Wehikuł czasu  - wrzesień 2011 (rok 3/31)

Kolejne wakacje za nami. W tym roku szczególnie aktywne i na szczęście choć deszczowe, to w regionie wolne jednak od nietypowych zjawisk meteorologicznych. Natomiast głogowianie wypoczywali w wielu miejscach. Z jednego dostaliśmy ciekawe zdjęcie. To miejsce pamięci na duńskiej wyspie Als, gdzie rowerem dotarł p. Antoni Bok. Cieśnina Als oddzielająca wyspę od lądu poniekąd uwieczniona została w Mazurku Dąbrowskiego. Jak też ma swoje miejsce w historii głogowskiego wojska. Wehikuł zaprasza więc do mailowego konkursu - o dwóch jakich wydarzeniach na wyspie Als mowa? Z przesłanych w ciągu września na adres umieszczony poniżej, odpowiedzi, wylosowane zostaną trzy, których autorzy uhonorowani będą wydawnictwami TZG.

              Kolejne wydanie Wehikułu powstało dzięki zaangażowaniu, pomocy i współpracy jego przyjaciół i sympatyków. Podziękowania należą się więc m.in. p. Marcie Dytwińskiej-Gawrońskiej z TV Master, p. Janowi Baranieckiemu z Kotli, dr Marcinowi Błaszkowskiemu i tym, których wymieniamy niżej. Wehikuł zaprasza do współpracy czytelników.

O „Telegazecie Głogów” więcej informacji filmowych w programie TV Master.

Miejsce pamięci wojny prusko-duńskiej z 1866 r. - Dueppeler Schanze na wyspie Als w 2011 r. (fot. Antoni Bok)

Wrzesień

1015, 1.09., Niemcy Henryka II najeżdżający po raz kolejny kraj Bolesława Chrobrego trafili do krainy Dziadoszan. Od lipca cesarz, wraz z wojskami księcia czeskiego Jaromira pustoszył Górne Łużyce, a potem przeprawił oddziały w okolicach Krosna Odrzańskiego. Według lokalnych historyków w okolicach Szprotawy lub Przemkowa stoczyli bitwę opisaną przez Thietmara tak: „Po pierwszym czasie nieprzyjaciele ukryci w pobliskim lesie wznieśli potrójny okrzyk i zaraz potem rzucili się na nasze wojsko z łucznikami, którzy nadbiegli w zamieszaniu. Nasi dzielny stawiali opór przy pierwszym i drugim ataku i zabili wielu spośród nadbiegających. Lecz nieprzyjaciele, nabrawszy otuch na widok ucieczki niektórych spośród naszych zwarli się i uderzywszy powtórnie rozpędzili wszystkich i wybili pojedynczo przy pomocy zdradzieckich strzał. … polegli i ze zbroi obdarci zostali grafowie Gero i Folkmar oraz dwustu najprzedniejszych rycerzy”. 

Cesarz już wcześniej opuścił szeregi uciekając nocą przez bagna. Znany Głogowianom kronikarz, biskup merseburski dokładnie opisał to wydarzenie, ale niestety nie umiejscowił go w terenie. Do dziś trwa więc spór i poszukiwania śladów potyczki. Zwane przez niektórych Bitwą na Bagnach Przemkowskich, wydarzenie nie znaczyło wiele w ówczesnej napiętej sytuacji. Jest jednak faktem historycznym, ważnym dla lokalnej społeczności. Wehikuł życzy szprotawskim i przemkowskim regionalistom rozwiązania zagadki. Natomiast czytelników odsyła do literatury. 

1203, 9.09.,  Henryk Brodaty datuje w Głogowie dokument nadający klasztorowi w Lubiążu, 500 łanów frankońskich. Wśród świadków występuje Andrzej, kasztelan głogowski. Polscy specjaliści paleografii powątpiewają jednak w prawdziwość i oryginalność tego dokumentu. Zastosowana wzmianka „Actum et datum publice in Glogov świadczyć ma o fałszerstwie dyplomatu, jak nazywano przed stu laty te kunsztownie kaligrafowane średniowieczne rękopisy.

