Wehikuł czasu  - listopad  2011 (rok 3/33)

Dwadzieścia lat temu, 6 listopada, dr Janusz Chutkowski wygłosił organizowaną przez Towarzystwo Miłośników Głogowa, pierwszą otwartą dla wszystkich chętnych prelekcję. Jej temat to ”Dawne widoki i plany Głogowa”. Każdy prelegent przygotowywał zwięzły opis, skrót swojego referatu. Dr Chutkowski po opracowaniu edytorskim tekstu taką kartkę przekazywał słuchaczom. Wykłady odbywały się co miesiąc. Wielkie zainteresowanie głogowian przeszłością przeszło wyobrażenia organizatorów.  Pomysł więc ewoluował. Wykłady stały się zarzewiem dla działania Uniwersytetu Ziemi Głogowskiej (1994-1996) i podstawą pomysłu wydawania istniejącej do dziś Encyklopedii Ziemi Głogowskiej.

Kończy się rok obchodów 40 lecia Huty - w „Kronice Huty Miedzi” wydanej w 2006 r., znakomitym wydawnictwie wszechstronnie opisującym miniony okres, znajdują się również wspomnienia pierwszego dyrektora. Wehikuł ze względu na potrzebny pewien komentarz chronologiczny, je przypomina.

 

Ilustracja nr 0; Podpis: Dyrektor Huty Miedzi, Ryszard Sojka w rozmowie ze znanym aktorem Józefem Nowakiem, który tez miał w swoim życiorysie „epizod głogowski”. 

1304, 26.11., rozszerza swoje wpływy na Śląsku i powiększa terytorium ,nad którym rozciąga swoje władanie głogowski książę Henryk III. Niedawno (11 października) zmarł książę żagański Konrad Garbaty. Na mocy testamentu księstwo to przejął więc Głogowczyk. Dziś książę Henryk, „dux Slesiae et dominus Glogoviae” datuje w Żaganiu dokument, w którym sprzedaje wójtostwo w Głogowie. Przechowywany w miejskim archiwum pergaminowy oryginał niestety nie przetrwał zawieruchy. 

 

Pieczęć majestatyczna Henryka III.

 

1502, 19.11, książę Zygmunt Jagiellończyk otrzymał od Władysława II, króla Czech i Węgier, przywilej  na otwarcie w Głogowie mennicy. Wychodziły z niej halerze (nazwa monet miała pochodzić od miasta Hall w Szwabii), o nominale l/l2 grosza. W roku l505 rozpoczęto równiez emisję groszy głogowskich. Zarządcą mennicy książęcej był  Fryderyk Boner i od jego nazwiiska monety te nazywano „bochnarami”.

Ponieważ ówczesna technologia polegała na uderzaniu stemplem w arkusz blachy, popularnym stało sie określenie „bicie monet“. Tak więc grosz głogowski bity był w srebrze a miał wymiary: średnica ok. 24-25 mm a waga ok. 2 gramów. Awers przedstawiał w polu wyobrażenie orła w koronie otoczonego napisem: SIGISMVNDVS DVX GLOGOVIE. Moneta z Głogowa, choć emitowana była krótko to cieszyła sie powodzeniem, równiez w Polsce. Obecnie jest poszukiwanym rarytasem numizmatycznym.

 

Grosz głogowski (katalog aukcyjny WDA 2009)

 

1659, w listopadzie, skład garnizonu został okresowo powiększony. W tym miesiącu składał się z nawet z 11 kompanii, połowy sztabu, jednego kapitana [Hauptmann], jednego ogniomistrza [Feuerwerker], ciurów [Zeugdiener] i 20 „konstabli” [Constabeln]. Żołnierze byli zakwaterowani częściowo w domach mieszczan, częściowo w barakach w pobliżu murów miejskich.

