź
do hotelu i rozmawiaj z ludźmi
Ale
kategorycznie odmawiam. Musiałem jeszcze zapewnić, że na własną
odpowiedzialność. Przychodzę rano do zakładu. O szóstej schodzą się
do łaźni ludzie. By rozeznać sytuację, stanąłem przy wejściu.
Przychodzą ludzie i rozmawiają miedzy sobą.
Zorientowałem się, o czym: że zimno, że butów filcowych nie
mają, z dojazdem jest kiepsko. Cały szereg takich problemów. Myślę
sobie: no, to sprawa załatwiona. Zebraliśmy się całą gromadą i zaczęły
się dyskusje. Bardzo mocny nacisk był na płace /…/ wiec mówię:
mam tyle a tyle pieniędzy. Rozdziele to do godziny dziesiątej na
poszczególne wydziały, a wy się na wydziałach podzielcie. Chłopaków
jakby wsadził na rączego rumaka: polecieli, szybko pozałatwiali…”
Dopisek
Wehikułu - 20 grudnia 1970 r. na VII plenum KC PZPR przyjęto rezygnację
Władysława Gomułki z funkcji I sekretarza i członka Biura
Politycznego KC. |