1431, wrzesień, miał mieć miejsce jeden z nielicznych ekscesów z wojskami husyckimi, które mimo, ze trafiały na Śląsk, agresywnie pod Głogowem bywały rzadko. Jak doniosły Annales, „wpadły bandy czeskie na teren Głogowa lecz odrzucone zostały ze stratą swoich 252 zabitych

Husyckie wozy bojowe (skrajny (bojowy) i transportowy

[wg. J. Durdik, Sztuka wojenna husytów.]

1504, 2.09., po tym dniu książę Zygmunt Jagiellończyk obejmuje urząd namiestnictwa Śląska. Został więc wtedy najwyższym urzędnikiem królewskim w prowincji. Był głową i reprezentantem stanów śląskich wobec króla. Ale tytułu księcia Śląska, Jagiellończyk używał już wcześniej, świadczy o tym choćby pieczęć kancelaryjna z wizerunkiem prezentowanym niżej, a której odciski znane były już w 1503 r. Zachowało się do dziś w Archiwum Państwowym we Wrocławiu 7 dokumentów,3 w których wystawca występuje jako książę Śląska i Łużyc.  Trzy z nich zaopatrzone są, jak pisze p. Mieczysława Chmielewska w „…dobrze zachowane, przywieszone na pergaminowych paskach, w woskowych puszkach pieczęcie…”  

Pieczęć kancelaryjna księcia Śląska i Łużyc zawiera na czteropolowej tarczy na przemian umieszczone – Pogoń, znak Wielkiego Księstwa Litewskiego i tzw. pas Habsburgów, herb Austrii, ziemi rodzinnej matki Zygmunta. Tarcza sercowa zawiera herb Korony Polskiej, trzy strony otaczają rozety. Całość obejmuje napis gotycki, który według cytowanej wyżej M. Chmielewskiej, w rozwinięciu brzmi:  Sigillum illustrissimi principis Sigismundi, Dei gratia Sernissimi Kazimiri Poloniae regis nati Lithvaniae et in Slesie ducis etc.”

Pieczęć kancelaryjna Zygmunta Jagiellończyka. [za: „Zbiór praw litewskich od roku 1389 do roku 1529, Poznań 1841”]

1707, 17.09., przez cały rok trwają ruchy wojsk po obu stronach granicy. Oddziały bezkompromisowo ściągają podatki i różne należności, domagają się prowiantu i zaopatrzenia koni. Kiedy możliwości lokalne się kończyły instancja nadrzędna dawała nadzieje, że Tosc mieszkańców weźmie w obronę i zrekompensuje straty. Na teren księstwa głogowskiego zaglądały oddziały wielkopolskiego regimentu Andrzeja Skórzewskiego, walczącego p[o stronie Stanisława Leszczyńskiego. Po bitwie połtawskiej uznał Augusta II, ale nadal pozostawał stronnikiem przebywającego na wygnaniu króla.

Doniesienie do Urzędu Królewskiego w Głogowie z powodu pana pułkownika Skórzewskiego.

            Meldujemy posłusznie Waszej Ekscelencji, jako że pan pułkownik Skórzewski wczoraj, ósmego dnia, samowolnie rozlokował się we wsi miejskiej Stara Góra i tamże domagał się i zużył środki żywności i pasze o wartości25 talarów reńskich; który tez przedwczoraj rano o godzinie 7 z 2000 ludzi znalazł się w tutejszym mieście, jednakże bez wywoływania ekscesów, obozował na łąkach miejskich, następnie odmaszerował przeciwko Polakom Kaliszowi oraz partiom moskiewskim, wczoraj znowu wrócił, przy czym słyszeliśmy, jakoby spotkali 300 Moskali, z których do 1000 ludzi zmasakrowali. Różnych jeńców, wśród nich także ciężko rannych, przyprowadzono do Góry po czym po około 2-godzinnym popasie, po szóstej godzinie wieczorem oddziały z jeńcami znowu odmaszerowały i według informacji udały się do Neuguth, ¾ mili stąd i do Żuchlowa.