 

1806, 27 na 28.11., Wehikuł sygnalizował już największą ucieczkę, dezercję z oblężonej twierdzy. Dziś w nocy doszło do chwilowego przejęcia władzy nad Redutą Serbowską (Zerbauer Redoute)  przez żołnierzy - Polaków z 3 muszkieterskiego batalionu pułku von Zastrow. Jak każdy trzeci batalion pułku pruskiej piechoty i ten skierowany do Głogowa miał niepełną obsadę, najpóźniej rekrutowanych, niewyszkolonych i niezdyscyplinowanych żołnierzy. Ponieważ kantonem rekrutacyjnym była Wielkopolska, więc w oddziale znajdowali się w większości Polacy. Kadrę podoficerską i oficerską stanowili Prusacy wydający komendy tylko po niemiecku. Dla wyrwanych z polskich wsi rekrutów komendy jak i całe wojenne środowisko były obce. Więc propozycja zorganizowanej ucieczki trafiła na podatny grunt. Znalazł się w tej masie jeden podoficer, który skupił wokół siebie chętnych do ucieczki. Działano bardzo szybko bowiem przy takiej masie zaangażowanych reakcja przełożonych na skutek niechybnego przecieku musiała nastąpić niebawem. 

Wybitny znawca epoki, Jan Minkiewicz, pisze, że to był „planowo obmyślany i brawurowo wykonany wyczyn wojenny…” Spiskowcy wysadzili w powietrze Bramę, bariery i mosty zwodzone Reduty, oraz most na Starej Odrze, rozbroili obsługę dział w reducie, i zagwoździli armaty. 96 żołnierzy utorowało sobie drogę do wolności ale nagle z naprzeciwka, z wzniesionych pospiesznie pozycji oblężniczych padły strzały. W trakcie przygotowań zapomniano o kontakcie z oblegającymi i przekazaniu im informacji o ataku..  Okazało się, ze stojący na posterunkach Wirttemberczycy sądzili, że ma miejsce niespodziewana wycieczka obrońców. Chwile zamieszania nie trwały długo… ale od ognia artyleryjskiego zginęło 10 uciekinierów.

Nocna operacja załogi Ostrowa Tumskiego doprowadziła komendę twierdzy do szewskiej pasji. Rozpoczęto śledztwo na szeroką skalę. Po raz kolejny zaostrzono dyscyplinę.  Pruscy oficerowie przekonali się, ze zarzewia buntu i dezercji tkwią bardzo płytko. Tego dnia wykryto spisek w 3 batalionie muszkieterskim v. Tschepe, który przybył z pobliskich garnizonów Wielkopolski. Kilku przywódców natychmiast rozstrzelano, pozostałych spiskowców ukarano okrutną chłostą -  pędzeniem przez rózgi.

 

Inżynier wojskowy Carl von Spretti w trakcie swojego pobytu w listopadzie pod Głogowem sporządził widok ogólny oblężenia twierdzy. (ze zbiorów Towarzystwu Miłośników Ziemi Kozielskiej)

 

1813, 10.11., sytuacja wokół blokowanej twierdzy się ustabilizowała. Wzmocnione świeżym ochotniczym zaciągiem oddziały pruskie, po intensywnym szkoleniu zaczęły zyskiwać wartość bojową. Prace inżynieryjne pozwoliły rozwinąć szańce i stanowiska strzeleckie. Do wnętrza pierścienia wojsk pruskich i rosyjskich prześlizgnąć się już nie mógł nikt. Gubernator Laplane ocenił, ze to ostatnia chwila by próbować osłabić oblężenie. Wykorzystać chciał jeszcze tlącego się, szczególnie wśród obcokrajowców, ducha bojowego. Zdawał sobie sprawę, ze z każdym dniem oblężenie będzie twardnieć.

Po skrytych przygotowaniach  wydał rozkazy,  by o godz. 7.00 ubezpieczani inżynieryjnie przez saperów generała Nempde, wspomagani ogniem dział obrońcy uderzyli na szańce oblegających w okolicach Nosocic i Górkowa.

Rosjanie i Prusacy byli zaskoczeni. Rozgorzała zacięta walka. Po 3 godzinach walki oddziały wycofały się do wnętrza twierdzy wprowadzając jeńców i rogatą zdobycz. Jak się za chwile okazało to nie był koniec działań.

Po południu tego samego dnia wzmocnione siły francuskie uderzyły w kilku kierunkach od Brzostowa po Nosocice. Mordercze walki rozgorzały w okolicach Górkowa. Plan generała Laplane się powiódł.

Jak później wspominał gen. Nempde straty Francuzów wyniosły 60 zabitych, 500 rannych, straty oblegających natomiast to z kolei ponad 1200 zabitych i rannych.