Góra dnia 17 września 1707.

Burmistrz i radni tamże.   

W tym samych dniach na terenie księstwa przebywali także król Stanisław Leszczyński i Karol XII, władca szwedzki.

1776, 8.09., uroczyście konsekrował odnowiony kościół farny sufragan wrocławski, administrator apostolski, biskup Tyberiady, Jan Maurycy baron von Strachwitz und Gross-Zauche. Dziś wiec symbolicznie zakończona została odbudowa świątyni po wielkim pożarze na początku wojny siedmioletniej. Była wielkim sukcesem kontynuującego dzieło proboszcza Scholtze'go, wielebnego Andreasa de Francheville. Kiedy uzyskał probostwo w roku 1772 wykorzystał swoje wpływy na dworze królewskim i znajomości w Paryżu. Wiosną tego roku wystąpił do ministrów stanu i wojny o przyznanie środków na odbudowę, które wynikały z wcześniejszych niezrealizowanych postanowień. Właściwe prace rozpoczęły się po zgromadzeniu części potrzebnych środków już w 1773 r. Wtedy też poświęcił tymczasowo – „ad interim”. Zdecydowano o nieodbudowywaniu kaplic piekarskiej i i Góry Oliwnej. Piekarze otrzymali kaplicę św. Anny i św. Augustyna. Rozbiórka kaplicy piekarskiej zmieniła również otoczenie kościoła. Oceniany jako najlepsze dzieło malarskie fary do 1945 r. obraz w głównym ołtarzu namalowany został w Paryżu przez tamtejszego artystę  van Lao za 600 liwrów.

            Sufragan wrocławski przywiózł ze sobą relikwie świętych męczenników Piusa i Witalisa. Po ceremonialnych prezentacjach i nocnym czuwaniu zostały zamurowane w głównym ołtarzu przez mistrza murarskiego Józefa Radecka.

Od dziś do 11 września administrator apostolski bierzmował 6991 osób zapisanych w księgach i wielu nie zarejestrowanych.

Jak zapisał proboszcz w księgach parafialnych wydatki na organizacje tego święta wyniosły 75 talarów, 14 srebrnych groszy i 9 fenigów.

1813, 13.09., wraz z rozpoczynająca się II blokadą, od dziś przybywają pod mury twierdzy oddziały rosyjskiego opołczenija (pospolitego ruszenia) kostromskiego. Pojawiły się też  również pułki opołczenij: riazańskiego, sybirskiego, nowogrodzkiego i kazańskiego. Naczelnym dowódcą zgrupowania rosyjskiego oblegającego głogowska fortecę był generał lejtnant Piotr Grigoriewicz Bardakow, doświadczony żołnierz, znajacy swoich podwładnych z Kostromy bo kierował nimi od 19 lipca 1812 r. Pod jego bezpośrednim  kierownictwem twierdza była oblegana zgodnie z ówczesnymi prawidłami sztuki wojennej. Zablokowano wszystkie wyjścia, usypano stanowiska artyleryjskie. Jesień przyszła dość szybko, po katastrofalnych powodziach, które nadwyrężyły obwałowania ale również zalewały oblegających, przyszło szybko zimno. W pułkach rozpoczęły się masowe choroby, z powodu braku zaplecza logistycznego letnie mundury dość zniszczone w trakcie kampanii nie były zastępowane nowymi. Do tego obrońcy śmiałymi atakami nie pozwalali na chwile wytchnienia.

Żołnierze tych pułków pospolitego ruszenia zostali wysoko ocenieni za udział w blokadzie Głogowa.