Wśród ofiar znalazł się też dowódca  oddziałów ochotniczej Landwery podpułkownik (obristwachtmeister) Gustaw Adolf Henckel Freiherr von Donnersmarck. Wyróżniający się mundurem i charakterystycznymi, z daleka widocznymi odznaczeniami oficer został wielokrotnie cięty i postrzelony. 

 

Richard Knoetel swój rysunek ilustrujący śmierć barona von Donnersmarck datował omyłkowo na 12 listopada.

 

Poległy pod Górkowem pułkownik von Donnersmarck pochodził jak jego żołnierze, również ze Śląska, z Gręboszowa k/ Tarnowskich Gór. Był ostatnim panem feudalnym Tarnowskich Gór. Cios, który spadł na dowództwo korpusu oblężniczego  i zawierucha bitewna wybuchła w tych dniach nie pozwoliła na szybkie pochowanie dowódcy. Wehikuł jeszcze chwilę zatrzyma się nad jego dalszymi losami.

Jak donoszą rodzinne wspomnienia, Jego ciało – córka, hrabina Loretta - sprowadziła do rodzinnego Gręboszowa i pochowała na parafialnym cmentarzu niedaleko pałacu. Na grobie stanął żeliwny monument z herbem rodu i symbolami chwały.

Zdarzyło się to dopiero 6 grudnia czyli niemal w miesiąc od żołnierskiej śmierci w boju. Ciało wodza skremowano, prochy najprawdopodobniej umieszczono w  urnie wieńczącej metalowy nagrobek. Przez lata stał na wiejskim cmentarzu popadając w zapomnienie. Na jednej z tablic umieszczono napis, który w tłumaczeniu ma brzmieć tak:

„Gustaw Adolf Henckel v. Donnersmarck

Dowódca dywizji pospolitego ruszenia (landwehry),

 odznaczony Orderem Czerwonego Orła, Wolny pan [baron] Bytomia

na Śląsku, dziedzic Tarnowskich Gór i Świerklańca. ur. 31. 08. 1764 r.,

poległ pod Głogowem na wojnie o niemiecką niezawisłość, 

dnia 10 listopada 1813 r.”

 

Pomnik, jako jeden z nielicznych na cmentarzyku przetrwał II wojnę światową. Został zdewastowany później. 

Według obserwujących losy przedwojennych zabytków, urna została wypatrzona w latach 70-tych XX w. i wykorzystana do przeniesienia ekshumowanych szczątków innego znamienitego pruskiego oficera. Otóż w trakcie przebudowy cmentarza wojskowego we Wrocławiu z inicjatywy polskich oficerów, biegłych w historii wojskowości, nie pozwolono na zniszczenie znajdującego się tam grobu słynnego teoretyka wojny Karla Clausewitza. Otoczone pamięcią prochy pochowanego tam postanowiono przekazać oficerom Narodowej Armii Ludowej celem umieszczenia ich w grobowcu rodzinnym nieopodal Magdeburga. Wśród regionalistów tarnogórskich pojawiła się więc teza, ze nieźle zachowany element grobu jednego z pruskich oficerów posłużył do uhonorowania pamięci drugiego. Karl von Clausewitz trafił do rodzinnego grobowca a po jego starszym bracie, generale z głogowskiej twierdzy pochowanym na miejscowym cmentarzu wojennym nie pozostał ślad.

 

Metalowy, „żeliwno-pancerny nagrobek” ( jak chcą sympatycy ziemi tarnogórskiej) przetrwał do naszych czasów. Jednak w miejsce skradzionej ok. 1976 r. urny prochowej dospawano krzyżyk.

 

1850, 11.11., komplikuje się sytuacja polityczna w stosunkach z południowym sąsiadem. Istniej poważne zagrożenie austriackiej inwazji. Do twierdzy przychodzą rozkazy przełożonych o podwyższeniu stanu gotowości i rozpoczęciu oczyszczania przedpola i stoków umocnień. Ma się rozpocząć wyrzynanie drzew na Promenadzie. Ten ulubiony przez głogowian trakt spacerowy zaczął powstawać kilkanaście lat wcześniej. Generał von Lützow, komendant twierdzy zezwolił już w 1841 roku na dostęp mieszkańców do zewnętrznych elementów fortyfikacji. Szybko zaczęto je zadrzewiać i ukwiecać. Dzisiejsze wyjście batalionowych cieśli wyzwoliło również mieszczańską aktywność. W stukocie siekier delegacja magistratu ustaliła w komendzie, ze w przypadku rzeczywistego zagrożenia to miasto na swój koszt w ciągu 3 dni oczyści pole ostrzału.  