Kozacy - piesi i konny Riazańskiego Opołczenij

ISztandary/ znaki 3 kompanii 2 batalionu 2 kozackiego pułku pieszego Opołczenija Kostromskiego, na dole z lewej - znak 1 pułku piechoty Symbirskiego Opołczenija. [za: A. Wiskowatowem]

1843, wrzesień, znany głogowski społecznik, wybitny lekarz, dr Gustaw Bail staje na czele tworzonego i inicjatywy światłych głogowian, Głogowskiego Towarzystwa Kolejowego. Ideą główną nowo powołanego podmiotu było wybudowanie połączenia z linią kolejową Wrocław-Berlin, która wtedy omijała Głogów. Po wielu perturbacjach, liczący 71 kilometrów odcinek torów kolejowych, połączył miasto z punktem przesiadkowym w Jankowej Żagańskiej. Od tego czasu dostęp do stolicy Prus i Europy stał się łatwiejszy. Choć do ówczesnej stacji kolejowej trzeba było się trząść dorożką, lub maszerować daleko bo aż w okolice obecnej ulicy Krochmalnej.

1892, 27,09,  Ministerstwo Wojny (Kriegsministerium) wydało zgodę na rozbieranie rawelinu i przeciwstraży Dominikańskiej. Po zgodzie na rozbudowę miasta i twierdzy w kierunku wschodnim ta decyzja stwarzała nadzieję, że i od strony zachodniej umocnienia przestaną krepować rozwój miasta. Ale na ostateczne decyzje o zniesieniu twierdzy i możliwości rozbiórki fortyfikacji trzeba będzie czekać jeszcze 10 lat. 

1928, 20.09, na Dolnym Śląsku od kilku dni odbywają się jesienne manewry Reichswery. Teren ćwiczeń opuścił przebywający wśród żołnierzy prezydent Paul von Hindenburg. Chce przy okazji pobytu na Śląsku odbyć podróż sentymentalną do miejsc swojego dzieciństwa i początków żołnierskiej drogi.

Jego młodszy brat Bernard tak opisywał tamte lata (rozdział książki Paul von Hindenburg, Ein Lebensbild, Berlin 1915; przekład Marcin Błaszkowski)

W 1855 r. ojciec wraz z pułkiem został wysłany do Głogowa. Mieszkanie znajdowało się na ul. Garncarskiej, obecnie na ul. Kościelnej 70, na szczycie schodów. Był to stary, piękny dom z dużym korytarzem na dole i na górze. Ściany były bardzo grube. Z pokoju sypialnego brata wychodziło okno na duży korytarz, wyglądało jak okienko strzelnicze, w kierunku pokoju było większe i szersze, następnie w obrębie grubych ścian była wolna przestrzeń a w kierunku korytarza wychodziło małe okno, być może o wielkości stopy kwadratowej. Do niego podczołgiwał się z łóżka, z radością Otto, kiedy z okazji świąt muzyka pułkowa układała się w serenady na korytarzu; wtedy siadał w koszuli za szybą i ramą oraz wsłuchiwał się. Paul chętniej przysłuchiwał się lekturze; kiedy po kolacji dzieci spały, ojciec czytywał matce. Wówczas przyczołgiwał się Paul blisko ku brzegowi łóżka, skąd mógł lepiej słyszeć; -- dopiero po latach przyznał się do tego rodzicom. /…/
Później także i on, w podobnym wieku do rodziców, spędził ze swoją małżonką wspaniały rok w podobnie małej miejscowości jak Pniewy - we Wschowie w Prowincji Poznańskiej. W 1884 r. był on tam dowódcą kompanii w 58. pułku piechoty. Przyczyną Środkową nazywali ją oficerowie żartobliwie, ponieważ leżała pomiędzy wioskami Przyczyną Górną oraz Przyczyną Dolną. Miejscowość wyróżniała się także tanim węgierskim winem. Stamtąd jeździł ze swoją siostrą, która go odwiedzała, do Głogowa, żeby odświeżyć wspomnienia z Głogowa. /…/ Szli także na ul. Garncarską 70, wchodzili aż na podest w połowie wysokości schodów; tam zatrzymywali się i patrzyli w kratkę na przedpokoju, gdzie często dokazywali, gdzie do woli szaleli, gdy odrobili zadania szkolne. Z radością zjeżdżali prędko po grubych drewnianych poręczach szerokich schodów. Z okna przedpokoju na górze przyglądali się wieczorem z ciarkami na plecach i z przejęciem kometę, która oznaczała wojnę. /…/ Dwa pierwsze lata chodził do ewangelickiej szkoły mieszczańskiej przy kościele Łódź Chrystusowa, który był położony blisko domu, za rogiem, tak że z okna sypialni wyglądał na podwórko szkolne. Mobilizujący widok. Jego nauczycielem był pan Schober. Na Wielkanoc 1857 roku rozpoczął pierwszą klasę Królewskiego Gimnazjum Ewangelickiego, w następnym roku drugą. Zbliżał się czas wstąpienia do Korpusu Kadetów
.”

Na udekorowanym odświętnie dworcu kolejowym Gościa wita kompania honorowa wystawiona przez 6 kompanię stacjonującego w Głogowie II batalionu 8 Pruskiego Pułku Piechoty pod dowództwem kapitan Otto Webera. Po uroczystym przejeździe przez miasto, wieczorem w Sali Białej - reprezentacyjnej sali Ratusza odbyło się przyjecie i koncert miejskiej orkiestry symfonicznej.

Z zaproszenia dla  miejskiego radnego (Stadtverordneter) Sibeyera załączonego poniżej wyczytujemy menu tego spotkania: rosół z kurczaka, turbot w sosie kaparowym, dziczyzna garnirowana, kompot, sery, kawa. Małymi literami podano informację, że wina dostarczą firmy Bauchów i Strahla.

Zaproszenie na uroczystą kolację z okazji pobytu Prezydenta Paula von Hindenburga [ze zbiorów Łukasza Jedynaka]

1939, 10.09., od dziesięciu dni trwa wojna. Głogowskie jednostki liniowe w składzie 10 Armii znalazły się pod Łodzią wychodząc z podstaw wyjściowych w okolicach Tarnowskich Gór. Natomiast oddziały III fali formowania podlegające głogowskiej Komendzie 13 Odcinka Obrony Pogranicza w sierpniu liczące już ok. 7 tysięcy żołnierzy rozstawione zostały wzdłuż  granicy Rzeszy od  Babimostu do Żmigrodu. Głównymi zadaniami były m.in. ochrona węzłów  i szlaków komunikacyjnych przed wypadami polskiej kawalerii, pozorowanie ataku na szerokości Leszno-Rawicz. I choć w pierwszych dniach pod Wschową Polacy dali się we znaki, to jednak rozwój sytuacji operacyjnej w Wielkopolsce spowodował, że oddziały te powoli wkraczały w głąb atakowanej Polski. 

Dziś rano do Poznania wjechał oddział rozpoznawczy 148 pułku piechoty Grenzschutzu. Rotmistrz Moritz Ratibor na czele swoich 14 motocyklistów objął komendanturę miasta i zaczął wprowadzając prawo wojenne w mieście. 

12 września do stolicy Wielkopolski przybył z Głogowa dowódca 13 Odcinka generał lejtnant Max von Schenckendorff. Objął kwaterę w Hotelu Bazar i obowiązki komendanta wojennego.

1947, 24.09., w budynku przy ul. Królewskiej rozpoczął pracę Sąd Grodzki w Głogowie, wyroki ferował sędzia Czesław Górecki, a pracownikami administracyjnymi byli Zygmunt Barcz i Halina Klisowska. Była to jedna z najpóźniej otworzonych w kraju (razem z Sądem w Lubinie) placówka resortu sprawiedliwości. Brak kadr powodował, że w Głogowskim Sądzie Grodzkim realizowano tylko podstawowe zadania. Wraz z reforma sadów obywatelskich i powstaniem tzw. Sądów Powszechnych zlikwidowano Sąd Okręgowy i Grodzki. W ich miejsce powstał głogowski Sąd Powiatowy.