Na szczęście ta konieczność później nie wystąpiła i promenady pozostały.

 

Zadrzewianie zachodnich stoków twierdzy - widok Głogowa w latach 20 XIX w., sztych Friedricha Gottlieba Endlera (1763-1830)

 

1870, 2. 11.,  przybywają do twierdzy wzięte do niewoli kompanie 4 pułku piechoty i pułku artylerii Armii Francji. To pierwsze jenieckie grupy kapitulującej kilka dni wcześniej, (27 października) wielkiej twierdzy Metz. Oddziały jeńców kierowane do wielu ośrodków zaczęły ją opuszczać następnego dnia. Bo w Metz ogarnięto 173 tysiące żołnierzy, 1665 armat i forteczne zapasy sprzętu i prowiantu. A w sumie ta wojna oddała w ręce Niemiec prawie 400 000 francuskich jeńców, których umieszczono w ponad 200 miejscach odosobnienia.

W Głogowie żołnierzy wroga zakwaterowano w nowo wzniesionych barakach przed Bramą Wrocławską i na poligonie w Serbach. Uczestniczyli w budowie zunifikowanych prowizorycznych budowli też pierwsi jeńcy, którzy w Głogowie znaleźli się już 1 września. Kontyngent wziętych do niewoli w Metz przybywał jeszcze przez najbliższe dni. Ogólny stan przetrzymywanych żołnierzy osiągnął liczbę 13.198. Wsród nich znalazł się również egzotyczny oddział żołnierzy tureckich. Zgodnie z układem kapitulacji żołnierze mogli zabrać ze sobą rzeczy osobiste i sprzęt obozowy. Oficerom szarmancko pozwolono zachować broń białą, pałasze lub szpady. Uzyskali również możliwość kwaterowania na mieście w domach mieszczan.

 

Ilustracja nr 7; Podpis: Żołnierze tureccy zostali wzięci do niewoli min. pod Worth.

 

1910,  6.11.,  na  cmentarzu garnizonowym w jesiennej powadze starych drzew odsłonięto obelisk ku czci zmarłych w lazarecie 59 austriackich jeńców wojennych. Twierdza stała się w trakcie wojny prusko-austriackiej w roku 1866 miejscem więzienia wziętych do niewoli żołnierzy przeciwnika. W trakcie pobytu w pospiesznie zorganizowanych miejscach odosobnienia, przy złych warunkach sanitarnych dochodziło do rozprzestrzeniania się chorób. Na stan zdrowia również miała wpływ jakość odżywiania.

Pół wieku po tamtych wydarzeniach, w zmienionych warunkach politycznych doszło do manifestacyjnego podkreślenia związków z austriackim domem panującym. Do żołnierskiej nekropolii znajdującej się po zniesieniu fortyfikacji nieopodal, przybyli miejscy notable i głogowska generalicja. Był generał lejtnant von Kathen, dowódca 9 Dywizji i generał major von Kalckstein, komendant twierdzy

 

1918, 28.11., „urywa się” bez przepustki do domu w podpoznańskim Kórniku żołnierz głogowskiego garnizonu, Walenty Łuczak (1898-1983). Trafił tu jako ozdrowieniec z frontu i pobycie w lazarecie, w środku tegorocznego lata. Uczestniczy w konwojach sprzętu na zachodni front. Uważnie obserwuje rozwijającą się sytuację wewnętrzną w Niemczech i w koszarach. Po garnizonie szybko rozchodzi się wiadomość, że jego rocznik nie będzie podlegał demobilizacji. W związku z tym chce powrócić w rodzinne strony. Atmosfera rozprzężenia sprzyja jego planom. Dziś melduje się u doktora Stanisława Celichowskiego, lokalnego przywódcy tworzonej od niedawna Straż y Obywatelskiej. Przekazuje informacje o stosunkach i nastrojach panujących w garnizonie w Głogowie. Ustalają wspólnie, że żołnierz wróci jeszcze do oddziału. W Kórniku jak w wielu okolicznych miejscowościach mnożą się pytania. Wśród nich wielokrotnie padają słowa matek: "Co ma robić mój syn, który wrócił z frontu, czy ma wrócić do pułku?"