1956, 29.09., jest pochmurna sobota. W pobliżu znanej „krzyżówki ” dróg Głogów-Sława i Kotla-Głogówko, już w lesie, na szosie leży jakaś czarna lina. Od strony Głogowa słychać gang silnika. Czarny punkt się materializuje jako samochód osobowy, jest to jasna Skoda sedan. Lina raptownie się napręża. Nie jest czarna, złowrogo błyszczy stal - samochód się zatrzymuje przed zaporą. Z lasu wybiega dwóch zamaskowanych osobników z bronią w rekach i krzycząc, każą kierowcy i dwojgu pasażerów wyjść z samochodu, położyć się w rowie po prawej stronie drogi, twarzą do ziemi i nie ruszać się. Wyrywają kasjerce leżącej obok głównego księgowego skórzaną teczkę, wskakują do samochodu ze zrabowanymi pieniędzmi i odjeżdżają zatrzymanym przed chwilą samochodem w kierunku skrzyżowania. A w skradzionej teczce było „…blisko 500 tysięcy gotówki, listy płac oraz klucze od kasy. Była to wypłata dla wszystkich pracowników Zespołu PGR, w skład którego wchodziły majątki: Kotla, Ceber, Dorzecze oraz Kierzno i Piękne Kąty z obecnego powiatu nowosolskiego. Średnia płaca pracowników wynosiła w tym czasie blisko 1000 złotych”.

Tak relacjonują po ponad 50 latach sędziwi świadkowie ówczesnych wydarzeń. Poszkodowani nie dostrzegli w którą stronę skręcił porwany samochód. „Po napadzie kierowca przybiegł na Posterunek MO w Kotli i poinformował o zdarzeniu. Pełniący służbę milicjant z "pepeszą" na plecach jako pasażer motocykla marki "Iż" ruszył w pościg za bandytami w kierunku Sławy Śląskiej.” Poinformowano telefonicznie również Komendę Powiatową w Głogowie. Została zarządzona obława. Popielaty samochód marki Skoda znaleziono w kilka godzin później w lasach w okolicy Goli. Po kilku dniach w rejonie Szlichtyngowej, odnaleziono też teczkę po pieniądzach. Wyłowił ją prawdopodobnie strażnik wodny z Odry. Sprawcy natomiast pozostali niewykryci. We wsi „po kątach szeptano, że to sama władza zorganizowała rabunek. Taką Skodę, w tym samym kolorze widziano w tym dniu rano w lesie w pobliżu miejsca zdarzenia. Był to prawdopodobnie pojazd głogowskiego Urzędu Bezpieczeństwa” [właściwa nazwa PUdsBP - Wehikuł]. Przewóz gotówki zgodnie z ówczesnymi przepisami odbywał się bez żadnego ubezpieczenia. „Obowiązywała tylko zasada, że o przewozie tak dużej kwoty należało poinformować posterunek MO w Kotli”.

W odnalezionej teczce klucza do kasy nie było. Dyrektor, Henryk Magda, musiał sprowadzić ze Wschowy "specjalistów", którzy chyba z 10 godzin "rozpruwali" kasę, zrywając kolejno rygiel po ryglu. Dopiero po tygodniu zezwolono na dokonanie wypłaty dla pracowników. Sprawa droga służbową trafiła przez Biuletyny Komitetu do spraw Bezpieczeństwa Publicznego trafiła na najwyższe biurka w państwie już nazajutrz. Wehikuł jeszcze wróci do tego napadu.

Oddziały Milicji Obywatelskiej w trakcie obławy w lubuskich lasach 

1991, wrzesień,  z początkiem miesiąca rozpoczęła działalność „Telegazeta Głogów”.

Już na początku dziennikarze poinformowali Głogowian, że „Telegazeta Głogów chce poruszać tematy aktualne i atrakcyjne…”  i zaprosili  „….wszystkich widzów do włączenia się w kształtowanie treści naszego programu”.

Redakcja mająca niewielkie pomieszczenie w Miejskim ośrodku Kultury dysponowała dwoma kamerami SVHS i video 8 mm. Pracowano na komputerze (był tylko jeden!) Amiga. Montowano na dwóch magnetowidach - jeden podawał materiał, a drugi go nagrywał. Ustawianie i przesuwanie klatek robiono ręcznie. Program był nagrywany na kasety VHS i odtwarzany z trzech miejsc na terenie Głogowa. Na początku były to tylko informacje tekstowe. Pierwszą wiadomością filmową była relacja pt. „Czarny rynek”.  O targowisku z powierzchnią  klepiska żużlowego, nad którym w czasie sprzedaży owoców i warzyw zbierały się tumany czarnego kurzu.

Właścicielem Telegazety Głogów był Andrzej Leszek Szczypień, natomiast redaktorem naczelnym i dziennikarzem Marek Rychlik. W redakcji pracowali również: Małgorzata Buciato (prezenterka), Przemysław Szpakowski (operator). W styczniu 1992 roku jako operator rozpoczął pracę Dariusz Paterek. Jak wspomina: „do pracy wykorzystywałem kamerę Blaupunkt pracującą w formacie super VHSC. Mój pierwszy materiał to nagranie stokrotek, jakie znaleźliśmy przy Forcie Stern. Był luty, ale przyszła odwilż i zakwitły kwiaty, mile wspominam współpracę z TZG (Jerzy Sadowski, Józef Cwynar), szczególnie programy historyczne, takie jak  „Szlakiem Krzyży Pokutnych”, czy „Tam gdzie rośnie stokrotka plamista”. Były też chwile, których nie lubiłem - makabrycznie długie (nawet do 2 godziny nad ranem) sesje Rady Miejskiej”.

Taśmy z pierwszymi materiałami filmowymi przekazano do Muzeum Archeologiczno- Historycznego w Głogowie.

Odręczny plan „Głogowskiego Telekuriera” - cotygodniowego przeglądu wiadomości. 

1993, 15.09.,  w uruchamianym od lipca piecu Kaldo na Wydziale Metali Szlachetnych Huty Miedzi „Głogów”, dziś otrzymano po raz pierwszy 1610 kg tzw. surowego srebra (metal Dore). Po rozruchu mechanicznym, w sierpniu przyszedł czas na próby technologiczne. Po ich zakończeniu, 14 września załadowano pierwszy wsad. Następnego dni otrzymano pierwsze kilogramy surowego srebra, które poddano potem jeszcze procesowi elektrorafinacji. Bowiem ostatni etap uzyskiwania srebra jest taki sam jak w produkcji miedzi. W galwanicznych wannach metal przechodzi z anody na katody. Na tych ostatnich osadza się czysty kruszec zawierający 99,99% czystego srebra. Produkt końcowy ma postać wlewków i granulatu. Zużywane w przemyśle (zwłaszcza fotograficznym i elektronicznym) w większości za granicą. Jak donosi specjalistyczna prasa „obecnie [w 2011 r.] największym producentem srebra na świecie jest BHP Billiton (46,6 mln uncji). Różnica pomiędzy drugim i trzecim miejscem jest niewielka. KGHM uplasował się na trzecim miejscu, ustępując meksykańskiej spółce Fresnillo plc., która wyprodukowała w ubiegłym roku 1200 ton srebra (ok. 38,6 mln uncji)”. Jak prognozuje KGHM, w roku 2011 produkcja srebra może być nieco niższa i wynieść 1027 ton (ok. 33 mln uncji).

Kierownikiem Wydziału w budowie i późniejszym wieloletnim kierownikiem WMS został Wojciech Cis.



Wykonanie: ŁUKASZ JEDYNAK FOTOGRAFIKA