Nasz bohater przyjechał więc z powrotem do Głogowa, nie zauważono tu jego nieobecności. Postępujące rozprzężenie sprzyjało zdecydowanym. Wystarał się o kilkunastodniowy urlop. Przed wyjazdem wymienił jeszcze stary, podniszczony płaszcz żołnierski na nowy. Z urlopu już przeszedł do kórnickiej kompanii powstańczej.

 

Na odwrocie, żołnierz Stanisław R. najczystszą polszczyzną pisze „Kochana Siostro. Przesyłam Ci fotografię jako żołnierz ale bym wolał żeby jak najprędzej to zrucić i jechać do swoich kochanych dzieci…”

 

1925, 11.11., do miasta przybyli pierwsi redemptoryści, ojcowie Hermann Andris i  Franciszek B. Klein. Tymczasowe lokum otrzymali w siedzibie parafii kolegiackiej i rozpoczęli poszukiwania miejsca pod budowę kościoła i klasztoru.

 

1946, 27.11., Powiatowa Rada Narodowa powołała „do sprawowania społecznej kontroli nad służbą zdrowia” Powiatową Komisję Zdrowia i Opieki Społecznej. W jej skład weszło 5 ło radnych PRN i trzy osoby spoza, które miały głos doradczy. Przewodniczącym Komisji został Stanisław Mieszalski, a jej członkiem min. radny,  Adam Królak.  

 

1970, 19.12., grudzień tego roku również w Głogowie był niespokojny. Kronika Huty Miedzi wydana z okazji 35 lecia przynosi wspomnienia pierwszego dyrektora (spisane w 1996 r.). Są one cenne dla badania początków miedziowego giganta. Ujmy również nie przynosi redaktorom brak reakcji na oczywisty błąd historyczny. Dyrektor huty w budowie, Ryszard Sojka chwytał w lot nastroje, potrafił rozmawiać z ludźmi, reagował na przedstawiane wnioski, błyskawicznie podejmując decyzje. Wspominał tak: „Rok 1969 (1970-Wehikuł) był rokiem pewnego przełomu: 19 grudnia obalono Gomułkę. Byłem w domu, gdy zadzwonił do mnie jeden z wysoko postawionych dygnitarzy i mówi: 

- słuchaj czy ty wiesz, że na hucie będzie strajk?

- a ja mówię – że nie wiem. Wiem, że chcieli pracownicy ze mną rozmawiać, umówiłem się z nimi jutro na szóstą rano, i o tej porze będę z nimi rozmawiał. On na to:

- Idź do hotelu i rozmawiaj z ludźmi

Ale kategorycznie odmawiam. Musiałem jeszcze zapewnić, że na własną odpowiedzialność. Przychodzę rano do zakładu. O szóstej schodzą się do łaźni ludzie. By rozeznać sytuację, stanąłem przy wejściu. Przychodzą ludzie i rozmawiają miedzy sobą.  Zorientowałem się, o czym: że zimno, że butów filcowych nie mają, z dojazdem jest kiepsko. Cały szereg takich problemów. Myślę sobie: no, to sprawa załatwiona. Zebraliśmy się całą gromadą i zaczęły się dyskusje. Bardzo mocny nacisk był na płace /…/ wiec mówię: mam tyle a tyle pieniędzy. Rozdziele to do godziny dziesiątej na poszczególne wydziały, a wy się na wydziałach podzielcie. Chłopaków jakby wsadził na rączego rumaka: polecieli, szybko pozałatwiali…”

 

Dopisek Wehikułu - 20 grudnia 1970 r. na VII plenum KC PZPR przyjęto rezygnację Władysława Gomułki z funkcji I sekretarza i członka Biura Politycznego KC.



Wykonanie: ŁUKASZ JEDYNAK FOTOGRAFIKA